Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy: Same wśród tylu mężczyzn

Anna Folkman
Kobieta – piękna płeć, silna płeć. Takie są też nasze bohaterki. Choć do pracy nie mogą się stroić, to pod służbowym ubiorem i w męskim świecie zachowują kobiecy wdzięk. Znad chirurgicznej maseczki spojrzeniem uwodzi pani Anita, za panią Marzeną oglądają się mężczyźni w potężnych samochodach, a obyczaje przy interwencjach na wodzie łagodzi pani Małgorzata.

- Przez pięć lat w pracy byłam jedyną kobietą – śmieje się dr Anita Suwała z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM w Szczecinie. - Dziś kobiety ciągnie do trudniejszych zawodów. Kiedy rozmawiam ze studentami okazuje się, że w moje ślady idzie coraz więcej kobiet, a mężczyźni stawiają na specjalizacje niezabiegowe.

Operacje na lalkach i misiach

Pani Anita jest lekarzem. Studia ukończyła w 2009 roku, obecnie kończy specjalizację z chirurgii ogólnej. Być może potem skieruje się w stronę transplantologii, z którą już teraz ma styczność. To trudny zawód dla kobiety. Wymaga wytrzymałości fizycznej. To nie tylko 24-godzinne dyżury, ale także wyczerpujące operacje. - Szczególnie przy rozległych operacjach, amputacjach, konieczny jest duży nakład sił - przyznaje pani doktor. - Uważam jednak, że każdy powinien wykonywać taki zawód, który mu się podoba, w którym czuje się dobrze. Trzeba robić, co się lubi, by np. godziny spędzone na izbie przyjęć wśród niekiedy agresywnych pacjentów, pod wpływem środków odurzających, nie zniechęcały do niesienia pomocy.

Pani doktor pochodzi ze Stargardu. O tym, że chce zostać chirurgiem, mówiła od dziecka. Jako mała dziewczynka robiła operacje na lalkach i misiach. Predyspozycje do zawodu zweryfikowało samo życie. - W domu pomagałam opiekować się chorą, leżącą babcią - wspomina. - Zakładanie cewnika, pielęgnacja odleżyn, zakładanie sondy, kroplówki... Nie było mi to obce już w liceum, kiedy nie miałam żadnego doświadczenia. Można powiedzieć, że to był mój pierwszy kontakt z pacjentem.

Pierwsze „szycie głowy” i pobranie nerek

Całe studia pani Anita spędziła na praktycznej nauce, przychodząc na dyżury do kliniki. - To był spory wysiłek, by wtargnąć w ten męski świat. Dziś, kiedy studentki przychodzą i chcą uczestniczyć w dyżurach, nie jest to już czymś wyjątkowym. W kole chirurgicznym byłam jedyną, która wytrwała przez sześć lat– mówi pani Anita. Pierwszą ranę głowy szyła na drugim roku studiów. - Moją pacjentkę widuję do dziś. Mieszka gdzieś na Pomorzanach. Zastanawia mnie tylko, dlaczego nosi grzywkę. Nie wiem czy to z powodu blizny, czy po prostu zmieniła fryzurę - żartuje. - Pierwsze szycie pamięta się na zawsze. Wszyscy stali i patrzyli, a ja próbowałam połatać tej pani głowę. Na szczęście się udało. Potem przychodziłam już do pomocy przy małych operacjach. Dostawałam telefon, że potrzebna jest asysta i rzucałam wszystko, żeby zdążyć na czas. Na początku były to operacje typu żylaki, przepukliny. Z biegiem czasu zmieniły się w asysty do operacji brzusznych czy ostrodyżurowych. Najbardziej wspominam pierwszy raz, kiedy koledzy zabrali mnie na pobranie narządów do przeszczepienia.

Trasa wiodła do Koszalina. Była zima, na drogach gołoledź. - Po raz pierwszy, będąc na IV roku studiów, pozwolono mi uczestniczyć w pobraniu - wspomina pani doktor. - Kontakt z pacjentem, potem z jego zwłokami, pobranie nerek, to były duże przeżycia. Zafascynował mnie sam fakt pobrania, pierwszy raz widziałam anatomię człowieka. Z organami wróciliśmy do Szczecina. Później byłam obecna przy wielu przeszczepieniach nerek, gdyż z transplantologii napisałam doktorat i obroniłam go w 2013 roku.

Oprócz dr Anity Suwały w klinice chirurgii są jeszcze dwie koleżanki, które pracują od kilku miesięcy. - Cięcie czasem musi być adekwatne do dłoni chirurga i wtedy mam przewagę. Nie muszę, jeśli to nie jest konieczne, wykonywać dużych cięć. Może skorzystać na tym pacjent, który nie będzie miał później dużej pooperacyjnej blizny - przyznaje pani doktor. - Wiele moich pacjentek to panie z guzami sutków. Z reguły cieszą się, że kobieta będzie je operowała. Oprócz tego, że jest nam łatwiej rozmawiać o problemie, staram się zawsze powalczyć, by blizna była jak najmniejsza. Wiem jak jest to ważne dla kobiet.

„Ta mała jest chirurgiem?!”

Niestety w tym zawodzie nie ma miejsca na wymyślne fryzury, pomalowane paznokcie, biżuterię, makijaż i szykowne stroje. - Rozmiary przebrania na bloku operacyjnym są przystosowane dla mężczyzn. Bywa, że muszę podtrzymywać spodnie lub kiedy założę bluzę, sięga mi do kolan - zdradza pani Anita. - Nauczyłam się jednak operować z dużo wyższymi chirurgami i wiele osób się dziwi. Wzrost mi nie przeszkadza.

Największe zdziwienie pojawia się jednak na twarzach starszych osób, które przychodzą do poradni. Nie wierzą, że ta mała pani doktor jest chirurgiem. - Chirurg to taki sędziwy duży pan - opisują pacjenci. - Jak pani może pracować w tym zawodzie? Jak widać, mogę i chcę - opowiada pani doktor. Zdarzają się też często pytania w stylu: To pani będzie mnie operować?! Te kierują szczególnie panowie. Sami boją się spojrzeć w ranę i nie mogą uwierzyć, że mnie to zupełnie nie rusza.

Mąż pani doktor jest dentystą. Kiedyś żartowali, że dobrali się na zasadzie przeciwieństw. On ma same koleżanki w pracy, ona prawie samych kolegów. - Mąż leczy mnie od czasów studiów, na szczęście w drugą stronę nie było to konieczne i niech tak zostanie. W tym zakresie nie odczuwam potrzeby, by mu się odwdzięczyć – kończy z przymrużeniem oka.

Z drogi! Pani Marzena wiezie kwiaty... z Holandii

Marzena Wawrzyniak jest z wykształcenia rolnikiem. Może należałoby powiedzieć – rolniczką. Jako dziecko zbierała bilety autobusowe i chciała być konduktorką. - Mam gospodarstwo, mam ziemię. Lubię siąść sobie na ciągnik, pouprawiać co nieco – śmieje się. - Kiedyś więcej gospodarzyłam, miałam krowy, świnie, ale z czasem to się zmieniło. Dziś zostało tylko zboże.

To dlatego, że pani Marzena odnalazła się także w innej roli. W roli kierowcy. Miała 19 lat, kiedy zrobiła prawo jazdy kat. B i takie, by kierować ciągnikiem. - Nie raz zdarzało się go naprawiać. Miałam taki ciągnik, w którym stale pękał wał. Siłą rzeczy musiałam nauczyć się także kwestii mechanicznych – zauważa Marzena Wawrzyniak.

Od 2006 roku pani Marzena może jeździć autobusami. - Chciałam wozić dzieci do szkoły i z tą myślą przystąpiłam do kursu - mówi. - Pierwsza trasa jaką przejechałam była nie do szkoły a do... Anglii. Prowadziłam bus, na który trzeba było mieć uprawnienia jakie są konieczne na autobus. Od Anglii się zaczęło, potem jeździłam już po całej Europie z wycieczkami.

Męski zawód. Męska toaleta

Pani Marzena często spotykała się ze zdziwieniem turystów, których przewoziła. - Myślałam że kierowca autobusu musi być potężny, a pani taka mikra - stwierdziła jedna z pań. - Ludzie pytali też o dzieci. Na szczęście synowie byli już wtedy na tyle duzi, że można było zostawić ich z babcią w domu. Dziś wszyscy trzej są po dwudziestce. W moje ślady na razie idzie najmłodszy, który zrobił prawo jazdy na ciężarówki.

Kiedy pani Marzena długo nie dostawała umowy o pracę jeżdżąc autobusami, postanowiła zmienić miejsce zatrudnienia i w 2014 r. podniosła kwalifikacje o pojazdy ciężarowe.

- Trafiłam do firmy, która dostarcza kwiaty z Holandii, czasem z Anglii i dziś jeżdżę z chłodnią wypełnioną kwiatami. Przecież to takie kobiece! - śmieje się pani Marzena. - Kursuję razem ze swoim partnerem. Praca w autobusie była lżejsza, teraz prowadzę dafa. Taki pojazd inaczej reaguje na drodze. Praca za kółkiem to jednak moje powołanie. Nie potrafią zrozumieć tego ci, którzy zaczepiają nas na parkingach. Mówią do mojego faceta: „O zabrałeś sobie żonę w trasę”. „To mój zmiennik” - słyszą w odpowiedzi i robią duże oczy. Niech robią. Kobiety też mogą być dobrymi kierowcami. Na szczęście do tej pory nie zdarzyły mi się żadne niebezpieczne sytuacje na drodze i choć potrafię, nie musiałam zmieniać koła.

Wciągnęła ją woda

Choć widok kobiety - policjantki dziś już nie dziwi, rzadko się zdarza, by dodatkowo stawała za sterami policyjnej motorówki. Małgorzata Konopko jest tzw. wodniakiem, od dwóch lat pracuje w referacie wodnym Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. „Wodniacy” to odpowiednik funkcjonariuszy prewencji na lądzie. Zanim pani Małgorzata trafiła na wodę, pilnowała porządku właśnie tam. - Wybrałam wodę trochę przypadkiem, trochę też był to zbieg okoliczności – opowiada Małgorzata Konopko. - Wszystko zaczęło się w Lublinie, gdzie trafiłam z rodzinnego Podlasia na studia. Nigdy wcześniej nie myślałam o pracy w policji. Skończyłam kierunek humanistyczny i stwierdziłam, że chciałabym wykonywać zawód dynamiczny, chciałabym być w ciągłym ruchu, nie nudzić się. Pomyślałam – policja! To będzie dobry wybór.

Okazało się, że mimo drobnej postury, pani Małgorzata dobrze radzi sobie z zadaniami, jakie czekają na funkcjonariuszy prewencji. Zdobyła odpowiednie szkolenia i rozpoczęła pracę w lubelskiej policji. Patrolowała miasto. To już prawie 8 lat od kiedy po raz pierwszy założyła mundur. - Pewnego razu postanowiłam, zupełnie prywatnie, zrobić uprawnienia do sterowania łodzią motorową. Jeżdżę też motocyklem i pomyślałam, że te umiejętności mogą przynieść równie dużo satysfakcji - wspomina policjantka. - Nawet nie przypuszczałam, że szybko moje nowe uprawnienia przydadzą się w pracy. Kiedy wschodnie tereny Polski nawiedziła powódź, zrobiłam dodatkowe szkolenia i przesiadłam się do policyjnej łodzi. To z niej niosłam pomoc, pilnowałam porządku.
Woda wciągnęła panią Małgorzatę tak bardzo, że w poszukiwaniu szerszych horyzontów trafiła do Szczecina.

Faceci plotkują

- W Lublinie nie działo się tyle co tu, mieliśmy tylko jeden zbiornik wodny, dlatego to w Szczecinie chciałam się rozwijać. Wiedziałam, że to dobry wybór, kiedy pojawiłam się tu po raz pierwszy - pierwsze pozytywne wrażenie, to przestrzeń tego miasta i dużo zieleni.

Oczywiście musiało minąć trochę czasu zanim policjantka opanowała nazwy kanałów, zatok, które niekiedy nazywają się podwójnie – oficjalnie i potocznie. Z tego powodu nie raz koledzy celowo próbowali ją zmylić, ale nigdy w swoim otoczeniu nie spotkała się z brakiem życzliwości czy innym deprecjonującym traktowaniem z uwagi na to, że w swoim zespole jest jedyną kobietą. - Nie odczuwam presji w związku z tym, że jestem kobietą wśród mężczyzn. Bardzo lubię swoją pracę – zwłaszcza w sezonie letnim. Może się wydawać, że na wodzie niewiele jest do zrobienia, ale to nieprawda. Wędkarze, mieszkańcy wypoczywający nad wodą i na łodziach, wszystkich trzeba mieć na oku. Specyfika pracy policji na wodzie jest inna niż na lądzie. Nie jest łatwiej, ale inaczej. Zdarza się, że spotykamy się z agresją, że trzeba zdjąć pas i wskoczyć do wody, czy tak jak ostatnio spędzić godziny na mrozie w poszukiwaniu zaginionej osoby.

Pani przewodnik

Od niedawna w domu pani Małgorzaty jest tłoczniej. Wszystko za sprawą nowego domownika jakim jest Nero. To pies policyjny, którego jest przewodnikiem. - Jesteśmy razem od czerwca, cały czas się uczymy. Nero jest szkolony do poszukiwania zwłok ludzkich, jest bystry, szybko się uczy - mówi. - Cieszę się, że jestem przewodnikiem, to nowe wyzwanie dla mnie. Poszukiwanie zwłok ludzkich to trudna sfera zadań, ale potrzebna. Kiedy mam w pracy styczność z przykrymi zdarzeniami, tragicznymi, staram się nie brać tego do siebie. Owszem jest chwila refleksji, ale śmierć to coś, co czeka każdego z nas. Każda praca ma swoje plusy i minusy. Zdaję sobie sprawę, że to trudny zawód, który też determinuje życie prywatne. Mój chłopak jest na szczęście bardzo tolerancyjny. Zresztą dziś już nie patrzy się w tradycyjny sposób. Kobieta nie musi być w domu i gotować. Nie czuję i nie oczekuję też, że koledzy w pracy będą się mną opiekować, oszczędzać mnie w zadaniach. To nietypowy zawód dla kobiety, ale mój wybór był w pełni świadomy, godzę się na to.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto