Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Co u Pani/Pana Słychać? Teraz napiszę prawdziwy thriller

MM Trendy
Sebastian Wołosz/archiwum prywatne

Tekst: Bogna Skarul / Foto: Sebastian Wołosz

- Co u Ciebie Marek słychać?
- Robię właśnie ostatnie poprawki do kolejnej książki.

- Co to będzie za książka?
- Thriller. Książka ma już swój tytuł - Remedium 111. Ale nie pytaj mnie co to znaczy. Każdy kto przeczyta będzie wiedział, dlaczego ją tak nazwałem. Tytuł odnosi się do treści.

- Ale chyba możesz powiedzieć o czym będzie ta książka?
- Akcja dzieje się w Hiszpanii, na Ukrainie, w Polsce. Ma pewne konotacje z dzisiejszą sytuacją na Ukrainie. Mówi o działaniach sił specjalnych Polski, ale także amerykańskich i ukraińskich. Mówi o pewnych niezgodnościach między prezydentami a premierami na Ukrainie i w Polsce. I jest jeszcze jeden wątek, który mówi o przeszłości. Ale to wszystko jest powiązane z II wojną światową i początkami Słowian na naszych ziemiach.

- Parę tygodni temu wydałeś książkę „Bękarty bogów". Czytelnicy już się dopytują, gdzie ją można kupić?
- W dziale handlowym „Głosu Szczecińskiego”. Jest też w księgarni Sedina, która specjalizuje się w promowaniu książek autorstwa szczecińskich pisarzy.

- A „Bękarty bogów” są o czym?
- Wszystkim mówię, że to książka o tajemnicach. Książka opowiada o paleoastronautyce, a paleoastronautyka zajmuje się pochodzeniem człowieka w kontekście interwencji zewnętrznej na Ziemi. W „Bękartach bogów” chciałem przede wszystkim pokazać, że świat jest pełen tajemnic. A także, że nie wszystkie te tajemnice zostały rzeczywiście wyjaśnione. Chodziło mi też o to, aby ta książka stała się swoistym elementarzem dla młodych ludzi, którzy nie pamiętają okresu lat 60., 70., a nawet 80. XX w., gdy temat pochodzenia człowieka był bardzo głośny. I to, co wówczas było tylko teoriami, dziś wielokrotnie znalazło potwierdzenie w nauce. W szkołach nadal się uczy, że pochodzimy od małpy, a to nie musi być prawdą. Kolejnym przyczynkiem do napisania książki była obserwacja, że to, co w tej chwili ukazuje się na rynku księgarskim, to szalenie specjalistyczne opracowania „zachodnie”. Do tego podejmuje się w nich bardzo wąski wycinek niewyjaśnionej rzeczywistości. A mi chodziło o to, aby pokazać coś w całości.

- Oprócz pisania książek, normalnie pracujesz jako dziennikarz. Jak sobie z tym wszystkim dajesz radę?
- Żona mi ostatnio powtarza, że jak nie spowolnię, to zaraz nie będę mógł siebie zobaczyć w lustrze. Podobno wyglądam jak śmierć. Wiem, że powinienem zwolnić, ale jakoś się nie udaje. Dziennikarstwo i pisanie to taki specyficzny zawód.

- Chyba potrzebny ci urlop.
- Czekam na niego z utęsknieniem. Chcę jak zwykle wyjechać w polskie góry. Oczywiście zabieram ze sobą mojego psa. Saba to golden redriver labrador. Pies spory i dużo miejsca zajmuje w aucie.

- Do lata jeszcze sporo czasu, czy coś planujesz przed wakacjami?
- Wraz ze znajomymi chcemy w końcu wydobyć aliancki samolot z dna jeziora. Szukamy na to pieniędzy. Mieszkańcy okolic tego jeziora już wcześniej wydobywali z dna różne części wraku. Ale nie wszystko. Jesteśmy ciekawi co tam jeszcze na dnie leży.

- Co zrobicie z tym wrakiem?
- Już jesteśmy po rozmowach z dyrektorem Muzeum Narodowego w Szczecinie, który planuje w naszym mieście utworzenie muzeum Szczecina z prawdziwego zdarzenia. Chce tam pokazać wszystko, co się z naszym miastem wiąże. Nasz wrak idealnie się do tego nadaje, bo to był samolot, który brał udział w bombardowaniu Szczecina.

- W środowisku znany jesteś z umiejętności majsterkowicza. Coś ostatnio „zmajstrowałeś”?
- Własnymi rękami postawiłem na działce domek ogrodowy. To jest domek drewniany. Największy kłopot miałem, kiedy stawiałem dach. Bele ważyły po 100 kilogramów. Jeszcze muszę w tym domku pogrzebać. Ale ja to kocham. Uwielbiam bawić się w drewnie i kamieniu. Niestety, nigdy na to nie mam czasu.

Marek Rudnicki
dziennikarz, ekonomista, informatyk. W okresie pierwszej Solidarności pracował w Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność Pracowników Poligrafii. Współprowadził wówczas periodyk „Akapit” oraz pisywał do dwutygodnika „Kwadrat”.

Razem ze Stanisławem Kocjanem utworzyli w zarządzie Solidarności pierwszy wówczas w Polsce związek zawodowy pracowników Solidarności.

Pierwsza „legalna” praca w tygodniku „Morze i Ziemia”, a po jego likwidacji, w Głosie Szczecińskim. Ma na koncie cykl wielu artykułów poświęconych paleoastronautyce, w tym w prasie regionalnej i ogólnopolskiej, a także rosyjskiej.

Wyróżniony tytułem „Publicysta Roku 1994” w konkursie Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej w Szczecinie. a ostatnio otrzymał Nagrodę Specjalną im. red. Bogdana Czubasiewicza w konkursie Dziennikar Roku 2014.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto