Gdyby nie 34-letnia Angelika W., ta mroczna sprawa sprzed 12 lat prawdopodobnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. Dwa lata temu powiadomiła policję, gdy od znajomego dowiedziała się, co z własnym dzieckiem zrobiła jej ówczesna znajoma, 43-letnia prostytutka, Eleonora Z.
ZOBACZ TEŻ:
Według prokuratury, oskarżona po porodzie poczekała, aż chłopiec udusi się w wiadrze, a potem pozbyła się ciała. Twierdzi, że zostawiła zwłoki na śmietniku. Ale według świadków, mogło być inaczej.
Dlatego Angelika W. jest bardzo ważnym świadkiem w tej sprawie. Nagrała rozmowę ze Stanisławem Z., który twierdzi, że Eleonora Z. mogła dziecko zakopać, a nie pozostawić na śmietniku. Mężczyzna jest znajomym obu kobiet. Bywał klientem oskarżonej, gdy trudniła się prostytucją.
- Około dwóch lat temu spotkałam się ze Stanisławem. Powiedział, że Eleonora przyznała mu się jakiś czas temu, że kilka lat temu zakopała dziecko po urodzeniu. Gdy to usłyszałam, włączyłam dyktafon w telefonie i tak nakierowałam rozmowę, że on mi to powtórzył - twierdzi Angelika W., która w poniedziałek stawiła się w sądzie.
ZOBACZ TEŻ:
Wstrząśnięta kobieta zawiadomiła policję. Śledztwo trafiło do działu Cyberprzestępczości oraz Nowoczesnych Technologii Wykrywczych w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie. To tu podejmowane są najtrudniejsze i nierozwiązane sprawy.
Policjanci dotarli do Eleonory Z., która przyznała, że dziecko zmarło po porodzie i pozbyła się ciała. Także Stanisław Z. podtrzymał w śledztwie i w sądzie wersje, że Eleonora Z. mówiła mu o zakopaniu ciała.
Poród za altaną
Do tragedii doszło w 2007 r. Oskarżona twierdzi, że nie pamięta, kiedy dokładnie urodziła. Dlatego prokuratura nie ustaliła konkretnego dnia ani miesiąca.
- Nie było widać, że jestem w ciąży - mówiła w śledztwie Eleonora Z.
Z zawodu jest operatorem maszyn i urządzeń przemysłu spożywczego. Sporą część życia przepracowała jako prostytutka przy drogach miedzy Szczecinem a Stargardem. To właśnie jeden z jej klientów miał być ojcem jej dziecka, które - jak twierdzi prokuratura - zabiła pozwalając, aby utopiło się w wodach płodowych w wiadrze.
- Działając w zamiarze bezpośrednim zabiła swoje dziecko płci męskiej przez nieudzielnie mu pomocy i opieki bezpośrednio po urodzeniu, w ten sposób że pozostawiła je w wiadrze z wodami płodowymi, a potem zawinęła w worek foliowy i wyrzuciła na śmietnik - oskarżał prokurator Maciej Jóźwiak.
W tym czasie mieszkała na działce u Wiesława Z. na wyspie Puckiej. Mężczyzna miał być jej „opiekunem”. W dniu porodu poszła za altanę i urodziła dziecko do wiadra.
- Wpadły też tam wody płodowe. Dziecko wpadło do wiadra główką. Żyło może pięć minut - opowiadała w śledztwie.
ZOBACZ TEŻ:
Wiesława Z. poprosiła o nożyczki, którymi przecięła pępowinę. Potem wspólnie włożyli zwłoki do reklamówki, wezwali taksówkę i wywieźli noworodka na śmietnik przy ul. E. Gierczak. Taką też wersję przyjęła prokuratura. Ciała chłopca nigdy nie odnaleziono.
Zabójstwo, czy dzieciobójstwo?
Eleonora Z. twierdzi, że to, co zrobiła było dzieciobójstwem, a nie zabójstwem. To zasadnicza różnica. Za dzieciobójstwo (śmierć dziecka spowodowana szokiem matki pod wpływem porodu) grozi do 5 lat więzienia. Za zabójstwo - dożywocie.
W poniedziałek procesu nie udało się zakończyć. Kolejna rozprawa 10 czerwca. Wtedy strony wygłoszą mowy końcowe i ma zapaść wyrok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?