Uczestnik rejsu przyznał, że podczas rejsu pili "Żołądkową gorzką". Na razie nie wiadomo, czy był to powód, dla którego od razu nie wezwano pomocy dla Marty.
Przypomnijmy. Do tragedii doszło w sobotę, 20 stycznia. W nocy wiał bardzo silny wiatr. Na pokładzie "Astry" były trzy osoby: Edward P., jego znajomy oraz 28-letnia Marta M. Według Edwarda P., kobieta wpadła do wody, gdy wyszła na pokład. Po jakimś czasie mężczyźni wyszli z kajuty. Nie znaleźli kobiety. Twierdzą, że rzucili jej koło ratunkowe.
Kolega Edwarda P. dopiero po trzech dniach zgłosił policji zaginięcie Marty M. Twierdzi, że "ruszyło go sumienie". Sam Edward P. twierdzi, że nie wezwał pomocy, bo był w szoku.
W prokuraturze trwa śledztwo. Badający sprawę nie wykluczają, że to zdarzenie może zostać zakwalifikowane jako wypadek na wodzie, a zachowanie mężczyzn jako ucieczka z miejsca zdarzenia.
- Ze względu na dobro śledztwa, nie udzielamy żadnych wyjaśnień - powiedziała Głosowi Jolanta Śliwińska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Jak dotąd nie odnaleziono ciała Marty. Znajomi dziewczyny na własną rękę próbują szukać koleżanki.
- Ta sprawa jest tak dziwna, że nie wykluczam, że ona żyje - powiedziała Głosowi Małgorzata, przyjaciółka Marty.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?