MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zegarmistrz ze Szczecina naprawia stare zegarki

Paulina Targaszewska
Zegarmistrz, który ocalił już ponad 200 czasomierzy przed wyrzuceniem do kosza. Wystarczy kilka dni u pana Przemka, aby zabytkowy zegarek wyglądał jak nowy.

Czas to pieniądz - doskonale wie o tym Przemysław Filipkowski ze Szczecina, który jako jedyny w naszym województwie zajmuje się odnawianiem i renowacją starych, czasem nawet zabytkowych zegarków.

Zegarmistrz przez przypadek
Do tej pory na swoim koncie uzbierał ponad 200 czasomierzy uratowanych przed wylądowaniem w koszu na śmieci. Niektóre nie miały szybki, innym brakowało wskazówek, miały przetarcia, pęknięcia i zniszczone tarcze albo koperty. Po kilku dniach spędzonych w pracowni Przemysława Filipkowskiego wyglądają jak nowe.

- Zegarmistrzem zostałem właściwie przez przypadek -opowiada hobbysta. - Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem, podczas wakacji remontowałem jeden z zakładów zegarmistrzowskich w Szczecinie. Przyglądałem się przy tym wszystkim zegarkom i pracy zegarmistrza. Zaciekawiło mnie to, więc sam postanowiłem spróbować. O dziwo okazało się, że mam do tego niezwykłą smykałkę.

Najpierw pan Przemysław naprawiał duże zegarki.
- Bo wszystkie zegarki, bez względu na rozmiar, działają niemal tak samo - tłumaczy pan Przemysław. -Najpierw więc musiałem duży zegar rozkręcić na malutkie kawałki, a potem złożyć go w całość. Z czasem rozmiary zegarków, którymi się zajmowałem, zmniejszały się, a moje umiejętności rosły.

Najlepsze mechaniczne
Od tego momentu minęło 20 lat. W tym czasie pan Przemysław wyjątkowo pokochał stare zegarki. Szczególnie te produkowane przed 1975 rokiem.

- Zegarki produkowane do tego roku były dziełami sztuki inżynieryjnej. Nosiło się je latami. Miały służyć wielu pokoleniom - tłumaczy. - Później przyszedł czas rewolucji kwarcowej, która niemal zniszczyła mechaniczne zegarki. Firmy zajmujące się produkcją zegarków musiały obniżyć koszty produkcji, co oczywiście przełożyło się na niższą jakość. Dlatego pospolite i popularne zegarki sprzed 1975 roku są lepsze od zegarków średniej czy wyższej klasy, które produkuje się obecnie.

Aby stare zegarki uchronić przed wyrzuceniem i zapomnieniem, pan Przemysław postanowił zająć się ich renowacją i restaurowaniem. Czasomierze sprzed lat wyszukuje w internecie, na targach, przynoszą mu je znajomi albo stali klienci.

- To często pamiątki po dziadkach albo zegarki znalezione na strychach - opowiada mężczyzna. - Niektóre odnawiam na zamówienie klienta, inne restauruję i sprzedaję w swojej pracowni. Są klasyczne, bardzo eleganckie i niezwykle trwałe.

Najstarszy zegarek restaurowany przez pana Przemysława pochodził z 1800 roku.

- Odnawiam nie tylko zegarki noszone na nadgarstkach, ale też kieszonkowe, a nawet te wielkie, które znajdują się na wieżach kościołów - mówi zegarmistrz. - Bardzo rzadko zdarza się, że jakiegoś zegarka nie mogę odrestaurować. Ale każdy jest wyzwaniem. Czasem trzeba jednak z innego zegarka wyjąć i oczyścić mechanizm i zamontować go w tym naprawianym.

Za odrestaurowany zegarek vintage zapłacimy od kilkuset do około 2 tysięcy złotych. To niewiele w porównaniu z najdroższymi zegarkami na świecie, które czasem kosztują nawet i milion dolarów.

- Takie zegarki zwykle kupowane są przez bogaczy z Dubaju - mówi pan Przemysław. - Mają zarezerwowanego kupca jeszcze przed wyprodukowaniem. Kiedy taki szalenie drogi zegarek jest już gotowy, trafia w ręce bogatego szczęśliwca, a ten zwykle zamyka go w sejfie i czeka aż zyska na wartości. Wartość tych drogich zegarków rośnie bowiem z roku na rok. To taka inwestycja na przyszłość, trochę jak lokata w banku.

O takim drogim zegarku większość z nas może tylko pomarzyć. Marzy o nim też pan Przemysław. Na liście jego czasomierzy ze snów jest jednak więcej pozycji. Co ciekawe, pan Przemysław sam rzadko nosi na ręku zegarek.
- Sprawdza się tu powiedzenie, że szewc w dziurawych butach chodzi. U mnie jest tak, że zegarmistrz chodzi bez zegarka - śmieje się pan Przemysław. - Mam w domu wiele zegarków, które sam odrestaurowałem, ale szkoda mi je nosić. Nie chcę ich zniszczyć. Cały czas myślę, że może to nie ja jestem ich ostatecznym właścicielem. Może spodobają się komuś, kto zechce któryś z nich kupić. Nie chciałbym sprzedać komuś zniszczonego zegarka.

Płacimy za markę

Ile za dobry zegarek musiałby zapłacić przeciętny Kowalski u pana Przemysława?

- Zegarków na baterie w ogóle nie polecam, bo nie są trwałe. Oczywiście można co jakiś czas zmieniać baterie i je naprawiać, ale to męczące - mówi pan Przemysław. - Warto też wiedzieć, że często do zwykłych zegarków kupowanych w kioskach i tych markowych sprzedawanych w salonach, używa się takich samych mechanizmów za kilkadziesiąt złotych. W salonach zegarki są jednak dużo droższe, bo płaci się za markę. Za dobry zegarek mechaniczny trzeba zapłacić około 10 - 15 tysięcy złotych. Dla zwykłego Kowalskiego to naprawdę sporo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szokująca oferta pracy. Warunkiem uczestnictwo w saunie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto