Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chciał spalić sąd w Szczecinie. Trafił na obserwację psychiatryczną

Redakcja
Lekarze nie wiedzą, czy mężczyzna, który pół roku temu chciał spalić sąd w Szczecinie, był poczytalny. Dlatego trafił na kilkutygodniową obserwację psychiatryczną. Prokuratura czeka na jej wyniki, bo musi wiedzieć, czy podejrzany będzie mógł stanąć przed sądem. Prezes sądu chce medalu dla petentów, którzy zapobiegli tragedii.

45-latek jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa i sprowadzenia zagrożenia pożaru wielkich rozmiarów. Od października siedzi w areszcie. Grozi mu dożywocie. Kilka dni temu sąd rejonowy przedłużył mu areszt na kolejne trzy miesiące.

- Sąd przedłużył areszt do 10 lipca. Biegli uznali, że potrzebna jest w tej sprawie obserwacja psychiatryczna i prokuratura będzie czekała na jej wynik - wyjaśnia prokurator Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

CZYTAJ TEŻ: Dlaczego chciał podpalić sąd w Szczecinie? Psychiatra z zarzutami

Zarządzenie obserwacji na oddziale szpitalnym szczecińskiego aresztu oznacza, że po jednorazowym badaniu psychiatrzy i psycholog nie byli w stanie stwierdzić, czy w chwili ataku mężczyzna był poczytalny i rozumiał co robi.

Prokuratura nie ujawnia czy przyznał się do winy. Według nieoficjalnych informacji jest z wykształcenia psychiatrą, ale nie jest jasne, czy prowadził praktykę.

Motyw

12 października mężczyzna wszedł do budynku sądu przy ulicy Małopolskiej w Szczecinie z dwoma kanistrami benzyny, podpałką, siekierą, młotkiem i nożem. Zranił strażnika. Groził spaleniem budynku. W bagażniku samochodu miał kolejne kanistry z benzyną. Łącznie 120 litrów.

Przed realizacją groźby powstrzymała go reakcja petentów, którzy go obezwładnili.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wstrząsająca relacja świadka, który zatrzymał napastnika

Wstrząsająca relacja świadka, który zatrzymał napastnika

Podejrzany krzyczał, że sąd zniszczył mu rodzinę. Chodzi o sprawę związaną z opieką nad synem. Sąd mu jej nie przyznał. Szczegóły nie są znane, bo sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Mężczyzna powtarzał też, że jest psychiatrą i nie chciał zranić strażnika, ale zaatakował go, bo stał mu na drodze do realizacji planu spalenia sądu.

Wniosek o medal

Prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie wystąpił do prezydenta RP o uhonorowanie medalami za odwagę dwóch mężczyzn, którzy zapobiegli tragedii. Odpowiedź z kancelarii Andrzej Dudy jeszcze nie ma.

Jednym z nich jest pan Bartłomiej z Polic, który tego dnia przyszedł do sądu złożyć podanie.

- Podejrzany jednego ze strażników uderzył siekierą. Pamiętam, że cios zadawał jakby z góry. Nic nie mówił i od razu do nich podszedł, bo myślał, że są uzbrojeni w pistolety. Potem mówił, że nic do nich nie ma - opowiadał pan Bartłomiej, jeden z bohaterów.

Dramatyczne sceny w sądzie. Zaatakował siekierą strażnika [WIDEO]

Ochroniarze wycofali się do kantorka. Pan Bartłomiej wyszedł przed sąd przekonany, że uruchomi się alarm napadowy, drzwi się zablokują, a napastnik zostanie zatrzaśnięty w przedsionku. Nic takiego nie nastąpiło. Podejrzany położył siekierę między drzwiami, aby się nie zatrzasnęły i poszedł do samochodu po kanistry z benzyną.

- Poszedłem za nim i rzuciłem się na niego. Z sądu wychodził inny pan i mi pomógł go obezwładnić - opowiadał pan Bartłomiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto