Gdy zmrok zapada, strach z domu wychodzić

Za dnia Lechicka w Podjuchach to stroma uliczka wśród drzew wyłożona brukiem. Po zmierzchu ten ładny obrazek ginie w ciemnościach. Mieszkańcy interweniowali w Radzie Osiedla, prosili o pomoc radnego oraz Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego. Bez efektu. Wygląda na to, że nocą Lechicka znika również zmapy Szczecina.

– Mieszkam tu od zakończenia wojny, napisaliśmy stosy pism, ale nikogo to nie obchodzi – skarży się Teresa Dobrołęcka.

Kobieta opiekuje się dwiema niedowidzącymi wnuczkami. Wieczorem starsza z nich kończy zajęcia w gimnazjum. Musi umówić się z babcią na oświetlonej ulicy Piwnej, by bezpiecznie wrócić do domu.

Z pobliskiego lasu często przychodzą goście, którzy nie boją się ciemności. –  Nocą Lechicką strach przejść, dziki tu biegają – opowiada poruszonaWanda Banasiak.

Wystarczy niewiele. Zdaniem mieszkańców 3-4 latarnie. W 2003 r. w piśmie do Rady Osiedla prosili o wyrównanie ulicy i założenie oświetlenia. Rada przekazała dokument Zarządowi Dróg i Transportu
Miejskiego i o sprawie zapomniała.

W pisemnej odpowiedzi dyrektor ZDiTM Paweł Tarczyński dokonuje zaskakującego odkrycia. Stwierdza, że ulica rzeczywiście jest nierówna. Obiecuje przegląd i naprawę oświetlenia. Trudno dziś dojść jak ta operacja wyglądała na ulicy Lechickiej skoro nie ma tam latarni.

O pomoc oświetleniu ulicy mieszkańcy poprosili radnego z Prawobrzeża Romana Nowickiego. Nowicki zaprosił Tarczyńskiego i po obejrzeniu ulicy Lechickiej obaj dokonali kolejnego zaskakującego odkrycia.

- Stwierdziliśmy, że oświetlenie trzeba zrobić – mówi Nowicki. Dodaje przy tym bezradnie: – W budżecie Szczecina nie ma pieniędzy na tę inwestycję.

W Urzędzie Miejskim dowiedzieliśmy się, że mieszkańcy mogą wnieść projekt jako lokalną inicjatywę. Po przyjęciu dokumentu przez radnych, musieliby zapłacić 30 proc. kosztów wykonania oświetlenia, które zależą od m.in. mocy, kształtu i ilości lamp. Jedna lampa kosztuje od 4 do 6 tys. zł.