MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zabijają. Z zazdrości. Pod wpływem impulsu...

Redakcja
Domowy kat nie planuje zbrodni, nie zastanawia się nad karą i nie kalkuluje winy. Uderza a jego cios zwykle okazuje się śmiertelny.

Przypominamy najbardziej wstrząsające zbrodnie rodzinne w Szczecinie z ostatnich dwóch lat.

Zabił żonę, a potem jej szukał

Maj 2007. ul. Szosa Polska. 35-letni Adam Z., mechanik samochodowy, po wojsku, były kierowca pogotowia ratunkowego. Na pierwszy rzut oka spokojny, zrównoważony, niczym nie odstający od ogółu gdyby nie to, że w pamięci szczecinian zapisał się jako zabójca swojej żony.

Motyw? Kłótnia o jej pracę w markecie. Kobieta zdenerwowana rzuca w męża drewnianą tacką, on w odwecie uderza ją metalowym prętem. Przed sądem w ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku zwrócił się do brata zabitej żony.

Ogromnie mi przykro, że powstała taka sytuacja. Sprawy zaszły za daleko – mówił Adam Z.

Biegli psychiatrzy i psycholog nie rozpoznali ani choroby psychicznej, ani upośledzenia umysłowego, ale orzekli, że jego osobowość jest nieprawidłowa. Ciekawych informacji dostarczyli świadkowie: szwagierka i szwagier. Dowiedzieliśmy się, że mąż wychodził po żonę, gdy ta wracała z pracy.

- Zawsze wracali razem do domu - mówiła szwagierka. - Zdziwiło mnie to, że mówił o Lenie (tak nazywano Marylę w rodzinie) w czasie przeszłym. Po tym jak podjęliśmy akcję poszukiwania zadzwonił do mnie mężczyzna, który powiedział, że widział forda transita, którym kogoś porwano. Mieli nim jechać Czeczeńcy. Później zadzwonił ten sam mężczyzna i powiedział, że w krzakach przy drodze na Police coś śmierdzi. Nie wiedziałam wtedy, że to dzwonił Adam Z.

W opinii szwagierki skazany był raczej spokojnym mężczyzną, dobrym ojcem dla dzieci.

- To było w marę dobre małżeństwo, bez patologii – powiedziała.

Według szwagra Adam Z. mataczył od początku.

- Był pewien, że popełnił morderstwo doskonałe - mówił szwagier nie ukrywając wzruszenia. - To bardzo  dobry aktor. Cały czas chodził z uśmiechem na twarzy gdy jej szukaliśmy, nawet policjanci to zauważyli. Zrobił wszystko, by ciało się nie znalazło.

W poszukiwaniach Maryli Z. brał udział również jasnowidz, który powiedział, że zaginiona nie żyje, a jej ciało jest na działkach. Jednak ciało Maryli Z. znaleziono dopiero po dwóch tygodniach. Mąż sam podał miejsce, w którym można je znaleźć.

Nie zdążyła uciec

Grudzień 2007. Śródmieście. 49-letnia kobieta wbiega do baru szybkiej obsługi szukając pomocy. Na jej klatce piersiowej widać kłute rany. Chwilę później okazuje się, że były śmiertelne. Policji udaje się ustalić, że sprawcą był jej mąż.

Kobieta obawiając się go, nocowała u syna. Do spotkania doszło na klatce schodowej, kiedy wychodziła do pracy. 52-latek nie był zaskoczony, kiedy po kilku godzinach został zatrzymany przez policję. Okazało się, że mężczyzna cierpi na chorobę psychiczną.

- Znałam syna tej pani – opowiadała nam dzień po tragedii ekspedientka pobliskiego sklepu monopolowego. - Byłam w sklepie od 6.30. Kilkanaście minut po tym, jak zaczęłam pracę przyszedł do sklepu. Po chwili wrócił i powiedział, że w jego klatce jest krew i czy nie wiem co się stało. Później okazało się, że ofiarą była jego matka.

To była normalna rodzina

Czerwiec 2008. ul. Boguchwały. Tragiczny widok zastali policjanci po wejściu do jednego z mieszkań na Niebuszewie.

Zwłoki 32-letniej Edyty J. ukrył w tapczanie jej mąż. O zniknięciu kobiety policję zawiadomił jej brat, który przez kilka dni nie mógł się z nią skontaktować. Po znalezieniu ciała okazało się że kobieta miała liczne obrażenia głowy i szyi.

Jeszcze tej samej nocy policja ustaliła miejsce pobytu jej męża. Został zatrzymany w niewielkiej miejscowości 100 km od Szczecina. Był pod wpływem narkotyków, ale podczas wstępnej rozmowy z policjantami przyznał się do zabicia żony. Jak mówią sąsiedzi, małżeństwo z trójką małych dzieci w kamienicy na Niebuszewie mieszkało od około 3 lat.

- O Boże! Taka młoda kobieta! – mówiła z niedowierzaniem jedna z sąsiadek, która o tragedii dowiedziała się od nas. – Dobrze ich nie znałam, tylko tak na "dzień dobry". Ale to normalna spokojna rodzina.

Jak relacjonuje sąsiadka, 35-letni Ireneusz J. pracował za granicą a jego żona zajmowała się wychowywaniem dzieci.

- Przyjeżdżał co jakieś 2 tygodnie – dodaje kobieta. – Jeszcze w niedzielę widziałam go z dziećmi w piaskownicy.

Sąsiedzi podobno słyszeli wtedy w nocy jakiś rumor i krótki krzyk kobiety. A potem nastała cisza.

Mężczyźnie grozi 25 lat więzienia, proces sądowy jest w toku.

Zobacz też:

Zabił żonę i schował ją w kanapie. Ireneusz J.: "Coś we mnie pękło"


"To na pewno zabił ojciec!"


Adam Z. skazany. 25 lat za zabójstwo żony


25 lat za zabójstwo żony

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Premier Izraela stanie przed Trybunałem w Hadze? Jest wniosek o areszt

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto