Urzędnicza fatamorgana

Oczekiwane przez mieszkańców znaki ograniczające ruch pojazdów ważących więcej niż 3,5 tony pojawiły się nagle. Na tyle nagle, że sami urzędnicy, którzy zdecydowali o ich ustawieniu, nie mogli się połapać gdzie i dlaczego stoją. Wywołali chaos na drogach.

Po południu przed sklep z kryształami przy ulicy Puckiej podjechało kilka autokarów z duńskimi turystami. Przyjechali kupić pamiątki z podróży po Polsce. Po chwili przed sklep podjechał policyjny patrol. Na Puckiej obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów ciężarowych, o czym informuje znak przy wjeździe w ulicę.

– Policjanci przez głośniki przegonili turystów – twierdzi pani Halina, właścicielka sklepu. – Duńczycy wsiedli do autobusów i odjechali. Nie wiedzieli co się stało.

Kierowca autokaru stwierdził, że przywozi wycieczki pod sklep od kilku lat i nigdy nie było żadnych problemów.

– Policjanci kazali nam zaparkować w innym miejscu, ale od kilku dni już nikt się nas nie czepia. To dziwne, w Niemczech nie mamy takich trudności –mówi.

Według policji sytuacja wyglądała inaczej.

– Patrol przez tłumacza przekazał kierowcom, że muszą zaparkować gdzie indziej – mówi podinsp. Jarosław Czaja z komisariatu w Dąbiu. – Wszystko odbyło się kulturalnie.

Pani Halina była zaskoczona zakazem obowiązującym na Puckiej.

– W ubiegłym tygodniu znaku jeszcze nie było, pojawił się nagle – dodaje pani Halina. – Nie wiemy co o tym myśleć, przecież powinniśmy zostać wcześniej powiadomieni.

Gdy pierwszy raz skontaktowaliśmy się z Zarządem Dróg i Transportu Miejskiego, urzędnicy stwierdzili, że nic nie wiedzą o tej sprawie i nie wydali decyzji o ustawieniu znaku.

– To samowolka – powiedziała w poniedziałek Marta Kwiecień– Zwierzyńska, rzecznik ZDiTM. – Sprawdziliśmy firmę, która robi dla nas znaki, to rzeczywiście jest ich produkt. Jednak jego średnica jest większa od tych zamawianych przez nas.

Firma wynajmowana przez ZDiTM potwierdziła, że co najmniej od stycznia nie otrzymała zlecenia na stawianie znaków na Puckiej. Urzędnicy z wydziału gospodarki komunalnej nie potrafili odszukać ani wniosku, ani decyzji w sprawie jego ustawienia. Twierdzili, że nie powinien stać na Puckiej. Z kolei od pracowników firmy, której ZDiTM zleca produkcję, dowiedzieliśmy się, że nie ma problemu z zamówieniem dowolnego znaku drogowego przez osobę prywatną. Decyzja o jego ustawieniu należy jednak do zarządcy drogi.

Do wtorku nie było wiadomo, kto organizuje ruch w Dąbiu i ustawia znaki. Jednak rankiem z urlopu wrócił Grzegorz Pszczoliński, który w ZDiTM o ruchu drogowym na Prawobrzeżu wie wszystko. Według jego informacji, to właśnie Zarząd Dróg, na zlecenie wydziału gospodarki komunalnej, ustawił na Puckiej znak zakazu ruchu pojazdów ciężarowych. Pszczoliński twierdzi, że znak stanął tam 30 maja.

– Było to związane z planami ograniczenia ruchu ciężarowego w Wielgowie oraz Dąbiu – twierdzi Pszczoliński. – Taki sam znak ustawiliśmy w ulicy Tczewskiej.

Dowiedzieliśmy się również, że w miniony piątek wojewoda zachodniopomorski zniósł zakaz.

– Kontrola w Urzędzie Miejskim wykazała szereg nieprawidłowości – wyjaśnia wojewoda Robert Krupowicz. – Doszło do paradoksalnej sytuacji. Pojazdy wielkogabarytowe nie mogły wjechać ani wyjechać z Dąbia oraz Wielgowa. Przedsiębiorcy zostali pozbawieni możliwości transportu.

Decyzja wojewody wchodzi w życie natychmiast, co oznacza, że znaki, a z nimi zakaz, znikną w ciągu tygodnia.