Może dojść do tragedii

Słup stoi przy wewnętrznym dojeździe do posesji przy ul. Pińskiej.

– Nawet nie jest dobrze oznakowany – mówi Romuald Szmyt z Rady Osiedla Gumieńce. – Całe szczęście, że nie było tu pożaru, bo karetka na pewno by nie dojechała. Najpierw cały czas negocjowałem usunięcie latarni z firmą Enea, ale ostatnio okazało się, że za tę konkretną latarnię odpowiada Zakład Energetyczny Szczecin – Oświetlenie Ulic.

Mieszkańcy są przerażeni. Boją się, że w razie potrzeby większy samochód tutaj nie wjedzie.

– Już raz pogotowie nie mogło dojechać – żali się Janina Pyrcak. – Karetka jechała do naszego sąsiada i niestety nie mogła tu wjechać. Chorego mężczyznę trzeba było zanieść kilkaset metrów. Przecież tak nie może być.

– Już tyle czasu prosimy, żeby ktoś coś z tym zrobił. Nie ma odzewu. Teraz remontują ulicę, to mogliby poprawić wszystko, a przede wszystkim latarnię. To nie jest nasz wymysł, chodzi o bezpieczeństwo! Wspólnie z przewodniczącym rady osiedla – próbując ustalić, kto jest właścicielem latarni – dowiedzieliśmy się, że odpowiada za nią Enea.

– Dawno temu, gdy dla potrzeb inwestycji wyznaczano i dzielono działki, inwestor zobowiązany został do przestawienia na własny koszt latarni, która – dodajmy – nie jest zwykłym słupem oświetleniowym, lecz podtrzymuje sieć energetyczną – mówi Jarosław Dobrzyński, doradca dyrektora oddziału dystrybucji. – Po prostu. Minęły lata, a latarnia jak stała tak stoi. Teraz, licząc być może na amnezję energetyki, osoby zainteresowane usiłują skłonić energetykę do wykonania tego zadania. ENEA może wykonać te prace jeżeli ktoś jej to zleci i pokryje koszty (projekt plus robota). Pozostaje dociec do inwestora, który dzielił działki i budował ulicę i domy. Być może okaże się, że ci, którzy się skarżą powinni to zrobić we własnym zakresie...