Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widziałam ich tylko raz w życiu

Redakcja
Nie wiem nawet jak mają na imię. Te spotkania trwają kilka minut, ale w tym czasie o ludziach można dowiedzieć się więcej niż przez wiele godzin.

Środa, godz. 20.45. Izba przyjęć szpitala przy ul. Arkońskiej. Starszy pan siedzi na wózku inwalidzkim. Siwe długie włosy delikatnie spadają na ramiona. Mężczyzna jest wyraźnie zniecierpliwiony, oczekuje na wyniki badań.

– Gdzie jest moja wnuczka? – pyta zdenerwowany.

Łzy napływają mu do oczu, próbuje się podnieść, ale pielęgniarka nie pozwala. Starszy pan jest bardzo osłabiony, może się przewrócić. Zastanawia się chyba nad tym, co się stało.

– Nauczyciel, mój Boże, a teraz w szpitalu na wózku siedzi – mówi trochę zawstydzony, a trochę wściekły. – Umysł wciąż sprawny, ale ciało coraz częściej odmawia posłuszeństwa.

Znów płacze. Prosi nieznajomych oczekujących na izbie przyjęć, żeby zadzwonili do jego wnuczki.

– Miała już tu być, mieszka niedaleko. Zadzwońcie do niej, niech tu przyjedzie.

Pacjenci próbują uspokoić dziadka. To jednak nie przekonuje starszego pana. Rozpacza coraz bardziej. Po chwili wchodzi młoda, ładna kobieta.

– Jesteś, nareszcie – mówi głośno pan na wózku.

Wnuczka zabiera dziadka. Chyba na oddział, mają zatrzymać go w szpitalu. Z tego, co mówiły pielęgniarki można się domyślić, że starszy pan ma złe wyniki badań.

Bolała nóżka

Unii Lubelskiej, sobotni wieczór. W izbie przyjęć około dwudziestoletnia dziewczyna. Coś stało się jej z nogą. Może skręcona, a może złamana. Panika i płacz sugerują, że to jednak coś poważniejszego. Na wizytę musi poczekać, bo tuż przed nią trafił tu mężczyzna, który nieuważnie obchodził się z piłą. Teraz lekarze próbują przyszyć mu rękę.

Dziewczyna jest coraz bardziej zniecierpliwiona.

– Boli, coraz bardziej boli i puchnie – mówi na głos, jakby chciała, żeby któryś z lekarzy usłyszał jej płacz i przybiegł natychmiast z pomocą. – Ja już nie wytrzymam.

Za chwilę jednak trochę się uspokaja i zaczyna śmiać z tego co się stało.

– To trzeba być tobą, żeby potknąć się na schodach o kapcia – śmieje się jej chłopak. – No już daj spokój, nie płacz, wszystko będzie dobrze.

Dziewczyna wchodzi do gabinetu. Gdzieś obok leży mężczyzna po operacji przyszycia ręki.

Chwilę później przed szpital podjeżdża karetka. Ratownicy prowadzą pacjenta, który ledwo trzyma się na nogach. Jest cały zakrwawiony, nos już do niczego się nie nadaje, ma wacik, żeby krew nie tryskała jeszcze bardziej.

– Pobił się z kim? – pyta jedna z oczkujących na przyjęcie kobiet.

Chłopak sam nie odpowie, jest straszliwie pijany. Do tego brudny, zakrwawiony, ma podarte ubranie. Na pewno wziął udział w bójce.

Ratownik sadza go na ławce, ale mężczyzna się osuwa. Nie ma siły utrzymać równowagi nawet na siedząco. Zajmuje dwa, albo nawet trzy miejsca, co wyraźnie oburza oczekujących w izbie przyjęć. Teraz dopiero dokładnie widać, że ma rany, draśnięcia od noża. Po kilku minutach z gabinetu wychodzi dziewczyna ze spuchniętą nogą. Jest jeszcze bardziej zapłakana.

– I co? I co? – pyta zaniepokojonych chłopak.

Dziewczyna jest wyraźnie wściekła. Teraz już nie próbuje nawet opanować płaczu.

– Powiedzieli, że mam wziąć tabletkę przeciwbólową i leżeć. Że niby nawet zwichnięta nie jest. Wyobrażasz sobie? Przecież to jakiś skandal.

Bo nie sprzątnęła wiadra

Izba przyjęć, ul. Arkońska. Poniedziałek, godz. 22.30. Pogotowie przywozi staruszkę. Od razu trafia do gabinetu. Pogotowie musiało ją zabrać bardzo szybko, bo pani ma na sobie podomkę i kapcie. Już po chwili pielęgniarka przywozi starszą pani na wózku na izbę przyjęć.

– Zadzwoniliśmy już po pani córkę, zaraz przyjedzie – tłumaczy jej pielęgniarka. – Za chwilę będzie pani mogła pojechać do domu.

Staruszka siedzi w wózku z głową spuszczoną, bardzo smutna. Zaczyna coś opowiadać, ale tak cicho, że nikt jej nie słyszy. Dopiero, kiedy zaczyna płakać, wszyscy milkną i wsłuchują się w jej słowa.

– Bo ja przecież nie chciałam. Postawiłam to wiadro i zapomniałam sprzątnąć. A zięć też nie zauważył. No przecież nie chciałam, ja nie zrobiłam tego specjalnie. Nie chciałam.

Na sali zapada grobowa cisza. Starsza pani mówi bardzo cichutko, zupełnie jakby chciała pożalić się jakiejś niewidzialnej osobie.

– No i się przewrócił. Ze złości chyba rzucił się na mnie i tak mocno rzucił na ścianę. O Boże, Boże… Tak to jeszcze nigdy nie bolało. Nie mogłam oddychać.

Wszyscy wstrzymują oddech, jakby zastanawiając się, czy to co mówi starsza pani jest prawdą. A jeśli tak, to co zrobić, jak jej pomóc i komu o tym powiedzieć.

– Przecież dach nad głową im daję, a on tak mnie traktuje.

Nagle wchodzi kobieta w średnim wieku, bardzo zadbana, elegancka. Chwyta za wózek.

– Chodź mamuś, już dobrze. Jedziemy do domku.


od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto