Marek Rudnicki
[email protected]
Przed południem nad jezioro Głębokie dojeżdża tylko linia nr 9. Niestety, linia nr 1 o tej porze nie jeździ.
Problem dla podróżnych powstaje w momencie, gdy tramwaj nie przyjeżdża w porze wymienionej w rozkładzie jazdy. Tak stało się kilka dni temu.
– Jechałem z Niebuszewa, z przystanku z Manhattanu autobusem i wysiadłem przy ul. Traugutta – opowiada pan Czesław. – Skasowałem bilet za 3 zł, czyli na pół godziny jazdy. Ten czas pozwala mi dojechać do celu autobusem i później tramwajem. Nadjechała „9”, wsiadłem, ale przy zajezdni skręciła do bazy. Motorniczy jeszcze mnie opieprzył, widząc, że nie wysiadam, bo akurat czytałem książkę.
Pan Czesław wysiadł jak niepyszny i czekał na następny. Ten według rozkładu miał być o godz. 9.05. Nie przyjechał. Podobnie, jak następny o 9.17.
Na przystanku zgromadziła się już spora grupka ludzi. W tym wycieczka emerytów, uczennice jadące do szkoły w Policach i matka z małym dzieckiem. Wszyscy zdenerwowani obserwowali, jak do zajezdni zjechało w tym czasie 7 składów. Nikt nie pomyślał w kierownictwie firmy, aby choć jeden z nich puścić do pętli na Głębokim i zawieźć nim zmarzniętych pasażerów. Dojazd do pętli i powrót do zajezdni zajmuje zaledwie 8 minut.
Jedna z uczennic popłakała się. Okazało się, że jechały do szkoły w Policach i tego dnia miały ważną, decydującą dla stopni na koniec roku klasówkę. Przez brak tramwaju nie zdążyły na autobus nr 103, który z pętli przy Głębokim odjechał o wyznaczonym czasie. Następny był dopiero o godz. 10.02. Praktycznie więc dojechały do szkoły już po klasówce. Mama z dzieckiem, dziewczynką w wieku około 4 lat, stały zmarznięte. Młody człowiek, pan Andrzej jechał do Zakładów Chemicznych Police, gdzie był umówiony na rozmowę o pracy. On też miał wyliczony czas i również spóźnił się na autobus odchodzący z pętli.
– Cały czas zastanawiałem się, co z moim biletem – dodaje pan Czesław. – Był na pół godziny, a tu minuty szlag trafił. Kasować nowy czy – gdyby weszła kontrola "kanarów" – wykłócać się z nimi, że to nie moja wina? Pewnie by nie dyskutowali, tylko karę wlepili.
W Tramwajach Szczecińskich wyjaśniono nam, że popsuł się jeden skład i drugi musiał go zepchnąć do zajezdni. Stąd spóźnienia na trasie.
– W imieniu firmy bardzo przepraszam wszystkich, których naraziło to na kłopoty – mówi Krystyna Gawrońska, dyrektor działu inwestycji TS. – W takich przypadkach organizacją ruchu zajmuje się ZDiTM. Ten przypadek uświadomił nam, że w przyszłości należy szybciej konsultować sprawę z ZDiTM. Jak również w miejsce brakującego składu puścić na tę krótką trasę do pętli tramwaj zjeżdżający do zajezdni.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?