Pan Stanisław cieszy się dobrym zdrowiem, chętnie dzieli się wspomnieniami: dzieciństwie na Kresach wschodnich, służbę wojskową i przyjazd do Szczecina.
- Urodziłem się 13 września 1910 roku w Dereczynie, powiat Słonim, w województwie nowogródzkim – mówi Stanisław Skibiński z Niebuszewa. – Mój ojciec prowadził gospodarstwo, byłem jedynakiem. Pamiętam, że byłem bardzo chorowitym dzieckiem, mama leczyła moje gardło okładami, nieraz miałem wysoką gorączkę.
Rusza na wojnę z 20 pułkiem
W latach trzydziestych pan Stanisław został powołany do służby wojskowej. Kilka lat później wybuchła wojna. W 1939 roku został powołany do 20. pułku artylerii lekkiej w Baranowiczach.
- Ruszyliśmy na wojnę, mieliśmy słynne armaty "siedemdziesiątki piątki" (francuskie armaty M1897 kalibru 75 mm, używane także jako armaty przeciwpancerne – przyp. red.), które szły w zaprzęgach konnych, pamiętam walki o Warszawę – mówi jubilat. – Po kapitulacji stolicy trafiłem do niewoli niemieckiej, ale Niemcy jako mieszkańca Kresów, czyli terenów przejętych przez Sowietów oddali mnie swoim sojusznikom.
Pan Stanisław trafił na krótko do niewoli sowieckiej, został z niej zwolniony i wrócił w rodzinne strony. W 1941 roku odmienił się osobisty los, ożenił się z panią Józefą, którą poznał dzięki stryjecznemu bratu.
– Opowiedział mi o pięknej dziewczynie, obiecałem sobie, że jak wyjdę cało z wojny to się ożenię i tak zrobiłem – mówi senior. – Żyjemy razem do dzisiaj, doczekaliśmy się trzech córek, pięciu wnucząt i trzech prawnuków.
Zostawili dom na Kresach
W sierpniu 1944 roku wojna znowu zapukała do naszych drzwi: 14 sierpnia 1944 roku pana Stanisława powołano do wojska polskiego. Na szczęście pan Stanisław znowu wyszedł cało z zawieruchy dziejowej i wrócił do Dereczyna. Ale to już nie była Polska.
- Zdołaliśmy wybudować nowy dom, drewniany, ale na podbudowie, kiedy w 1957 roku wyjechaliśmy do Polski – wspomina pan Stanisław. – Najpierw ja z rodziną, a po sprzedaży domu wyjechali moi rodzice. Byliśmy jednymi z ostatnich repatriantów.
W Szczecinie trafili najpierw na ulicę Siemiradzkiego, do znajomego z Kresów.
- Dlatego wybraliśmy Szczecin, bo mieliśmy swoich Kresowiaków – wyjaśnia pan Stanisław. – Potem wybraliśmy dom przy ulicy Kołłątaja, dom był uszkodzony, ale został odbudowany i mieszkamy w nim do dzisiaj.
Jubilat zaczął prace w Powszechnej Spółdzielni Spożywców "Społem", najpierw jako konwojent, a potem pracownik biura. Pracował tutaj aż do końca lat siedemdziesiątych, kiedy przeszedł na emeryturę.
Spytaliśmy go o to, jak jest recepta na długie życie.
- Zawsze chodziłem do pracy pieszo, czy to na ulicę Dworcową, czy na aleję Jedności Narodowej 37 – mówi Stanisław Skibiński. – Zachowałem dobrą kondycję. Lubię pić zimne napoje prosto z lodówki, na przykład mleko. Lubię tradycyjne polskie jedzenie: jem placki ziemniaczane, kotlety mielone, smalec, boczek wędzony. Czasami wypiję czystą żołądkową na dobre trawienie.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?