Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dość! Terroryzują nas od 20 lat!

Redakcja MM
Redakcja MM
Zapowiadają, że jeśli policja i spółdzielnia nie zagwarantują im bezpieczeństwa sprawy wezmą w swoje ręce.

- Obawiam się o życie swoje i najbliższych – żali się pan Sławek Makowiecki. – Bez przerwy z mieszkania niżej słyszę, że jestem mendą i inne obelgi. Że stanie mi się krzywda. W końcu nie wytrzymam i sam rozwiążę ten problem.

Od 25 lat lokatorzy wieżowca przy ulicy Łuczniczej 39 walczą z dwójką uciążliwych sąsiadów. Nie pomagają prośby o to, by para się uspokoiła i przestrzegała ciszy nocnej. Żyją w ciągłym strachu, w obawie o bezpieczeństwo swoje i najbliższych.

- Systematycznie, przez dwa tygodnie, nocami organizują libacje alkoholowe – żali się pan Sławek Makowiecki. – Z ich mieszkań dochodzą dzikie odgłosy. Nie patrzą na nikogo. Prosiliśmy ich o to, by dali nam wreszcie normalnie żyć. Bez efektu. Gdy spotykam tego mężczyznę pijanego przed blokiem – przeprasza mnie i obiecuje, że więcej się to nie powtórzy. Po kilku minutach wraca z prowiantem do domu i słyszę, że jestem kur…, mendą i inne obelgi. Że mam zejść do niego piętro niżej i wtedy się ze mną policzy. Staje na balkonie, zamyka kratę i daje do wiwatu na całe osiedle.

Agresywne zachowanie awanturnika pan Sławek nagrał na dyktafon. Rzeczywiście na taśmie słychać, co myśli o nim uciążliwy sąsiad.

- I tak jest całymi nocami – mówi. – Pracuję w porcie na przeładunkach, obsługuję maszyny. Przez niego chodzę niewyspany. Dojdzie do tego, że ze zmęczenia zrobię któremuś z kolegów krzywdę. Przygniotę ciężkim przeładunkiem, zmarnuję życie i na dodatek pójdę do więzienia. Ten „zadymiarz” dalej będzie kontynuował swoją wieczną imprezę. Mam 10-letniego syna, w domu nie przesypia nocy. W szkole zasypia ze zmęczenia na ławce. Boję się chodzić na nocną zmianę, bo nigdy nie wiadomo, co tym wariatom z dołu uderzy do głowy i czy nie przyjdą do moich najbliższych.

Problem zauważają również inni mieszkańcy wieżowca. Pan Wiesiek mieszka kilka pięter niżej. Przyznaje, że awantury są nie do wytrzymania.

- Moja żona była już w spółdzielni ze skargą – przyznaje. – Ci dalej nic z tym nie robią. Sąsiedzi nie dość, że piją, to jeszcze brudzą na klatce schodowej. Zdarzyło się też, że interweniowała straż pożarna. Pijacy zaprószyli ogień, prawie nas spalili. Wzywamy policję i straż miejską, ale awanturnicy są cwani. Nie wpuszczają ich nawet do domu. Wiedzą, że mundurowi nie mają prawa wedrzeć się do środka.

Łucja Niejadlik, była nauczycielka mieszka na tym samym piętrze, co uciążliwi lokatorzy. Przyznaje, że każdego dnia obawia się o swoje życie. Dla zwiększenia bezpieczeństwa zamontowała w drzwiach kraty. Wychodzi z domu tylko wtedy, gdy się rozejrzy i przekona, że na klatce nie ma sąsiadów.

- Oni wszystkich wyzywają, nie dają spać po nocach – mówi – Zaatakowali już kiedyś jedną z sąsiadek. Żonę pana Sławka wyzywali od najgorszych. Klatka często jest zasikana. Zdarza się, że nie mają siły wejść do domu i tarasują wszystkim innym wejście, bo leżą na schodach. To jest skandal, że nie czuję się bezpieczna we własnym mieszkaniu.

- Należy ich stąd eksmitować! – wtrąca pan Wiesiek. – W regulaminie spółdzielni jasno jest napisane, że w przypadku uporczywego naruszenia zasad dobrych obyczajów lub łamania ustaleń będę wyciągane konsekwencje aż do wykluczenia. Dwie rodziny za takie zachowanie już wyleciały. Oni nas terroryzują od ponad 20 lat! Czas z tym skończyć, albo wreszcie sami załatwimy tę sprawę!

Udaliśmy się do posądzanej o libację pary. Nie chcieli z nami rozmawiać, nie otworzyli drzwi. Zapytaliśmy policjantów, jakie oni mają informacje na temat tej nieprzyjemnej sytuacji.

- Było kilka interwencji pod tym adresem – usłyszeliśmy w komendzie wojewódzkiej. – Po jednej z nich policjant przeprowadził rozmowę z parą, która rzeczywiście naruszała ciszę nocną. Sytuacja uspokoiła się na kilka tygodni i wróciła do poprzedniego stanu. Niedawno ukaraliśmy tych ludzi dwoma mandatami kredytowymi w wysokości 200 złotych. Jako policja nie mamy żadnych środków prawnych by ich eksmitować. Jeśli wciąż będziemy dostawali skargi, sprawę skierujemy do sądu grodzkiego.

O interwencję poprosiliśmy również prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom” Adama Humienika. Doskonale znał problem. Przyznał, że pamięta skargi, które zgłaszali mieszkańcy.

- Złożyli do nas pismo, w którym napisali, że sąsiedzi zmieniają mieszkanie w pole walki – mówi. – 18. maja wysłaliśmy do nich informację, że mają się uspokoić. Nie możemy póki co zrobić dużo więcej, bo regularnie płacą czynsz i są właścicielami tego lokalu. Bez prawomocnego wyroku sądowego nie można ich eksmitować. Mogę obiecać, że wezwiemy ich teraz na spotkanie rady nadzorczej. Jeśli nasze prośby nie przyniosą skutku wykluczymy ich ze spółdzielni. Gdy to również nie pomoże i dalej będziemy dostawali skargi – rozważymy skierowanie sprawy do sądu. Dopiero wtedy będzie można myśleć o eksmisji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto