Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Kulinaria: Bałtycki rokitnik leci do Paryża

MM Trendy
MM Trendy
Aleksandra Lekan z Wine Bar Cafe „Niebo”
Aleksandra Lekan z Wine Bar Cafe „Niebo” Sebastian Wołosz
Aleksandra Lekan z Wine Bar Cafe „Niebo” jako jedyna Polka będzie reprezentować nasz kraj na I międzynarodowym konkursie kulinarnym „Les Chefs en Or” w kategorii profesjonaliści. Eliminacje wygrała z najlepszymi.

Tekst: Bogna Skarul / Foto: Sebastian Wołosz

To konkurs organizowany przez Selgros Cash&Carry (TransGourmet), którego finał odbędzie się w listopadzie w Paryżu. Nagrodą ma być 10 tysięcy euro w gotówce i prezenty warte kolejnych kilka tysięcy euro. W połowie września Ola jedzie jeszcze na tygodniowy staż w „Christian's Baker House” Krystiana Zalejskiego, który jest jednocześnie szefem „The Culinary Institute in Selgros, HoReCa Team”, gdzie będzie pod jego okiem zdobywać ostatnie szlify. Później będzie Paryż.

Niebiański dorsz

Ola przeczytała o konkursie w jednym z branżowych czasopism. Długo się zastanawiała czy wystartować. Eliminacje nie były łatwe.

- Zdecydowałam się po rozmowie z córką generała Władysława Andersa, która wiosną tego roku, po obiedzie u nas powiedziała do mnie, że takiego dorsza jak w „Niebie” jeszcze w Polsce nie jadła - opowiada Ola. - Przyznałam się, że chcę wziąć udział w konkursie. Wręcz nakazała mi wystartować!

Eliminacje były dwuetapowe. Najpierw trzeba było przysłać przepis i zdjęcie przygotowanej potrawy. W daniu trzeba było użyć turbota, seler i bulwy ziemniaka.

- Postawiłam na smak regionalny - opowiada. - Użyłam soku z rokitnika, rośliny która rośnie tylko nad Bałtykiem.

Przepis się spodobał. Dopiero później Ola dowiedziała się, że wybrano trzy (jej i jeszcze dwóch profesjonalnych kucharzy) z ponad 60 nadesłanych propozycji.

Jak przegrać, to efektownie

Drugi etap odbył się w Poznaniu w „Christian's Baker House”. To właśnie po tej rywalizacji, już przy kuchennym stole i pod okiem wyrawnego jury (Krystiana Zalejskiego, Tomasza Jakubiaka i Beaty Marcińczyk) miał zostać wybrany reprezentant Polski na zawody we Francji.

- Do tego etapu zakwalifikowało się trzech kucharzy - opowiada Ola. - Bałam się bardzo, bo obok mnie miał gotować Tomasz Trąbski z Poznania. To znana postać w środowisku, więc byłam skrępowana. Ale w kuchni go nie było. Zdziwiłam się.

Później okazało się, że poznanianin utknął w korku. Jury uczciwie spytało Olę i Michała Arciszewskiego z Białegostoku (drugiego finalistę polskich eliminacji), czy zgodzą się poczekać.

- Powiedzieli nam, że w regulaminie godzina rozpoczęcia gotowania jest ścisła i tylko od nas zależy, czy czekamy na trzeciego uczestnika. Pomyślałam sobie wtedy: jak przegrać, to efektownie. W końcu Tomek Trąbski jest osobą znaną. Był faworytem konkursu.

45 minut gotowania

Na gotowanie mieli tylko 45 minut. Za zadanie - przygotowanie potrawy z przesłanego wcześniej przepisu. Ola podała fileta z turbota z sosem z młodych warzyw, sokiem z rokitnika, winem Muskat, chipsami z selera, puree z ziemniaków i pesto z młodych liści selera (przepis obok).

Michał Arciszewski skomponował potrawę z turbota na ragu warzywnym z sosem rybnym, a Tomasz Trąbski przygotował rybę z musem z selerów, szpinakiem i zielonymi szparagami.

- Nie liczyłam na wygraną - przyznała Ola, gdy jury oznajmiło, że to właśnie jej turbot zdobył największe uznanie. - Gotuję, bo lubię. W konkursie wystartowałam, żeby się sprawdzić i skonfrontować z samą sobą.

- Ola ma obłędne wyczucie smaku - powiedział po rozstrzygnięciu konkursu Tomasz Jakubiak i pognał do kuchni, aby wyjeść resztki z garnków, w których gotowała.
W swoim daniu Ola postawiła na połączenie ekstremalnych smaków. Turbot podała z sosem ze słodkiego wina i z młodymi warzywami. Ale magicznymi składnikami okazały się kwaśny rokitnik i pesto. To one podbiły kubki smakowe jury.

Gotowała od 12 roku życia

Pierwszy omlet usmażyła gdy miała 9 lat. Babcia kazała jej go przygotować.

- Tak lubiłam omlety, że babcia zaprowadziła mnie do kuchni i pokazała jak się go robi - wspomina zwycięzczyni polskich eliminacji konkursu. Gdy miała 12 lat, postanowiła „przerobić” całą książkę kucharską. To była „Kuchnia Polska” z 1974 roku. Jedyna jaka była w domu.

- Pierwsze moje kopytka były nie do zjedzenia - przyznaje. - Były tak twarde, że można się było o nie pozabijać. Ale później już jakoś poszło. Koleżankom smakowało.

Pierwsza jej praca podczas studiów na polonistyce, to kelnerowanie w różnych restauracjach w Szczecinie.

- Później pojechałam do Londynu. Tam przeszłam prawdziwą praktykę. Pracowałam w restauracjach hiszpańskiej, włoskiej, greckiej. Często jednocześnie w kilku - wspomina.

Zatrudniła się jako kelnerka, ale już po dwóch tygodniach przeszła do kuchni. Zaczynała od zmywaka. - Kuchnia to właściwie świat męski. Ogromny stres i dużo adrenaliny. Nie wszyscy kucharze chcą pracować z kobietami.

Teraz jest u siebie, w „Niebie”

Do Polski wróciła, bo miała problemy z kręgosłupem. Znowu została kelnerką. Później wraz z mężem Konradem założyła sklep z winem (przy ul. Krzywoustego), gdzie niejako przy okazji podawała makaron i sernik.

- Szybko okazało się, że więcej jest chętnych na jedzenie niż na wino - wspomina.

Wynajęli lokal przy Rynku Siennym. Miał być bar przekąskowy i sklep z winami. I znowu więcej mieli chętnych na jedzenie, niż po butelki wina. Klienci od razu wyczuli, że gotowanie dla Aleksandry Lekan to pasja. Podobało im się, że u niej karta zmienia się wraz z porami roku, bo w „Niebie” podaje tylko świeże produkty, na które właśnie teraz jest czas.

Ujęła ich ciepła i pełna zaufania atmosfera, którą właściciele przelewali na cały personel. Bar zawsze był pełny. Po roku zmienili lokal na większy. Teraz są przy Nowym Rynku. - Klienci przeszli tam z nami - dodaje Ola. - Nie narzekają. Jest im tam dobrze. W końcu są przecież w „Niebie”.

Przepis na mistrzowskiego turbota

Turbot z sosem z młodych warzyw, sokiem z rokitnika, winem Muskat, chipsami z selera, puree z ziemniaków i pesto z młodych liści selera - według Aleksandry Lekan.

  • wykroić filet z turbota
  • ugotować ziemniaki z dodatkiem masła i soli
  • korzeń selera skroić na cienkie plasterki, usmażyć chipsy na oleju rzepakowym
  • z natki młodego selera, marchewki, prażonych pestek dyni, soku z rokitnika, soli i oleju zrobić pesto
  • podsmażyć szalotkę na maśle, dodać sparzony pokrojony por i marchew, zeszkilć, dodać wino - odparować, dodać sok z rokitnika i śmietankę, doprawić solą, a następnie ubić z masłem
  • rybę upiec, położyć na sosie, dodać puree z ziemniaków, pesto i chipsy

Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lody kawowe z kajmakiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto