Własnymi rękoma zbudował go Mirosław Szylar. - Pracy było mnóstwo, ale się opłaciło - cieszy się szczecinianin, który ma już nowe pomysły.
Posiada osiemnaście dołków. Każdy z nich ma nazwę. Wśród nich jest m.in. Big Cyc, Wulkan, Opona, Koszykówka i Skocznia. Dwa pierwsze powstały osiemnaście lat temu. Właśnie tyle lat kończy pierwszy szczeciński Mini Golf. Trudne początki Osiemnaście lat temu miejsce, w którym obecnie znajduje się Mini Golf, nie cieszyło się dobrą opinią.
– Dawniej rosły tu wysokie chwasty – opowiada Mirosław Szylar, jeden z właścicieli. – Było ciemno, niebezpiecznie i trochę odrażająco. Lubili tu przesiadywać okoliczni chuligani. Pełno było papierów i butelek, dlatego kiedy przejęliśmy ten teren okoliczni mieszkańcy bardzo się ucieszyli.
Najpierw pan Mirosław uruchomił ciuchcię, która wozi dzieci wokół Jasnych Błoni.
– Stworzyłem tę lokomotywę, żeby zarobiła na Mini Golfa – mówi mężczyzna. – Pomysł był strzałem w dziesiątkę. Ciuchcia działa i cieszy się popularnością do dziś.
Pan Mirosław budował Mini Golfa własnymi rękoma. Pomagali mu pozostali współwłaściciele, przyjaciele i rodzina.
– Pracy było mnóstwo, bo cały obszar był bardzo zaniedbany – opowiada mężczyzna. – Z tej zarośniętej polany wywieźliśmy aż 17 ton śmieci.
Pojawiły się pierwsze ławeczki, dołki i latarnie. Nawieziono 120 ton kolorowych kamyczków. Mieszkańcy bali się jednak nowości.
– Przez pierwsze trzy lata ludzie zaglądali tu tylko przez płot – opowiada Szylar. – Myśleli, że to zabawa dla dzieci. Potem przekonali się, że golf jest dla każdego. Teraz przychodzą do nas kilkuletnie maluchy, młodzież, a nawet emeryci. Wszyscy świetnie się bawią.
Po kilku latach Mini Golf na stałe wpisał się w krajobraz Parku Kasprowicza. Wciąż jednak nie każdy wiedział o jego istnieniu.
– Zabawna sytuacja spotkała kiedyś niemieckich turystów – wspomina Szylar. – Poszli do urzędu miasta z pytaniem, gdzie w Szczecinie można znaleźć pole golfowe lub mini golfa. Odpowiedziano im, że nic takiego u nas nie funkcjonuje. Niemcy poszli więc pospacerować po parku i na nas trafili. Bardzo się dziwili, że w urzędzie miasta o nas nie wiedzą, a przecież magistrat znajduje się tak blisko.
Prawdziwa latarnia
Teraz Mini Golfa zna już większość mieszkańców. Dziennie potrafi tu przyjść nawet 200 osób. Mogą pograć, zjeść coś smacznego lub odpocząć w ogródku. Biorą też udział w corocznych mistrzostwach.
– Jesteśmy otwarci od pierwszego dnia wiosny do ostatniego ciepłego miesiąca – mówi Szylar. – Zdarzało się, że funkcjonowaliśmy nawet w grudniu. Wszystko zależy od pogody. Dawniej chciałem, żeby obiekt żył cały rok. Planowałem uruchomić w zimę lodowisko, ale okoliczni mieszkańcy się na to nie zgodzili.
Udało się jednak wprowadzić w życie inne pomysły. Obecnie trwa budowa nowej kawiarni, która będzie funkcjonować na terenie Mini Golfa. Jeśli pozwolą na to fundusze będzie działać już w przyszłym sezonie. Pojawi się też nowy dołek z latarnią morską.
– Kiedy gracz trafi do niej piłeczką, latarnia zaświeci się jak prawdziwa – mówi Szylar. – Oczywiście wszystko zbuduję sam. Z czasem będą się też pojawiać kolejne nowości. Ale to tajemnica.
Wszystkie dołki i przeszkody pan Mirosław Szylar zbudował własnoręcznie. W tym roku pojawiła się twierdza z mostkiem na łańcuchach.
Fot. Andrzej Szkocki
Paulina Targaszewska
[email protected]
Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook
Jak przygotować się do rozmowy o pracę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
