– Co to za strajk, na który wszyscy są przygotowani – powiedział nam jeden z pracowników MZK. – Musimy działać z zaskoczenia, tak by miasto odczuło konsekwencje tego, że tramwaje nie jeżdżą.
Tak niezadowolona ze swoich pensji załoga MZK komentuje fakt, że mimo zapowiedzi strajku – tramwaje wyjechały na tory. Szczecinianie odetchnęli, ale to może nie być koniec niespodzianek.
We wtorek związki zawodowe Miejskich Zakładów Komunikacji ogłosiły pogotowie strajkowe. Związkowcy stwierdzili, że jeśli nie zostaną zrealizowane ich żądania, w niedzielę tramwaje mogą nie wyjechać na ulice. Skończyło się na groźbach, ale do porozumienia z dyrekcją MZK nie doszło. Strajk może być więc ogłoszony w każdej chwili. Związkowcy nie chcą już mówić, kiedy tramwaje przestaną kursować.
– Nie chcemy strajku, ale jesteśmy do niego zmuszeni – twierdzi Bogdan Rojek, jeden ze związkowców. – Skoro nikt nie chce z nami rozmawiać, będziemy działać.
Jak mówi Bogdan Rojek, w grudniu 2007 roku do zarządu MZK trafił wniosek z prośbą o wzrost wynagrodzeń.
– Żądaliśmy 30 proc. podwyżki – opowiada związkowiec. – Po negocjacjach obniżyliśmy nasze żądania do 15 proc., czyli 300 zł.
Dyrekcja MZK nie zgodziła się na to i zaproponowała podwyżki płac o 90 zł (dla motorniczych) i o 50 zł (dla pozostałych członków załogi). Związkowcy twierdzą, że to za mało i chcą strajkować.
Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego zapewnia, że jest na to przygotowany. W pogotowiu są autobusy, które w razie potrzeby wyjadą na szczecińskie ulice zamiast tramwajów.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?