Od 2002 roku obowiązuje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu o następującej treści: „W pomieszczeniach szkoły lub placówki zapewnia się uczniom możliwość pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych”. I rzeczywiście, jak wynika z badań przeprowadzonych przez sanepid, wymogi te spełniają wszystkie skontrolowane (czyli 48,57 procent ogółu) jak dotąd placówki w województwie zachodniopomorskim, od podstawówek po szkoły ponadgimnazjalne. Wyjątkiem było jedno gimnazjum, którego dyrektor w czerwcu nieopatrznie przyznał, że nie zapewnia takich warunków swoim uczniom. We wrześniu jednak zreflektował się i wymogom sprostał.
– Wcale nie jest powiedziane, że to muszą być przestronne szafki – mówi nam pracownik sanepidu. – Chodzi o jakiekolwiek miejsce w szkole, w jakim uczeń może zostawić część swoich rzeczy. Może to być nawet parapet.
– Mam córkę w wieku gimnazjalnym. Teraz jej plecak jest ciężki tylko raz w tygodniu – mówi Jola Mazur. – Znacznie gorzej było w podstawówce. Wówczas na jedną lekcję musiała ze sobą zabierać podręcznik, zeszyt ćwiczeń, atlas i zeszyt.
W szkole, do której uczęszczała córka Joli, zapewnione były szafki na podręczniki. Jednak uczniowie najczęściej wykorzystywali je jako szatnie na buty i kurtki.
– Tak czy siak moja córka musiała wracać ze szkoły z wypełnionym tornistrem, bo nauczyciele zadawali zadania domowe raz z zeszytu ćwiczeń, raz z podręcznika – mówi Jola. – Kiedy patrzyłam na te małe dzieciaczki i ich ogromne plecaki plus pałętający się worek na WF i jakąś torbę z rzeczami na technikę, to byłam zdziwiona.
Córka Magdy chodzi do pierwszej klasy jednej ze szczecińskich szkół podstawowych.
– Co prawda nie każdy uczeń ma w ten placówce swoją własną szafkę, ale to nie stanowi wielkiej problemu – zapewnia matka. – Podpisane przez uczniów podręczniki są dostępne cały czas w klasie. Moja córka nie musi ich dźwigać codziennie do domu.
Szafki zapewnia też szkoła, w której uczy się córka Teodory.
– Nie brak miejsca na przechowywanie podręczników jest tutaj problemem. Nie winiłabym nauczycieli ani dyrektorów szkół. Oni starają się jak mogą, żeby dzieciakom było lżej. Wina leży po stronie wydawnictw i autorów programów nauczania. Zbyt wiele jest osobnych podręczników, zeszytów ćwiczeń. Wiele wiedzy można zawrzeć w mniejszej ilości publikacji. Ale liczy się rynek, a nie zdrowie dziecka – uważa Teodozja.
Maciek Górski, pierwszoklasista, w swojej szkole podstawowej ma własną szafkę. Mimo to spotykamy go wychodzącego wraz z mamą po lekcjach z ogromnym tornistrem na plecach, wypełnionym niemal po brzegi.
– Oczywiście, większość książek zostaje w szkole – mówi Anna Górska. – Ale wiadomo, że kiedy są do zrobienia zadanie domowe, Maciek musi zabrać ze sobą kilka zeszytów, zeszytów ćwiczeń czy podręczników, musi też spakować sobie piórnik. A to trochę waży.
– Prawie każde dziecko ma u nas swoją szafkę na podręczniki i przybory szkolne – mówi Barbara Matczak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 63 z Oddziałami Integracyjnymi w Szczecinie. – W szafkach pozostawiają niepotrzebne podręczniki.
Takiego wyposażenia brakuje w Szkole Podstawowej nr 74 w Szczecinie.
– Za to zapewniamy uczniom przynajmniej jeden podręcznik na ławkę podczas lekcji – mówi Małgorzata Łabuń, dyrektor SP 74.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?