Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O podziemiach III Rzeszy. Weź udział w konkursie

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
Fot. Marcin Bielecki
Rozmowa z Jerzym Rostkowskim, eksploratorem i autorem książek dotyczących II wojny światowej, który odwiedził Szczecin.

- Skąd u Pana pasja w tropieniu tajemnic III Rzeszy?

- Ludzie zbierają znaczki, monety, a ja od zawsze zbierałem fakty. To tak jakbym znajdował fragmenty puzzli, które później zaczęły się układać całość. Jestem gadułą, zacząłem pisać i tak wyszło, o czym czytelnicy mogą się przekonać.

- Jest Pan z wykształcenia historykiem? - Nie, znam się na handlu zagranicznym i reklamie, z zamiłowania jestem także stolarzem. Poza tym moja pasją jest historia. Mam rzadkie szczęście, że robię to co kocham.

- Czy odkrył Pan niezwykłą tajemnicę?

- Udało się trochę rzeczy odnaleźć, na przykład odnalezienie w Szczawnie – Zdroju laboratoriów Hubertusa Strugholda (lekarz, zbrodniarz wojenny, prowadził badania z wpływu aeronautyki na organizm człowieka, wykorzystując więźniów z obozu Dachau – przyp. red.) Mówiono od lat w Polsce o kompleksie obiektów, szukałem ich pod ziemią, jednak po kilku pobytach w Szczawnie – Zdroju, gdy skontaktowałem się z ludźmi, którzy znali opowieści o uzdrowisku z czasów wojny, to dzięki nim trafiłem na ślad. Oni mi pokazali komory do obniżania ciśnienia w sanatorium. Tu pracowała ekipa naukowców z Berlina, czyli grupa Strugholda. Za najbardziej doniosłe uważam jednak odkrycie, które zawarłem w książce „Rozkaz – zapomnieć”, która dotyczy bitwy pod Pszczyną w 1939 roku, boju nieprzygotowanej piechoty polskiej z niemieckimi czołgami, czyli walk 16 pułku piechoty z Tarnowa. To nieprawdopodobna historia kpt. Alfreda Mikre (dowódca 2 batalionu 16 pp, który poległ pod Pszczyną 2 września 1939 roku – przyp. red.), o którym mówiono, że był mordercą spod Pszczyny, a niektórzy mówili, że zwariował, bo wyprowadził w pole nieprzygotowana piechotę. Dotarłem do faktów i świadków, które mówią wyraźnie: dostał czterokrotny rozkaz, zaczęło się od rozkazu telefonicznego - nie uwierzył, bo myślał, że Niemcy podpięli się pod linię. Przyjechał goniec, wreszcie pojawił się adiutant dowódcy pułku, w tym momencie zaczął przygotowywać się do ataku. Wreszcie przyjechał dowódca pułku i oznajmił mu, że może zostać w lesie, powiedział: „nie musisz dowodzić z pola walki”. Odmówił, powiedział, że skoro jego chłopcy idą na śmierć, on będzie z nimi. Mnie te słowa powtórzyły trzy żyjące nadal osoby. Konsekwencja była taka, że prześladowana rodzina „mordercy spod Pszczyny” uległa rozbiciu. Jego żona prowadziła punkt kontaktowy wywiadu ZWZ. Teraz po publikacji z niesławy całej rodziny zrobiła się sława i chwała.

- W jednym z wywiadów powiedział Pan, że Niemcy byli o krok od wygrania wojny: zabrakło niewiele czasu na wynalezienie paliwa do rakiet dalekiego zasięgu... - Niemiecka rakieta A9/A10, następczyni rakiety V2 była oblatana, przeleciała zaledwie 5 kilometrów i spadła na poligon w Czechach, bo tyle miała przelecieć. Była to jedna z najtajniejszych broni. Znamy dziś jej rysunki, brakowało tylko odpowiednio kalorycznego paliwa. W dokumentach FBI znajduje się meldunek o aresztowaniu dwóch niemieckich szpiegów, którzy na Empire State Building podłożyli radiostację, ale nie miała ogromnego zasięgu i wysyłała krótkie sygnały. Była to radiostacja naprowadzająca. Plany bezpośredniego ataku były zawansowane. Wyobraźmy sobie sytuację, że Niemcy mieli takie rakiety, które spadają na Nowy Jork, Moskwę, zabija siłę żywą w Londynie, spadają na Paryż. A dlaczego Nowy Jork a nie Waszyngton? Prezydent USA musiał przeżyć i złożyć podpis pod kapitulacją. Oczywiście to tylko moja teoria, ale jakże prawdopodobna w świetle dokumentów, które znamy.  

- Jak Pan ocenia polskie środowisko eksploratorów? - Problem wygląda następująco, tak samo jak na Dolnym Śląsku, tak też tutaj widzę podział środowiska eksploracyjnego. Sam się śmieję, mówię: ludzie wymieńcie doświadczenia, bo w waszych wiadomościach jest ogromna siła. W momencie, kiedy ze sobą konkurujecie, jest to strata. A już spotkałem się z sytuacją, że goście z zza Zachodniej granicy podrzucają spreparowane dowody poparte dokumentami. Podobnie wyczuwam w Szczecinie. Byłem w waszych podziemiach: są piękne, ale dlaczego tak mało ludzi o nich wie? Dlaczego Sandomierz zarabia krocie za zwiedzanie podziemi. Gdzie sklepiki, hoteliki, infrastruktura. Musimy mieć także fachowców, którzy przygotują bezpiecznie zwiedzanie podziemi. Turystyka podziemna jest coraz bardziej popularna. Polacy z Niemiec usiłują robić eksplorację podziemi, bo w Niemczech wiedzą, że się to opłaca. Są już znane przypadki, że u włodarzy gmin i miasta pojawiali się niemieccy przedsiębiorcy i oferowali pomoc za własne pieniądze. Oferują zwiększenie atrakcyjności miasta w zamian jednak za zyski z turystyki. Wolę jednak, żebyśmy to my mieli zyski.

- To co rozpala najbardziej wyobraźnię to słynny tunel pod Odrą w Szczecinie, czy Pana zdaniem istniał naprawdę? - Nie lubię konfabulacji i nie wiem, to na razie piękna legenda, którą można wykorzystać marketingowo. Natomiast technologicznie, to było do wykonania. Niemcy robili bardziej skomplikowane konstrukcje. Zachowane poniemieckie tunele, które istnieją w pobliżu zbiorników wodnych są suche. Sprawdzaliśmy namacalnie twardość betonu jednej z siłowni w Górach Sowich: ten beton jest bardzo twardy i nie przepuszcza wody. Wracając do tunelu pod rzeką, czy taka budowla była Niemcom potrzebna? Nie wiem, chociaż o tej części kraju nie wiem zbyt dużo.

- W ostatniej książce pisze Pan o Werwolfie, ostatnio historycy powątpiewają w faktyczny rozmach tej akcji, spotkałem się z opinią, że mit Werwolfu powstał dlatego, żeby ukryć zbrodnie sowieckie... - Mogło tak być, wcale tego nie neguję, to bardzo prawdopodobne mit Werwolfu mógł być stworzony przez lokalnych dowódców sowieckich, kryjących zbrodnie swoich żołnierzy. Tutaj Werwolf obawiał się działać, bo wojska sowieckie były silne i to maruderzy mogli dokonywać większości zbrodni na tym terenie. Niemieckie podziemie bardzo szybko zakończyło działanie. Jeśli chodzi o Dolny Śląsk, Werwolf działał do późnych lat pięćdziesiątych, na to są dokumenty milicji, urzędu bezpieczeństwa.  

Rozmawiał Marek Jaszczyński

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto