Przede wszystkim chodzi o zabawę. Jedzenie prawdziwych burgerów stało się czymś więcej niż tylko posiłkiem. Stało się kulturą. Najlepiej smakują wśród przyjaciół, wypiekane na ogniu grilla. Przy dźwiękach subtelnej muzyki, rozkoszując się minimalizmem wnętrza Woła i Krowy, poczujemy między połówkami bułki o wiele więcej niż mogliśmy się spodziewać. Długa wykałaczka utrzyma wszystko w pionie, a drewniana tacka zabezpieczy przez ewentualnym poślizgiem. Bułę trzeba chwycić mocno od tyłu, tak żeby nie zgubić jej wnętrza. Obowiązkowo trzeba się ubrudzić. Poczuć jak dziecko i wyruszyć w podróż pełną kulinarnych doznań. Nasz cel to dotrzeć na zachód, gdzie każdy prawdziwy wół i każda prawdziwa krowa miały swój początek, czyli do Stanów.
Historia zaczyna się od bułki. Musi być lekko słodka i lekko maślana, gdyż jej smak łączy wszystkie elementy wysokiej konstrukcji burgera. Ciemne pieczywo, cokolwiek o nim myślimy, musimy odstawić w niepamięć. Żaden wół i żadna krowa nie lubią pokazywać się w jego towarzystwie. To oczy jedzą pierwsze, dlatego istotny jest kolor. Subtelny brąz obsypany złocistym ziarnem sezamu jaśnieje, zmierzając w dół ku swej podstawie. Do tego odrobina majonezu i krzta musztardy dijon. Plaster pomidora, kilka liści sałaty lodowej i wysublimowana mieszanka przypraw i dodatków budują kolejne piętra smaków. Jednak dusza burgera mieści się dopiero w wołowinie.
Cel naszej podróży to mięso. Polecamy średnio wysmażone lub krwiste. Nie jedliście nigdy takiego? Tym bardziej warto spróbować. Wół i Krowa dba o jakość wołowiny jak nikt inny. Nie ma w niej ani jednej żyłki, ani jednej błony i nawet grama tłuszczu. Krowa do naszej buły musi być siekana, ewentualnie bardzo grubo mielona i smażona na ogniu. Później czas na leżakowanie, mięso musi odpocząć przed posiłkiem. Pamiętajmy! To nie fast food, tu wszystko przygotowywane jest indywidualnie i ze świeżych produktów. Nie bez powodu Wół i Krowa znaleźli się wśród 10 najlepszych burgerowni w Polsce wg. miesięcznika Logo. Chwila cierpliwości i już jest. Do tego grube frytki krojone z całych ziemniaków, ewentualnie słodkich batatów, podawane w zgrabnych doniczkach.
Każde miejsce buduje właściciel. Tutaj widać całe jego serce. Bywa kucharzem, kelnerem ale i klientem, dlatego doskonale zna nasze potrzeby i w oparciu o nie tworzy menu. Aura przyjacielskiej atmosfery da się wyczuć tuż przekroczeniu progu. Nie musimy zamawiać burgera, możemy wpaść na kawę, lampkę wina, albo kawałek ciasta. Koniecznie zabierzmy ze sobą swojego psiaka, to miejsce przyjazne zwierzętom. Nie ograniczajmy się w wyborach. W dobie wi-fi większość z nas zapomniała jak wygląda klasyczna rozmowa, u Woła i Krowy szybko to nadrobimy. Idealną okazją są wieczory z muzyką na żywo, degustacja wina, październikowe urodziny lokalu i każda kolejna akcja oprawiona klimatem domówki.
Wydaje mi się, że dotarliśmy do celu. Czujecie niepowtarzalny smak prawdziwej amerykańskiej przyjemności? Niezaprzeczalnie odwiedziny u Woła i Krowy, to podróż dla naszych kubków smakowych i to w doborowym towarzystwie.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?