Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tramwaje są bezpieczne, ale...

Redakcja
Fot. Marcin Bielecki
7 grudnia 1967: Tramwaj jadący ulicą Wyszaka wyskoczył na zakręcie z szyn i pociągnął za sobą dwa przyczepne wozy. Zginęło siedem osób.

Dalszych osiem osób zmarło po przewiezieniu do szpitala.

Tak o katastrofie informowała krótka depesza Polskiej Agencji Prasowej, ale suchy komunikat nie oddaje w pełni tragedii, do której doszło o godz. 6.35. Wówczas w najtragiczniejszym wypadku tramwajowym w Polsce zginęło 15 osób. Ponad 150 zostało rannych.

- Masakra: to jedno słowo oddaje skutki wypadku - mówi Bartosz Lemke ze Szczecińskiego Towarzystwa Miłośników Komunikacji Miejskiej. - To był największy wypadek tramwajowy w Europie. Niewydolny okazał się system hamulcowy.

Trzy wagony były obwieszone „winogronami”, czyli pasażerowie jechali również na zewnątrz, stojąc na stopniach. Na stromej trasie tramwajowej wiodącej w kierunku Odry były trzy zakręty. W czasie zjazdu doszło do awarii hamulców. Skład nabierał prędkości z każdą chwilą. Konduktorki w wagonach próbowały jeszcze zakręcić hamulce ręczne – bez rezultatu. Pierwszy i drugi wagon wyleciały z szyn i przewróciły się na bok, ale jeszcze sunęły w dół. Trzeci wypadł w szyn.

Podczas akcji ratowniczej doszło do kolejnego nieszczęścia. W czasie podnoszenia jednego z wraków przez dźwig zerwały się liny. Efekt był straszliwy. Tramwaj spadł na rannych, a liczba ofiar znowu wzrosła.

- Po wypadku rozpoczęła się modernizacja wagonów, wprowadzono automatycznie zamykane drzwi, zakazano jazdy na zewnątrz wagonu – mówi pan Bartosz. – Zlikwidowano tory wiodące ku Odrze.

Okoliczności katastrofy badała milicja i służba bezpieczeństwa. Badania przeprowadziła komisja z ministerstwa gospodarki komunalnej. Podejrzewano nawet sabotaż. Jednak przyczyna tragedii była prozaiczna. Zawiodły hamulce.

Płonął jak pochodnia

W pamięci szczecinian utkwił także pożar tramwaju linii numer „3”, do którego doszło 15 grudnia 2008 roku. Pożar był chętnie fotografowany nie tylko przez zawodowych fotoreporterów, ale także przypadkowych gapiów. Około godz. 14 spłonął jeden z wagonów składu. Na szczęście nikomu z pasażerów nic się nie stało. Pięcioosobowa komisja pracowała nad ustaleniem przyczyn pożaru. Okazało się, że pęknięty izolator przyczynił się do zwarcia instalacji przy pantografie - do takich wniosków doszła komisja badająca spalony tramwaj. Komisja zaleciła m.in. opracowanie i jak najszybsze uruchomienie okresowych badań izolatorów, a także lepsze zabezpieczenie skrzynek na słupach trakcyjnych, utworzenie pogotowia podstacji i zastąpienie starych urządzeń zdalnego sterowania, nowoczesnymi.

Dwunastu rannych

22 października 2009 roku około godz. 17 na ówczesnym pl. Sprzymierzonych (obecnie plac Szarych Szeregów) zderzyły się tramwaje linii 1 i 11. O godz. 18.50 odholowano tramwaj linii 11, dwadzieścia minut później „jedynkę”.

- Na miejsce zdarzenia pojechały cztery karetki, dwanaście osób odniosło drobne obrażenia - mówi Elżbieta Sochanowska, rzecznik pogotowia ratunkowego w Szczecinie. - Siedmiu pasażerów, w tym dwoje dzieci, zostało przewiezionych do szpitali, na szczęście nie odnieśli poważniejszych obrażeń.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto