Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wygłodniały amstaff zmasakrował psa

Redakcja
- Amstaff pierwszy zaatakował małego psa. Zagryzł go, przeciągnął przez ulicę na polanę i tam zaczął pożerać - opowiadają mieszkańcy.

We wtorek mieszkańcy Kijewa przeżyli prawdziwy horror. O 11:30, w rejonie ulic Świstaczej i Foczej, amstaff zaatakował innego psa. Wszystko rozegrało się na oczach przechodniów. Pani Maria widziała zdarzenie z okna, bała się wychodzić z domu.

- Ludzie próbowali te zwierzęta rozdzielić, jednak nie udało się – opowiada kobieta. – Amstaff był silniejszy. Zagryzł ofiarę i w pysku zaciągnął na polanę. Tam, na oczach wszystkich ludzi, zaczął pożerać! Był ewidentnie wygłodniały, wcześniej próbował dostać się za ladę do sklepu, wyganiała go sklepikarka. Nie był w stosunku do niej agresywny.

Na miejsce szybko wezwano straż miejską i policję. Byli zszokowani tym, co zobaczyli.

- To był bardzo nieprzyjemne zgłoszenie – opowiada dyżurny straży miejskiej. – Nie tylko z powodu tego, co się wydarzyło. Ludzie, którzy obserwowali zajście zachowywali się naprawdę strasznie. Przychodziły mamy z maleńkimi dziećmi, przepychały się, by pokazać pociechom rozszarpane ciało małego zwierzaka. Sytuacja ta pokazała jeszcze jeden problem: Szczecinowi brakuje hycla. Wezwaliśmy pracowników schroniska dla zwierząt, jednak zanim przyjechali było już po akcji.

Straży miejskiej udało się ustalić właściciela psa-mordercy. Mieszka niedaleko, przy ulicy Jeleniej. Nie chciał z nimi rozmawiać. Powiedział, że będzie rozmawiał tylko z policją. Na miejscu zjawił się patrol. Po krótkim przesłuchaniu mężczyzna zabrał zwierzaka z powrotem do siebie. Twierdził, że nie jest jego właścicielem a jedynie opiekunem. Amstaff miał uciec z zagrodzonej posesji.

- Sprawdziliśmy to i rzeczywiście prawdopodobne jest takie wytłumaczenie – przyznaje Alicja Śledziona z komendy wojewódzkiej. – Wypuściliśmy zwierzaka, bo nie atakował ludzi. W innym przypadku przewieziony by został na obserwację.

Opiekun psa odpowie teraz za niedopełnienie obowiązku odpowiedniego nadzoru nad zwierzakiem. Podlega to karze wykroczeń i może go kosztować nawet pięć tysięcy złotych.

- Mały pies nie żyje, amstaff jak gdyby nigdy nic wrócił do siebie – mówi pani Maria. – Raz uciekł, może zrobić to kolejny raz. Znowu zabije jakiegoś zwierzaka, albo, co gorsze – człowieka.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto