Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dąbie: Chemikalia wypłynęły do jeziora

Redakcja
Pięć lat urzędnicy próbowali ustalić właściciela wycieczkowca. Nie udało się. Łódź została podtopiona, a olej i inne płyny wydostały się do jeziora.

W Centrum żeglarskim znajduje się sto dziesięć łodzi. Przetrzymują je tam żaglarze z całej Europy.

- Jedna z jednostek częściowo zatonęła – mówi Sebastian Wypych, dyrektor Centrum Żeglarskiego. – Łódź stała u nas od 2003 roku. Przyprowadził ją Niemiec, który chciał ją remontować. Rozpoczął pracę, ale los nie pozwolił mu dokończyć. Mężczyzna zmarł.

Od tego czasu rozpoczęły się starania o ustalenie spadkobiercy, który mógłby zdecydować, co dalej z wycieczkowcem. Próbowali zlokalizować go najpierw przedstawiciele Pałacu Młodzież, później Centrum Żeglarskiego. Statek pływał pod banderą cypryjską. W tym kraju również nikt nie wiedział, jak pomóc.

Teraz ekspertyzę podtopionego wycieczkowca przeprowadzą nurkowie, którzy obejrzą kadłub i stwierdzą, w jakim stanie jest część znajdująca się pod wodą.

- Po tym zdarzeniu do wody wyciekły ze statku różne płyny eksploatacyjne – opowiada Wypych. – Odpompowaliśmy aż trzynaście cystern. Teraz teren dookoła łodzi zabezpieczyli strażacy. Ułożyli specjalną zaporę, wszystko obłożyli słomą, której zadaniem jest pochłaniać pozostałości po tych substancjach.

Strażacy potwierdzają, że nie ma zagrożenia skażeniem środowiska.

- Byliśmy tam dwa razy, zabezpieczyliśmy teren – przyznaje Mirosław Siewierski. – Obecnie nie ma żadnego zagrożenia. Nie wiemy, jednak czy w zanurzonych częściach wycieczkowca nie ma jeszcze jakichś płynów. Obecnie jednak nic się z niego nie wydostaje i możemy być spokojni. Wciąż nie wiadomo, jak doszło do zatopienia.

Co się stało z łodzią?

Sebastian Wypych zakłada różne scenariusze. Jednym z nich jest to, że lód ścisnął poszycie łodzi, które się rozszczelniło lub przerdzewiało. Kolejnym - że przyczynili się do tego szabrownicy, z którymi zawsze był w tym miejscu problem.

- Mogli, na przykład, odkręcić mosiężne zawory – mówi. – Statek był rozkradany. Nie byliśmy w stanie tego upilnować, choć się staraliśmy. Nocą można wyjść z trzcin, czy podpłynąć łodzią. Są różne sposoby, wobec których jesteśmy bezsilni.

Wciąż nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy wycieczkowca. Nikt nie liczy już na to, że uda się ustalić właściciela. O wszystkim zadecyduje sąd. Jeśli uzna, że Centrum Żeglarskie może rozporządzać mieniem, wrak będzie mógł być odholowany, rozebrany na części, wyremontowany lub sprzedany.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto