– Ilekroć poślę syna do przedszkola, tyle razy wraca stamtąd chory – narzeka Tomasz Lewandowski, ojciec 4-letniego Szymona.
Chłopiec, zanim poszedł do przedszkola, nie miał problemów ze zdrowiem. Trudności zaczęły się gdy trafił między inne dzieci.
– Dziś na leki wydałem już 400 złotych. Najgorsze, że zaraziła się od niego młodsza siostrzyczka, Martynka. Ma zapalenie płuc – dodaje tata.
Zimą dzieci chorują częściej.
– W tym okresie zdarza się, że prawie połowa grupy choruje – mówi Elżbieta Kalita, nauczyciel z Przedszkola nr 14 – Jedne dzieci zarażają się od drugich.
Lekarz pediatra, pani Elżbieta Krzywińska- Zdeb tłumaczy skąd taka podatność najmłodszych na zakażenia.
– Młody człowiek nie ma jeszcze w pełni rozwiniętego układu odpornościowego. Dlatego choroby mogą skutkować ciężkimi powikłaniami.
W przedszkolach działa system, który powinien załatwić sprawę. Nie można przyprowadzać chorych dzieci. Niestety to zawodzi z winy samych rodziców.
– W statucie jest zapis, że dziecko przyprowadzane do przedszkola musi być zdrowe – mówi Ewa Klonowska-Syryca, dyrektor Przedszkola nr 14 przy Bandurskiego. - Nie przyjmujemy chorych dzieci. Mimo to rodzice przyprowadzają dzieci niedoleczone i jeszcze kaszlące.
– Dochodzi do tego, że rodzice buntują się i awanturują, gdy nie chcemy przyjąć ich pociech –mówi Aneta Pietrzak, nauczycielka z Przedszkola nr. 59 przy Ks. Zofii.
Pani Natalia Klisowska, matka pięcioletniego Piotrusia tłumaczy, że rodzice są w ciężkiej sytuacji. Każde zwolnienie się z pracy „na dziecko” jest źle odbierane przez pracodawców. Im takich zwolnień więcej i im trwają dłużej, tym pracownik staje się kłopotliwy.
– W tej sytuacji pracodawcy wolą kogoś kto nie ma takich problemów – mówi pani Natalia.
Zdarza się więc, że rodzice chcą oddać dziecko do przedszkola za wszelką cenę. – Warunkiem przyjęcia dziecka jest pokazanie zaświadczenia od lekarza, że dziecko jest zdrowe – tłumaczy Aneta Pietrzak.
Nawet taką przeszkodę da się ominąć.
– Spotkałam się z informacjami, że niektórzy lekarze wystawiają takie zaświadczenia in blanco, zostawiając miejsce na dane – mówi Anna Kamińska, nauczyciel z przedszkola nr 14.
Pomimo zaświadczeń do przedszkoli wciąż trafiają więc dzieci, które zarażają inne. Chorują nie tylko najmłodsi. Od dzieci zarażają się też nauczycielki i rodzice.
– To zamknięte koło – martwi się Katarzyna Sopel, matka małej Agatki.
Pan Tomasz Lewandowski nie zamierza rozłożyć bezradnie rąk. Niedługo do przedszkola pójdzie jego młodsza córka.
– Spróbuję przekonać rodziców na zebraniu, żebyśmy pilnowali się nawzajem. Przecież wszyscy pracujemy. A zdrowie dzieci jest chyba najważniejsze.
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?