Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze prawo nie potrafi przerwać męczarni zwierzaków

przytul
przytul
Właściciel siedmiu, skrajnie zaniedbanych koni, które zostały mu odebrane prawomocnym wyrokiem sądu złożył odwołanie. Inspektorzy TOZ bezradnie rozkładają ręce. Jeden ze zwierzaków już nie żyje. Jaki los podzielą następne?

Dwa lata temu szczeciński TOZ otrzymał zgłoszenie o braku zabezpieczenia przed słońcem i dostępu do wody konia pozostawianego na pastwisku. Inspektor spotkał się z hodowcą, zwiedził gospodarstwo i znalazł w nim siedem zimnokrwistych koni, w dość dobrej kondycji. Ich właściciel wylegitymował się jako członek Związku Hodowców Koni i opowiedział swoją wieloletnią historię hodowlaną. Potwierdził, że jest mu coraz ciężej, ponieważ zaczynają nękać choroby, a to uniemożliwia sprawowanie prawidłowej opieki nad zwierzętami. Zaznaczył jednak, że kiedy trafia do szpitala, opiekują się nimi synowie.

- Sprawa powróciła do nas rok później w kwietniu, kiedy sytuacja koni bardzo się pogorszyła. Te, stojące na łące, a właściwie szkolnym boisku, nie wyglądały jeszcze tak źle, jak te pozostawione w stajni – opowiada Anna Kiepas-Kokot, prezes szczecińskiego TOZ. - Stosy obornika tworzyły prawdziwe góry, niepielęgnowane kopyta wyglądały jak płetwy.

Konie były brudne, skrajnie zaniedbane

Inspektorzy sprawdzili dokumentację koni: dwuletnie Trynidad i Toska, jedenastoletnia Truda, siedmioletnia Trynida, trzyletnia Tercja, czteroletni Tatryk oraz bezimienny jeszcze źrebak, gdyby urodziły się kilka lat wcześniej miałyby szanse na medal.

- Konie były brudne, wychudzone, obie klacze i źrebaki nie były odrobaczone, kowal odwiedził je rok wcześniej, ale nigdy nie poprawiał im zębów, a zwierzaki żywione były jedynie trawą i sianem – mówi pani Anna. - W stajniach było ciasno, odchody stanowiły półmetrową warstwę, które służyły im na podściółkę. Słomy właściciel nie posiadał wcale, zapasu siana także. W trakcie kontroli zadeklarował poprawę warunków, ale nigdy z tej deklaracji się nie wywiązał. Prosiliśmy go, by sprzedał konie, ale dopłaty unijne były zbyt atrakcyjne, by się ich pozbyć.

Właściciel koni za każdym razem podkreślał, że wolontariusze niepotrzebnie marnują pieniądze jeżdżąc do niego, bo i tak nic się nie zmieni. Koni nie odda ani nie sprzeda, nie zmieni też ich warunków.

- Zdesperowani złożyliśmy w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami poprzez ich utrzymywanie w skrajnie niechlujnych warunkach oraz zawiadomienie o zaniedbaniu. Coraz częściej otrzymywaliśmy też sygnały od straży miejskiej, że stwarzają realne zagrożenie bezpieczeństwa wychodząc na drogę i tory – mówi pani Anna. - Zawiadomiliśmy też ARiMR Zachodniopomorski Oddział Regionalny i Zachodniopomorski Związek Hodowców Koni. Złożyliśmy wniosek o przeprowadzenie kontroli dobrostanu utrzymywanych zwierząt.

W lipcu 2008r. ARiMR zawiadomiła o braku możliwości przeprowadzenia kontroli w gospodarstwie, ale we wrześniu policja wszczęła dochodzenie, które z końcem października zostało umorzone, ponieważ nie było dowodów potwierdzających popełnienie przestępstwa. Na całe szczęście materiały tej sprawy przekazane zostały do właściwej jednostki policji, a w lutym akta sprawy trafiły do sądu. A sytuacja koni była jeszcze gorsza.

Sąd: Zwierzęta należy zabrać właścicielowi!

- W kwietniu ubiegłego roku rozpoczęliśmy swój udział w sprawie w roli oskarżyciela posiłkowego. Postępowanie toczyło się bez obecności obwinionego. Sędzia przeprowadził czynności w zakresie wizytacji gospodarstwa i przesłuchania obwinionego na miejscu. W sądzie zeznawało kilkunastu świadków: inspektorzy TOZ, strażnicy miejscy, sąsiedzi. Kiedy już zebrano materiał okazało się, że w związku ze stanem zdrowia obwinionego przysługuje mu obrońca z urzędu.

23 września zapadł wyrok. Sąd uznał pana B. winnym zarzucanych mu czynów związanych z zaniedbywaniem koni i zasądził grzywnę w wysokości 400 zł, zapłatę kosztów sądowych i, co najważniejsze, postanowił o odebraniu 7 koni właścicielowi. Wyrok został wydany zaocznie. W listopadzie z Sądu Rejonowego Szczecin-Prawobrzeże i Zachód przyszło zawiadomienie o przyjęciu z którego wynika, że wyrok odebrania koni właścicielowi jest karą niewspółmierną do winy.

- Gdyby nie apelacja, konie byłyby już szczęśliwe. Czekaliśmy cierpliwie na jej przebieg, bo cierpliwości nam w tej sprawie nie brakuje – dodaje pani Anna. - Jednak wypadek, do którego doszło na początku grudnia, kiedy pod kołami pociągu zginął jeden koń, pewnie poszukujący wody lub pożywienia, każe nam zapytać, co jeszcze możemy zrobić? Jak długo czekać? Jak pomóc? Przyznaję, popełniliśmy jeden zasadniczy błąd. Kierując się dobrem zwierząt powinniśmy je bezprawnie zabrać a potem odpowiadać przed sądem. A konie nie musiałyby już cierpieć. Tylko, że w taki sposób w końcu by nas zabrakło, bo wszyscy siedzielibyśmy w więzieniu. Wciąż ufamy w sprawiedliwość, która uczy nas pokory….

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto