Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Deszcz zalał cały pokój

Redakcja
Z przerażeniem patrzymy na każdą deszczową chmurę a kiedy tylko zaczyna padać, rzucamy wszystko biegniemy ratować mieszkanie – mówią państwo Chrapkowscy, którzy pół roku czekali na naprawę usterki dachu.

Pierwszy raz mieszkanie przy ul. 5. Lipca zostało zalane w sierpniu ubiegłego roku.

– Zgłosiliśmy to zarządcy budynku – mówi pan Waldemar. – Po kilku dniach zjawił się technik i sporządził protokół. Wtedy też złożyliśmy wniosek o przyznanie odszkodowania z polisy budynku oraz naprawienie szkody.

Od tego czasu państwo Chrapkowscy trawią swój wolny czas na pisanie kolejnych podań i wydzwanianiu na zmianę do zarządcy i wykonawcy, a w deszczowe dni bieganiu po mieszkaniu z miskami i wiadrami.

– Po trzech miesiącach otrzymaliśmy 280 zł odszkodowania – mówi pani Dorota. – Odwołaliśmy się, bo żądaliśmy naprawienia szkody, a nie pieniędzy, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

– Najgorsze jednak jest to, że dach nadal jest nieszczelny i od czasu pierwszego zalania były kolejne, jeszcze większe – dodaje pan Waldemar.

W tej chwili sufit w pokoju pokrywa wielka brunatna plama. Zaczyna odpadać tynk, na ścianie pojawił się grzyb. Dwuletnia córeczka gospodarzy, dla której pokój był wyremontowany i przygotowany, nie może z niego korzystać. Śpi w jednym pokoju z rodzicami.

– Podczas każdej rozmowy telefonicznej wykonawca, pan Krzysztof Paluszewski informował nas grzecznie, że w najbliższych dniach sprawa zostanie załatwiona. I ciągle nic – mówią małżonkowie. – Chociaż on sam twierdzi, że naprawa dachu to praca na 2-3 godziny. Dlaczego więc my czekamy na to już prawie pół roku?

Zadaliśmy to pytanie w firmie zarządzającej budynkiem – „Kowalczyk – zarządzanie nieruchomościami”.

– Budynek jest w remoncie – wyjaśnia Eugeniusz Nowacki z działu technicznego. – Wykonawca czekał z naprawą dachu, aż rusztowanie stanie w odpowiednim miejscu. Już tam stoi, dlatego jeśli tylko nie będzie padało dach będzie zrobiony. Rozmawiałem z wykonawcą i sam dopilnuję tej sprawy.

Następnego dnia odebraliśmy telefon od zarządcy z zapewnieniem, że sprawa została załatwiona.

– Nic o tym nie wiem, bo nikt do mnie nie przyszedł i nic nie widziałam – mówi pani Dorota. – Pozostaje nam więc tylko wierzyć, że dach rzeczywiście jest naprawiony. Okaże się to przy następnym deszczu. 

Paulina Łątka
Fot. Adam Słomski

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto