Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mają szajkę z Krzekowa

tkrawczyk
tkrawczyk
Kilkadziesiąt rozebranych na części samochodówznalazła w warsztacie policja. - Każdy na swoimpodwórku robi to, co chce. Przecież my ich niekradliśmy - mówią okoliczni mieszkańcy.

Do warsztatu trafiały samochody kradzione w Szczecinie i Policach. Złodzieje przywozili tu auta, które były rozbierane na części, a później sprzedawane w innych warsztatach. O nielegalnym procederze w na Szerokiej policjanci dowiedzieli się od człowieka, który zastanawiał się dlaczego auta tak długo stoją w jednym miejscu. Postanowili sprawdzić sygnał. Ustalili miejsce i czekali, aż przyjdzie właściciel warsztatu.

W środę około godz. 10 zatrzymali 32-letniego Jacka D. Podczas przeszukania funkcjonariusze znaleźli pięć skradzionych samochodów i dwa motocykle. Na terenie warsztatu i w okolicznych szopach odkryli części z ponad 40 samochodów.

– Wypełniłyby dwie naczepy tirów – mówi Artur Marciniak, rzecznik KMP w Szczecinie. – O poczuciu bezkarności właściciela świadczy fakt, że część z kradzionych samochodów miała swoje tablice rejestracyjne.

Nielegalną profesją zajmował się przynajmniej od 2001 roku. W jego warsztacie policjanci znaleźli skradzionego kilka miesięcy temu nissana primerę. Obok niego stał volkswagen T4, BMW, audi i lancia. Jacek D. siedział już w więzieniu za kradzież samochodów. Warsztat miał na podwórku, który dzielił z innymi firmami. Policja nigdy jednak nie dostała żadnych sygnałów, że w tym miejscu dochodzi do przestępstwa.

Na Szerokiej co trzecia posesja to warsztat samochodowy. Żaden z właścicieli jednak nie przyznaje się, że wiedział cokolwiek na temat profesji Jacka D.

– Nie mieliśmy o tym pojęcia. Człowiek nie ma czasu na takie rzeczy. Sam jestem tym zaskoczony – mówi jeden z właścicieli warsztatu na Szerokiej. – To młody człowiek, trochę pracował w Niemczech, teraz niedawno wrócił.

– O całej sprawie dowiedziałem się z telewizji. Byłem tam raz. Nie zauważyłem nic szczególnego oprócz tego, że było ciemno, ponuro i brudno. Szybciej wyszedłem niż przyszedłem – mówi drugi właściciel warsztatu. – A z właścicielem nie miałem żadnych bliższych kontaktów.

Także właściciele okolicznych sklepów nie mieli pojęcia o tym, czym zajmuje się ich sąsiad. Co więcej twierdzą, że nawet gdyby wiedzieli nie naskarżyliby na sąsiada.

– To nie nasza sprawa. Każdy na swoim podwórku robi to, co chce. Przecież my ich nie kradliśmy – mówią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto