Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nieustraszeni Lila i Łukasz

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Pili koktajl ze zmiksowanych uszu, oczu i wątroby świni. Musieli się uwolnić z łańcuchów, którymi byli związani cztery metry pod wodą.

Lilianna Nogal mieszka na Niebuszewie, Łukasz Bogusławski na Pomorzanach. Lila jako mała dziewczynka uwielbiała wspinać się po drzewach i skałach. Łukasz kochał niebezpieczną jazdę rowerem. Jako dorośli zrealizowali marzenia i spróbowali sił w programie telewizyjnym, którego wiele osób boi się nawet oglądać. Zadania, jakie wykonują jego uczestnicy, są tak samo niebezpieczne, co przyprawiające o obrzydzenie.

Mózg zmiksowany

– Obejrzałam amerykański odcinek, w którym koń ciągnął piękną blond modelkę po ziemi. Kobieta szorowała brzuchem po błocie – wspomina Lila. – Byłam strasznie zaskoczona, bo blondynka wygrała tę konkurencję. Na zakończenie programu na ekranie pokazała się tablica z informacją, że szukają chętnych do polskiej edycji. Bez wahania wysłałam smsa.

Wygrana blondynki nie była tak ważna dla Łukasza.

– Był to jedyny program, który wymagał od uczestników zaangażowania, sprawności i inteligencji – mówi. – Pozostałe reality show mi nie odpowiadały. Uwielbiam sytuacje ekstremalne. Właśnie to skłoniło mnie do wysłania smsa.

W eliminacjach wystartowało 55 osób. Dostali polecenie, że mają się odświętnie ubrać, ponieważ będą kręcone wizytówki programu. Wszyscy pojechali na pole, gdzie czekała niesamowita uczta. Każdy mógł jeść i pić bez ograniczeń. Nasi szczecinianie na szczęście jedli z umiarem.

– To nas uratowało – wspomina Łukasz. – Zjadłem trochę warzyw i owoców. Inni jedli bez umiaru. Była fantastyczna atmosfera. Rozmawialiśmy, opowiadaliśmy kawały a tu nagle wszedł... Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.

Wtedy okazało się, że on będzie prowadzącym. Przedstawił uczestnikom pierwsze zadanie. Mieli się przebrać w specjalne stroje i przebiec pewien dystans.

– Wszędzie uskoki, piach, zakręty – kontynuuje Łukasz. – Musieliśmy przedostać się przez staw, w którym pływały zdechłe śledzie.

Wtedy po raz pierwszy Lila pokazała, że będzie faworytem. Tylko jedna dziewczyna okazała się od niej lepsza. Łukasz dobiegł piąty.

Kolejny etap eliminacji miał inny charakter. Uczestnicy musieli wypić koktajl ze świni.

– Były tam m.in. wątroba, mózg, uszy i krew – wspomina Lila. – Wszystko zostało przy nas zmiksowane. Nie bałam się. Przeszłam dalej, podobnie Łukasz.

Dziesięć kurzych łapek

Finałową 30 podzielono na pięć grup. W każdej znalazło się trzech mężczyzn i trzy kobiety. Tylko jedna osoba z szóstki dostawała bilet do Argentyny – na wielki finał. Pech chciał (albo organizatorzy), że szczecinianie znaleźli się w jednej grupie. Już wtedy było wiadomo, że jedno z nich odpadnie.

– Pierwsze zadanie dostaliśmy w środku nocy – wspomina Lila. – Zawieźli nas na basen i kazali się przebrać. Następnie skuli łańcuchami i zatrzasnęli na nas ogromną ilość zamków. Musieliśmy skoczyć z trampoliny do basenu i na głębokości kilku metrów, pod wodą, uwolnić się z łańcuchów. Otworzyłam pięć zamków. Łukasz sześć.

Kolejna konkurencja była dla osób, które nie brzydzą się robactwa. Uczestnicy mieli wyciągnąć z akwarium przysypane robakami, dżdżownicami i karaluchami kurze łapki i przenieść je zębami do pojemnika obok.

– Mnie to nie rusza – mówi Łukasz. – Nie boję się robaków. Wiedziałem, że kilka z nich z pewnością dostanie mi się do ust. Może je nawet połknę. Wszystko było w porządku do momentu, kiedy podszedłem do akwarium i się nachyliłem. Okropny smród i niemiły widok.

Wtedy Lila ponownie pokazała, że pod powłoką delikatnej dziewczyny kryje się kobieta, przed którą nie ma rzeczy niemożliwych. W ciągu dwóch minut wyciągnęła 10 kurzych łapek. Tym samym zapewniła sobie wyjazd do Argentyny.
 

13 pięter nad ziemią

Do Argentyny wylecieli w lipcu. Na miejscu szybko zostali poddani pierwszej próbie. Wsiedli do busa i z zawiązanymi oczami pojechali przed siebie. Dotarli do ogromnego wieżowca.

– Wjechaliśmy na trzynaste piętro. Dostaliśmy przyssawki i po zewnętrznej ścianie musieliśmy z ich pomocą przejść kilka metrów. Konkurencję ukończyły trzy osoby, w tym ja – mówi Lila.

W lokomotywowni odbyła się kolejna próba. Na podłodze leżała czarna szmata.

– Pod nią było potłuczone szkło. Musieliśmy rzucić kamieniem w szklaną ścianę, na której umieszczone były liczby. Kto ile trafił – taki miał dystans do przebycia. Mierzyłam w dwójkę, trafiłam w piątkę. Ale bez problemu przeszłam pięć metrów.

Nie skończyło się dobrze. Lila pokaleczyła nogi. Przez kolejne dni odczuwała ból. Kontuzja stawiała pod dużym znakiem zapytania jakość występu w kolejnej konkurencji. Ponownie był to basen.

– Rany przeszkadzały, ale nie do tego stopnia, bym sobie darowała – wspomina Lila. – Dla mnie było to najtrudniejsze zadanie. Była noc i minusowa temperatura. Musieliśmy się rozebrać i wskoczyć do „wywierconego przerębla”. Tam trzeba było zanurkować i zebrać jak najwięcej chorągiewek umieszczonych na kilku poziomach. Powietrza starczyło zaledwie na 10 sekund. Zebrałam trzy patyczki i wygrałam. Dopiero wtedy uwierzyłam w swoje siły. Do końca pozostały tylko trzy zadania.

Do konkurencji z helikopterem nieustraszona ze Szczecina podeszła jako ostatnia. Do maszyny przywiązano ją za nogi. Musiała zebrać jak najwięcej chorągiewek umieszczonych nad jeziorem. Do szczęścia zabrakło zaledwie sześciu sztuk.

– Pilot za bardzo rzucał maszyną. Fruwałam daleko od chorągiewek. Odpadłam. Było mi bardzo przykro.

Dziś oddają się pracy

Dzisiaj po „Fear Factor” pozostały zdjęcia i wspomnienia. Lila i Łukasz wrócili do normalnego życia. Dziewczyna studiuje i prowadzi salon kosmetyczny. Oprócz tego pracuje w reklamie i jest fotomodelką. Łukasz został policjantem.

Oboje zapamiętają tę przygodę do końca życia.

– Jestem dumna, że wzięłam udział w tym programie – zdradza dziewczyna. – Była to największa przygoda mojego życia. Mama do dziś nie może wyjść z podziwu. Zaraz po powrocie chciała, bym powiedziała jej, jak było. Przetrzymałam ją jednak do emisji programu w telewizji. Czekała trzy miesiące. Dopiero wtedy dowiedziała się przez co przeszłam.

Podobnie mama Łukasza.

– Była bardzo szczęśliwa – mówi policjant. – Ciężko się jej patrzyło, ale wiedziała, że to tylko zabawa. Słyszeliśmy od ludzi, że jesteśmy świrami i zrobimy wszystko dla pieniędzy. Są w błędzie. Udział w programie był tylko zabawą.

Zdjęcie: Nieustraszeni dziś – Lila prowadzi salon kosmetyczny i jest fotomodelką. Łukasz został policjantem.

Przygotował: Andrzej Kus

Zdjęcie: Lila z prowadzącym „nieustraszonych” Romanem Polko

Fot. Archiwum

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto