MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ewelinko, małą jesteś dziewczynką...

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Julita ma 30 lat. Za nią - mąż ćpun, grób synka, narodziny niepełnosprawnej córki. Ciągła walka. Przed nią - walka. O lepsze życie córek.

Dzień spotkania z Julitą. Miała być kawa w jej ciasnym, przesiąkniętym wonią stęchlizny mieszkaniu. Rano telefon. W słuchawce roztrzęsiony głos: – Wikunia i Ewela są w szpitalu. Jedna w Policach, druga przy Unii Lubelskiej. Proszę przyjechać.

Szybko!

Wita mnie niska szatynka. Ma łzy w oczach, ze szczęścia. Przed chwilą rozmawiała z lekarzem. Jej półtoramiesięczna córka ma „tylko” zapalenie płuc. Tylko, bo były podejrzenia sepsy. Rozmawiamy w szpitalnym bufecie w Policach. Julita opowiada szybko, bez zająknięcia, jakby na wyścigi. Wiktoria może się w każdej chwili obudzić, matka chce być przy niej. W tym czasie 8-letnia Ewelina leży na pediatrii przy Unii Lubelskiej w Szczecinie. Daleko. Wtedy jeszcze lekarze mówią o zwichnięciu…

Mama obu dziewczynek wciąż opowiada. Każde zdanie niesie jakąś tragedię. Wniosek nasuwa się sam. Albo los uparł się na Julitę, albo wybrał ją celowo, bo tylko tacy ludzie są w stanie stawić mu czoła.

A było tak…

Julita od dziecka była przygotowywana do roli matki. To na jej małe barki zrzucono opiekę nad dwiema młodszymi siostrami. W wieku 17 lat zakochała się w Piotrze. Pierwsza miłość, ta młodzieńcza, najsilniejsza, ślepa. Namiętność podstępnie uśpiła rozsądek. Chłopak nałogowo zaglądał do kieliszka. Potem zaczął ćpać. Do roboty też się nie garnął – prędzej coś ukradł niż kupił.

– Pijak był z niego, ale z przerwami. Obiecał, że się poprawi. Dałam mu szansę. Postanowiłam – teraz będziemy rodziną! Pobraliśmy się. Chciałam stworzyć dom – opowiada 30-latka.

To było 11 lat temu. Tyle ile miałby w styczniu jej syn.

– Pojechałam pożyczyć mleko od matki. 7-miesięcznego synka zostawiłam z mężem – rozpoczyna tragiczny wątek.

Zasnęli. Leżeli obok. Dziecko z poduszką na twarzy. Udusiło się. Policja nazwała wypadek „śmiercią łóżeczkową”. Ale czy był to wypadek?

– 7-miesięczne dziecko obroniłoby się od poduszki. Sama nie wiem… – dodaje niepewnie.

Synka pochowała. Piotr poszedł siedzieć, raz, drugi. Za drobne przestępstwa. Ona z zazdrością spoglądała na matki spacerujące z wózkami. Garnęła się do kolejnej ciąży i wtedy zaszła z Ewelką. W kwietniu miało być rozwiązanie. W grudniu sprał ją mąż. Okazało się, że nosi niepełnosprawną dziewczynkę. Werdykt brzmiał: przepuklina mózgowo-rdzeniowa i rozszczep kręgosłupa. Wiadomo było, że zaraz po porodzie Ewelinka trafi na stół chirurgiczny.

– Zabrali mi ją od razu. Operacja trwała osiem godzin. W zasadzie jej nie widziałam. Następnego dnia wypisałam się ze szpitala. Nie mogłam leżeć bezczynnie. Na to wszystko po tygodniu stwierdzono wodogłowie.

Ewelinkę odzyskała dopiero po trzech miesiącach. Była okropnie blada, łysa. Na głowie zamiast różowej czapeczki, nosiła siatkę uciskową – po zabiegu wszczepienia zastawki, ze względu na wodogłowie. Na brzuchu świeciła długa blizna po skalpelu. Ale stopniowo dochodziła do siebie. Okazało się, że ma blond włosy, do tego kręcone. Kiedy nabrała kilogramów, wyglądała jak aniołek.

Niestety potem doszła padaczka dziecięca. Kiedy miała atak, Julka brała ją w ramiona i mocno trzymała, żeby ją tak nie szarpało. Po policzkach płynęły z bólu łzy. Aż trafili z lekarstwem. Ewelina jest na dopaminie. Jak ma atak jest półprzytomna i nic nie pamięta.

– Żeby tego było mało dostała wodonercza lewej nerki. Miała roczek. No i zaczęło się cewnikowanie. Bałam się, że nie dam rady. Teraz z zamkniętymi oczami potrafię ją cewnikować. Babcia też potrafi – Julita wstrzymuje oddech i dodaje – Rok później usunięto małej 3 centymetrowy torbiel. Została tylko mała blizna na czole.

W końcu rozwiodła się z Piotrem. Wcześniej zamieszkali w małej dobudówce przy kamienicy do rozbiórki. W domu jej ukochanego dziadka. Julita i jej córki wciąż tam żyją, tylko co to za życie. WC jest na podwórku, nie ma ciepłej wody, porządnego ogrzewania. Nie ma wanny, ani prysznica. Dla Ewelinki pobyt w szpitalu to nagroda o tyle, że nareszcie wykąpie się w„luksusach”.

U Wiktorii

Wikunia trafiła na oddział, bo ma chore płuca. Poleży trochę w szpitalu i wyzdrowieje. Jest malutka, nie rozumie jeszcze i boi się sama zasypiać w obcym miejscu. Natomiast Ewelka musi nacierpieć się przez ludzką głupotę.

– Pani Ola, która przychodzi do nas uczyć Ewelinę, wykonywała z nią także drobne ćwiczenia rehabilitacyjne. Ona jest pedagogiem dzieci upośledzonych, więc wydawało się, że wie co robi. Niestety była tak niedelikatna, że kruche kości i stawy Ewelinki nie wytrzymały. Na początku myśleliśmy, że to zwichnięcie. Okazało się, że noga jest złamana w dwóch miejscach.

Dziewczynka nie skarżyła się na ból, bo jest sparaliżowana od pasa w dół i nic nie czuła. Mama zauważyła tylko, że noga napuchła, a Ewelka jakaś niemrawa, dopiero lekarz uzmysłowił im co się wydarzyło.

Czas odwiedzić Ewelinkę

Na pediatrii przy Unii jest o wiele przytulniej. Ewelina ciężko znosi rozłąkę, ale w takim szpitalu jest łatwiej. Buźka uśmiecha się od ucha do ucha. Ma piękne niebieskie oczy i bajecznie długie rzęsy. Kokietuje spojrzeniem. Wydaje się być bardzo rozważna, czy raczej poważna, dokładnie tak jak mówiła mama. Widać, że serce trzyma „na dłoni”, że jest ciekawa świata i niezwykle dzielna.

Dziś Ewelina jest już z mamą. Pewnie marzną. Ale są razem. Za miesiąc dziecko ponownie wraca do szpitala na dłużej – tym razem na operację zdeformowanej stopy. Dalej będą walczyły. W miłości i zrozumieniu. Z nadzieją, że los nareszcie da im wytchnienie. A każdy, nawet najmniejszy sukces, będzie cieszył po stokroć mocniej niż powinien.

– Przez życie nie przejdziesz bez rany – mówi na koniec Julita.

od 7 lat
Wideo

Temat aborcji wraca do Sejmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto