Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM trendy.#Kultura: Jimmy Jazz od 25 lat robi swoje [zdjęcia]

MM Trendy
Andrzej Szkocki / Archiwum Jimmy Jazz
Punk, reggae, rockabilly, ska i inne alternatywne gatunki muzyki, to chleb powszedni „Dzidka” Jodko, który od ćwierćwiecza prowadzi w Szczecinie wydawnictwo - obecnie pod nazwą Jimmy Jazz. Oto opowieść o pasji i muzyce, które razem dają potężnego kopa do działania i kolejnych sukcesów.

Tekst: Małgorzata Klimczak / Foto: Andrzej Szkocki / Archiwum Jimmy Jazz
- W jaki sposób, działając od 25 lat na trudnym, polskim rynku, który pochłonął już niejeden ciekawy muzyczny projekt, udało ci się przetrwać i rozwijać działalność?
- W dzisiejszych czasach, kiedy wielu firmom ciężko utrzymać się na rynku, nasze osiągnięcia można nazwać sukcesem. Natomiast jeżeli chodzi o kwestie muzyczne, myślę, że po prostu robimy swoje. Nie wiem czy to sukces, czy nie. Paru zespołom udało się pomóc. Nam udało się zaistnieć szerzej nie tylko w kraju. Paradoksalnie, czasami ludzie bardziej znają nas za granicą. W Polsce, w mediach, które powinny wiedzieć jaka jest struktura rynku muzycznego, nie mają o nas zielonego pojęcia. Często, kiedy mówię, że zajmuję się wydawaniem płyt, i to w Szczecinie, ludzie robią wielkie oczy. Nie mają pojęcia, że od 25 lat istnieje na rynku firma, która nieźle sobie radzi. Udało nam się wprowadzić kilka zespołów na taki pułap, na którym są rozpoznawalne. Współpracowaliśmy z Kometami, Analogsami i wielu innymi. To formacje, które z nasza pomocą zapracowały na swoją pozycję. Poza muzyką wydajemy też gazetę, muzyczny magazyn „Garaż”, który jest jedyną gazetą szczecińską zarejestrowaną w 1989 roku, wychodzącą do dzisiaj. Sukcesem z pewnością jest także to, że robię to, co lubię, a przy okazji daje się z tego żyć.

- Gatunki muzyczne, którymi zajmuje się wydawnictwo, 25 lat temu cieszyły się dużo większą popularnością niż dziś, a jednak nadal się trzymacie. Punk's not dead?
- To prawda, że wtedy było trochę inaczej. Firma powstała w grudniu 1989 roku, ale już wcześniej poza oficjalnym obiegiem wychodził „Garaż” i sprzedawał się w nakładzie kilku tysięcy sztuk. Scena punkowa była wtedy bardziej rozbudowana, aktywna, a punk rock obecny w stacjach radiowych. Dzisiaj to się zmieniło. Ludzie łykają wszystko, co im się poda, pod warunkiem, że to leci w telewizji. A z drugiej strony mamy zmiany w dystrybucji, w możliwościach dotarcia do ludzi. Dzisiaj muzyka niezależna jest coraz bardziej spychana na margines, a z drugiej strony odbudowuje swoje mechanizmy dystrybucyjne sprzed lat, czyli trochę wraca do tego, co było kiedyś. Coraz lepszym źródłem sprzedaży płyt stają się koncerty. Sklepy i hurtownie muzyczne dawno zostały zarżnięte przez politykę dużych koncernów. Kiedyś prowadziliśmy taką hurtownię i mieliśmy w samym Szczecinie kilkudziesięciu klientów - sklepy, księgarnie. Dzisiaj takich sklepów już nie ma. Jest za to internet.

- Kiedyś muzyki słuchało się w radiu. Zarówno w radiu publicznym, jak i w lokalnych rozgłośniach były audycje autorskie. Można było coś usłyszeć, a potem pójść do sklepu i to kupić.
- Taki był cel tych audycji, że puszczało się muzykę fajną, dostępną i jeśli udało się kogoś zarazić, to ludzie kupowali. Pamiętam taką sytuację, że po naszej audycji z Tatinkiem w Radiu ABC, jeszcze za czasów sklepu „Rock'n'Roller” w piwnicy przy Bramie Portowej, przyszedł klient, starszy ode mnie o jakieś 10 lat, rzucił dwie stówy na blat i powiedział: chłopie, daj mi to, co ci się podoba. Powiedziałem, że możemy mieć różne gusta. A on na to, że słucha naszych audycji i wie o czym mówi. Powiedziałem, że jakby coś było nie tak, to niech przyjdzie i zwrócę mu pieniądze. Gość nigdy niczego nie zwrócił. To nie jest tak, że słucham tylko muzyki punk. Słucham bardzo różnych rzeczy i wydajemy też różne gatunki. Rockabilly, ska, wszystko, co nam się podoba i mieści w ramach pewnej stylistyki. Sam słuchałem radia. Dzisiaj tego nie robię, bo nie ma czego słuchać.

- Działając w niszy masz mniej odbiorców, ale za to wiernych, prawda?
- Trzeba by się trochę cofnąć, ale skoro mówimy o 25-leciu, to możemy. Kiedy zakładałem w 1989 roku wytwórnię, zadałem sobie pytanie na dzień dobry: dla kogo to ma być firma? Kto ma być odbiorcą muzyki, którą będziemy wydawać? Nie można zrobić wytwórni, która będzie wydawać muzykę dla wszystkich. Musi być tak, że ludzie będą czuć więź z wytwórnią i będzie to też działać w drugą stronę. Poruszamy się po szeroko pojętych klimatach muzyki alternatywnej, ale nie na tyle szeroko, żeby wydawać każdego, kogo określa się mianem wykonawcy alternatywnego. Trzeba się trochę natrudzić, żeby sobie zapracować na miano alternatywy. Staramy się nakreślić granice, poza które nie wychodzimy. Dziś ciężko wydać dobrą płytę, bo coraz mniej jest dobrych kapel. Scena ubożeje, bo sytuacja wydawców jest gorsza niż kiedyś, to samo z dystrybucją, a oczekiwania artystów często są takie, jak przed laty. Jeśli zespół nie może wydać płyty, to się rozpada. Niestety, ja też odmawiam wielu zespołom, bo są za słabe albo nie rozumieją realiów rynkowych i mają oczekiwania większe niż to, co jesteśmy w stanie im zaoferować.

- Łatwo powiedzieć komuś: nie wydam twojej płyty, bo grasz słabą muzykę?
- Pewnie nietrudno, ale ja tak nie mówię. Nie mam prawa oceniać czy ona jest słaba czy nie, ale może mi się nie podobać. Niedawno odpisałem jednemu zespołowi po przesłuchaniu ich muzyki, że jako słuchacz nie chciałbym więcej słuchać ich muzyki po tym, co do nas przysłali. Napisałem im, że fajnie grają, ale nie wiedzą jak to zareklamować wydawcy. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu zespół Podwórkowi Chuligani przysłał demo, to ja z tym demo chodziłem przez miesiąc i codziennie słuchałem go z walkmana. To było zrealizowane koszmarnie, chłopaki się mylili, przed nimi było dużo pracy, ale nie mogłem się od tego oderwać. To była taka petarda, że się w głowie nie mieści. Napisałem do nich: panowie, jest super, ale nie umiecie grać. Dajcie sobie pół roku i poćwiczcie i za pół roku zrobimy płytę. I tak się stało. Nie jestem alfą i omegą, też się mogę mylić, ale jestem facetem, który słucha muzyki i ją wydaje, więc jeśli ktoś mnie prosi o opinię jako słuchacza, to mówię co mi się nie podoba. Nie zależy mi, żeby napisać kapeli, że jest słaba. Zależy mi na tym, żeby pokazać, co należy poprawić, a potem ewentualnie pomóc zespołowi wydając album.

- Jak to było na początku? Chłopak zafascynowany punk rockiem stwierdził, że chce ze swojej pasji zrobić sposób na życie.
- Myślałem o tym już będąc w technikum. Grałem wtedy w kapeli, to były lata 80. Widzieliśmy, jak wyglądają sklepy muzyczne za granicą i jak wygląda scena niezależna. Byłem dosyć ostro wkręcony w punk rock, chociaż wychowałem się na zupełnie innej muzyce, której słucham do dzisiaj - Thin Lizzy, Slade, Pink Floyd, Led Zeppelin, The Doors. Nie myślałem jeszcze wtedy o wydawnictwie, ale pomyślałem, że fajnie by było założyć sklep, gdzie można byłoby taką muzykę kupić. To były czasy, kiedy punk rocka zdobywało się dzięki tatusiom marynarzom. Pierwszy koncert „Garaż” w 1985 roku zrobiłem w zasadzie dla siebie. Wytwórnię też założyłem dla siebie. Jak zakładałem „Garaż”, to dlatego, że chciałem mieć gazetę, której nie ma w Polsce. Okazało się, że 6 tysięcy wariatów też tak chciało. Na pierwszy koncert do Kontrastów przyszło 300 osób, a ja myślałem, że jak przyjdzie 30, to będzie dobrze. Okazało się, że mnóstwo osób chce słuchać takiej muzyki, tylko nie ma kto im jej podać. Było dla kogo to robić. Pod koniec studiów już mocno byłem w to zaangażowany, ale trzeba było z czegoś żyć. Kończył się czas, kiedy można było żyć u rodziców na garnuszku. Założyłem z kumplami firmę, która się zajmowała pośrednictwem pracy, handlem piwem, etc. Ale to nie było dla mnie. W 1989 roku założyliśmy z kolegą sklep naprzeciwko kina Kosmos. Zaczęliśmy ściągać kasety, których nie można było dostać w mieście i przychodziło tam mnóstwo osób. Po roku doszedł do nas drugi wspólnik, przenieśliśmy lokal do piwnicy przy Bramie Portowej. Najpierw był sklep, a potem zaczęliśmy wydawać muzykę. W 1996 roku graliśmy już pełną parą. Zaczęliśmy wydawać zagraniczne licencje na kasetach. Dużo punk rocka, ska. Powoli zaczęły się pojawiać polskie zespoły, które chciały wydawać płyty, więc zaczęliśmy to robić. Robimy to do dzisiaj, choć radykalnie zmieniły się „okoliczności przyrody”.

- Ale nie skupiacie się tylko na wydawaniu płyt. To cała kultura punk, również inne wydawnictwa.
- Działamy na scenie punkowej, ale wydajemy nie tylko punk rocka. Jako wydawcy prowadzimy normalną firmę, która wydaje płyty. One są dla sceny punk i każdej innej. Natomiast taka nasza uroda, że wydajemy głównie muzykę związaną ze sceną niezależną. I chyba od lat jesteśmy widoczną częścią tej sceny, choć mówienie, że wydajemy tylko punka byłoby sporym nadużyciem. Jesteśmy kojarzeni jako jedno z większych i najaktywniejszych wydawnictw na rynku niezależnym. Jest taka anegdota, którą opowiadam do znudzenia. Kiedyś Joanna, zajmująca się promocją, zadzwoniła do dużej stacji radiowej w Warszawie, żeby załatwić patronat na płytę Komet. Pani z drugiej strony zaproponowała jej spotkanie za dwie godziny, bo była przekonana, że jesteśmy z Warszawy i mocno się zdziwiła, że tak nie jest. Dziennikarze wychodzą z założenia, że jeśli ktoś działa prężnie, to musi być z Warszawy.

- Prawie każdy chłopak w młodości słucha jakiejś muzyki, ale przychodzi moment, że postanawia zostać statecznym panem, wskoczyć w garnitur i iść do „porządnej” pracy. Nie miałeś takiego momentu w życiu?
- W t-shircie, jeansach i martensach jest mi bardziej do twarzy. Wiem o tym od zawsze. Jak już mówiłem, plan tego, co dziś realizuję, miałem już w szkole średniej. Było natomiast kilka takich momentów, kiedy miałem dość użerania się z muzykami i krajową rzeczywistością w naszej branży i przemknęła mi gdzieś przez głowę myśl aby rzucić to wszystko. Muzycy mają różnie poukładane w głowie i czasem współpraca wymaga dużej cierpliwości albo zręczności psychologa. Zdarzają się złe okresy handlowe. Tak jest zawsze w czasie wakacji. Staramy się łatać tę wakacyjną dziurę w obrotach firmy innymi działaniami. Produkujemy odzież dla naszych zespołów, mamy dwa sklepy internetowe, produkujemy płyty winylowe dla innych firm, projektujemy okładki i jakoś się udaje. Są takie momenty, kiedy człowiek ma chwilę zwątpienia, jak w każdej branży. Kiedyś w przypływie złości powiedziałem Joannie, że najchętniej bym tę „budę” zamknął. Nie chce mi się ciągle zastanawiać czy płyta wyjdzie na czas czy nie, czy Empik zwróci płyty czy nie. Czy to się opłaci czy nie. W życiu bywają gorsze momenty, ale jakoś sobie z nimi radzimy, bo jest ich niewiele i zawsze wygrywa nasza pasja, doświadczenie, przeszłość i niezły dorobek którym możemy się pochwalić. To nas nakręca na tyle, że chwile zwątpienia są sporadyczne i szybko mijają.

- Masz plany na kolejne 25 lat?
- Plany są zawsze. Najważniejsze, że robimy to, co lubimy i trochę się na tym znamy. Wspiera nas wiele osób i często korzystamy z pomocy tych, którzy są przyjaciółmi wytwórni. Plany są takie, że skoro mamy w nazwie „records”, to traktujemy to jako zobowiązanie. W tym roku planujemy przynajmniej 3-4 debiuty na CD i z pewnością nie odmówimy sobie przyjemności wydania czegoś na winylu. Nie wiem co będzie za 25 lat, ale chciałbym, żebyśmy nadal robili to, co robimy, a jednocześnie mieli z tego ciągle taką samą frajdę.

Jimmy Jazz Records
Jimmy Jazz Records - niezależna wytwórnia muzyczna ze Szczecina specjalizująca się głównie w muzyce punk, psychobilly, rockabilly, ska, reggae i hardcore. Założona w 2001 roku, stała się naturalną kontynuacją działań wytwórni Rock'n'roller, powstałej w 1989 roku z inicjatywy Zdzisława „Dzidka” Jodko, będącego także szefem Jimmy Jazz Records. Wytwórnia skupia pod swoimi skrzydłami wiele znaczących grup polskiej sceny niezależnej.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto