Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Rozmowa miesiąca: Szczecinianka, która rządzi Harper's Bazaar

MM Trendy
MM Trendy
Joanna Góra Foto: Materiały własne
Joanna Góra Foto: Materiały własne Foto: Materiały własne
- Najważniejsze w modzie są umiar, wyważenie i selekcja. Nośmy nie to, co modne, ale to, co podkreśla naszą atrakcyjność. Ubiór ma budować nasz styl. Najważniejsze, aby z aktualnych trendów wybierać to, co dla nas najlepsze - mówi pochodząca ze Szczecina Joanna Góra, redaktor naczelna polskiej edycji modowego magazynu Harper’s Bazaar.

Autor: Bogna Skarul / Foto: Materiały własne / Agencja BE&W
- Jak zostać szefową najbardziej prestiżowego magazynu o modzie?

- Wydawcą magazynu Harper’s Bazaar jest Marquard Media. Z tym wydawnictwem związana jestem od dziewięciu lat. Zaczynałam od stanowiska dyrektora wydawniczego. Mój wydawca jest właścicielem takich tytułów jak: Cosmopolitan, Playboy, Joy, CKM, Voyage i Shape. W 2006 roku dostałam wyjątkową szansę zmiany ścieżki zawodowej, czego pragnęłam od jakiegoś czasu, i zostałam redaktor naczelną miesięcznika „Shape” (od 2006 r. do kwietnia 2012 r.). Równolegle zajęłam się miesięcznikiem „Hot moda&shopping”, który nasze wydawnictwo przejęło w wyniku rozliczeń finansowych z innym wydawcą. Z chwilą przejęcia miesięcznika „Hot” wydawca dał mi możliwość „przerobienia” tytułu tak, jak chcę. Skorzystałam z tej jedynej w życiu szansy i zmieniłam go całkowicie. Udało się w ekspresowym tempie, w ciągu zaledwie miesiąca. Zachowany został tylko tytuł. Ten nowy i mogę chyba powiedzieć, że „mój” Hot, okazał się sukcesem wydawniczym. Myślę, że właśnie to w dużej mierze zaważyło na decyzji wydawcy, aby właśnie mi zaproponować pracę w najbardziej prestiżowym projekcie wydawniczym, jakim jest polskie wydanie Harper's Bazaar.

- Ale jak to się wszystko zaczęło? Przecież nie przyszła Pani do Marquard Media tak z ulicy.

- Jak to się stało? To konsekwencja mojej drogi zawodowej. Odkąd skończyłam studia (Akademia Ekonomiczna w Poznaniu) i przeniosłam się do Warszawy, związałam się z mediami. I tak jest do dziś. Zaczynałam od pracy, w tamtym czasie w pierwszej płatnej telewizji kodowanej, czyli we francuskim Canal+. Miałam to szczęście, że pracowałam w wąskiej grupie projektowej, która zajmowała się wprowadzeniem telewizji na polski rynek. Byłam wtedy szefem marketingu. Po tej przygodzie były już wydawnictwa. Pierwsze: Hachette Filipacchi Polska, które niestety już nie istnieje, lecz tytuły zostały przejęte przez Burda Polska. Tam pracowałam jako dyrektor marketingu i obsługiwałam takie tytuły, jak: Elle, Elle Deco, Marie Claire, Film, Samo Zdrowie, Maxim. Następnie przeniosłam się do wydawnictwa Gruner und Jahr. Tam zostałam dyrektorem wydawniczym. I w końcu związałam się z Marquard Media.

- Dość szybko została Pani szefową - najpierw działu, później pisma. Ma Pani jakieś cechy naczelnej z książki/filmu „Diabeł ubiera się u Prady”?

- Z tego co pamiętam z filmu, to Miranda cechowała się dużą bezwzględnością w stosunku do ludzi. Ja takiej cechy nie mam. Najwyżej, poza profesjonalizmem i entuzjazmem do pracy, cenię lojalność. Nie wyobrażam sobie, że moi współpracownicy się mnie boją. A co do mnie, to cechuje mnie analityczny umysł i wysoka kreatywność - tak jakby artysta matematyk - i ta mieszanka najwyraźniej działa. Do tego łut szczęścia... Miałam to szczęście, że zaczynałam na początku lat 90., które były zupełnie niesamowite. Wszystko powstawało na naszych oczach i często naszymi rękoma. Moim pierwszym szefem był Francuz, który siłą rzeczy musiał polegać na moim zdaniu, opiniach i raportach. Wygląda na to, że istotnych głupot nie popełniłam i faktycznie dość szybko zostałam awansowana. I tak już zostało


- Na długiej liście czasopism, z którymi się Pani zetknęła, sporo poświęconych jest modzie. Moda jest ważna w Pani życiu?

- Uważam, że moda w ogóle jest ważna. Właśnie dzięki niej kreujemy swój wizerunek. Poza tym moda pomaga nam w odróżnieniu, wyróżnieniu się. To dzięki modzie definiujemy samych siebie.

- Co jest ważne w modzie?

- Najważniejszy jest umiar, wyważenie, selekcja. Nosimy nie to, co jest modne, ale to co nam służy, czyli dodaje atrakcyjności, podkreśla zalety, ale też ukrywa wady. Ubiór ma budować nasz styl. Najważniejsze, aby umieć z aktualnych trendów wybrać to, co dla nas najlepsze. Jeśli rzeczywiście mamy taką umiejętność, to nie może się nie udać. Sukces gwarantowany. Ale przy tym wszystkim ważna jest samoświadomość - to absolutna podstawa.

- Jaką modę lubi redaktor naczelna najbardziej prestiżowego magazynu o modzie?

- Lubię dobrą modę. Ale sama ubieram się w stylu, który nazwałabym sportowy szyk, miejska klasyka. Staram się mój sposób ubierania podkręcić ekstrawaganckimi dodatkami. Mam fioła na punkcie butów, szali, chust i etnicznej biżuterii. Jeśli mam ochotę na „kobiecość”, to bardzo lubię nosić sukienki.

- A ulubione kolory?

- To biel, czerń, granat i szary (niestety). W tym najlepiej się czuję.

- Ulubione marki?

- Isabelle Marant, Etro, Balenciaga, Rick Owens, Vanessa Bruno. Z tańszych: G-star, Zadig&Voltair, Comptoir des cottonniers, All Saints. Wśród polskich projektantów oczywiście Gosia Baczyńska, podoba mi się też to, co robi Robert Kupisz.

- Kiedy dostrzegła Pani, że moda jest taka ważna?

- Już jako mała dziewczynka, będąc w Szczecinie. Najpierw ubierałam swoje lalki. Szyłam dla nich ubranka. W tym czasie, pewnie jak prawie każda mała dziewczynka, chciałam zostać właśnie projektantką mody. Potem już jako nastolatka, a były to niestety ponure lata 80., kombinowałam jak mogłam, żeby się wyróżnić ubiorem. Szyłam sobie sukienki, spódniczki. Przyznam, że z tym szyciem wychodziło tak sobie. Nie potrafiłam. To, co powstawało, do noszenia nie bardzo się nadawało. Za to z sukcesami robiłam na drutach. W tamtych czasach na szczęście były Pewexy i różne ciuchy przywożone do Szczecina przez marynarzy z Zachodu. Te „inne” ciuchy, które trzeba było przecież jakoś zdobywać, pozwalały na to, aby się choć trochę wyróżnić. Jednak, kiedy dziś wspominam tamte lata, muszę przyznać, że „bieda estetyczna” była wtedy porażająca. A dla mnie, odkąd pamiętam, to w co się ubieram było ważne.

- Czy zauważyła Pani jakieś lokalne trendy w ubieraniu się Polaków. Może czymś szczególnym wyróżniają się szczecinianki? To w końcu miasto portowe i blisko Berlina. W latach 80. dziewczyny ze Szczecina były bardziej kolorowe niż kobiety z innych stron Polski. Miały szybszy i łatwiejszy dostęp do zachodnich magazynów modowych, czy nawet ciuchów z Zachodu. Coś z tej dawnej atmosfery w modzie zostało?

- Niestety. Muszę panią rozczarować, ale nie uważam, żeby szczecinianki wyróżniały się na plus jeżeli chodzi styl. Wręcz to, co zauważałam w poprzednich latach, to antytrendy. Przede wszystkim koszmarne buty, te na grubych, gumowych, klocowatych podeszwach. Można je było zobaczyć tylko w Szczecinie. Teraz za rzadko bywam, żebym była wiarygodna w tej kwestii. Jednak mam wrażenie, że w Szczecinie kobiety są bardziej zachowawcze, brakuje im fantazji w ubieraniu się. Radziłabym więcej eleganckiej odwagi.

- Teraz często odwiedza Pani Szczecin?

- W Szczecinie mieszkają rodzice i brat z rodziną. Przyjeżdżam na święta, a latem nad morze. Bywam tu 2-3 razy w roku. Lubię to miasto. W końcu tu dorastałam, chodziłam do szkoły...

- We wspomnieniach zostały jakieś szczególne miejsca?

- Gdy jestem u rodziców, często wspominam park im. Stefana Żeromskiego, przy którym mieszkałam. Kiedy byłam mała wydawał mi się przeogromny. Był bogaty w piękne drzewa, unikatowe gatunki sadzone jeszcze przez Niemców. Z dzieciakami z podwórka całe dni siedzieliśmy na drzewach i odkrywaliśmy w krzakach pomniki nagrobne. Moja mama mi potem wyjaśniła, że w tym miejscu przed wojną był cmentarz, więc tym bardziej podsycało to naszą wyobraźnię w wymyślaniu krwawych historii. Tam złamałam sobie rękę i znalazłam wielki, męski sygnet ze złota. Pamiętam, że najbardziej bałam się tej części parku, która dochodziła do dzielnicy portowej. To był zupełnie inny świat. To był świat ludzi z kamienic, gdzie toalety były na piętrze wspólne dla wszystkich, gdzie były ogromne mieszkania, w których żyło obok siebie w jednym mieszkaniu wiele rodzin. Bałam się tego, ale ciekawiło mnie to zarazem. A ja w tym czasie mieszkałam w bloku przy ul. Matejki.

- Pozostały pewnie przyjaźnie...

- Oczywiście. Do dziś przyjaźnię się z Agatą Bukowską (córką znanego w środowisku szczecińskim Jacka Bukowskiego). Co prawda Agata na stałe mieszka w Wiedniu, ale właśnie w Szczecinie się spotkałyśmy, a dokładnie na boisku szkolnym pierwszego dnia w liceum. Chodziłyśmy do VI Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Czarnieckiego. Mogę powiedzieć, że do szkoły miałam pod górkę. W przenośni i dosłownie. Ale drogę do szkoły podstawowej miałam ładniejszą - przez park Żeromskiego właśnie. Chodziłam do SP nr 33 przy ul. Małopolskiej imienia Osadników Wojskowych i Pionierów Ziemi Szczecińskiej - brr co za nazwa... Zaletą tej poniemieckiej szkoły były ogromne sale sportowe. Dzięki temu mieliśmy klasę o specjalizacji: gimnastyka artystyczna. Właśnie do tej klasy chodziłam. Niestety tylko pięć lat. Okazało się, że nie nadawałam się na gimnastyczkę i zostałam przeniesiona do „normalnej” klasy. W tej niegimnastycznej klasie chcieli ze mnie zrobić sprinterkę, pewnie ze względu na to, że jestem dość wysoka. Z tego też nic nie wyszło (śmiech).

- Co było dalej?

- Po maturze wyjechałam na studia do Poznania. Studiowałam na wydziale Cybernetyki Ekonomicznej tamtejszej Akademii Ekonomicznej. Później przeprowadziłam się do Warszawy. Jeszcze tylko w tzw. międzyczasie zdałam ponownie na studia do Poznania. Tym razem była to Akademia Sztuk Pięknych, wydział fotografii, którego wprawdzie nie skończyłam, ale udowodniłam sobie, że chcieć to móc.

- I tak została Pani szefową polskiej edycji Harper’s Bazaar. Jak to jest być naczelną takiego pisma?
- Fantastycznie!


Harper’s Bazaar Polska to 27. międzynarodowa edycja najstarszego magazynu o modzie na świecie, wychodzącego nieprzerwanie od 146 lat. Specjalnie dla tego tytułu tworzyli Charles Dickens, Virginia Woolf, Truman Capote, Andy Warhol, Salvador Dali, dzięki czemu każdy kolejny numer magazynu stawał się niemal kolekcjonerskim egzemplarzem. Oprócz mody - najbardziej ekskluzywne światowe marki, najlepsze sesje fotograficzne - zawiera również treści z dziedziny kultury, sztuki, podróży i urody. Jest najbardziej luksusowym magazynem lifestylowym na polskim rynku. To pismo dla „dobrze ubranych kobiet o dobrze ubranym umyśle”.


>>> MM Trendy. Lista miejsc, gdzie można otrzymać nasz magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto