Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowe narodziny na Pomorzanach. Trzy małe „żuczki” u Krajewskich

Redakcja
– Bardzo chciałabym, by nasze dzieci potrafiły pływać. Ja sama bardzo to lubię – mówi Iwona Krajewska, tuląc Kamila. – Kiedy tylko pediatrzy pozwolą, zabiorę „żuczki” na naukę
– Bardzo chciałabym, by nasze dzieci potrafiły pływać. Ja sama bardzo to lubię – mówi Iwona Krajewska, tuląc Kamila. – Kiedy tylko pediatrzy pozwolą, zabiorę „żuczki” na naukę Andrzej Szkocki
Rodzice rozpoznają ich po noskach, choć i tu nie zawsze są zgodni. Już myśleli, że nie zostaną rodzicami, kiedy natura obdarzyła ich potrójnym szczęściem.

ANNA FOLKMAN
[email protected]

Pani Iwona i pan Piotr są małżeństwem od czterech lat. Tyle samo czasu znali się jeszcze przed ślubem. Kiedy tylko powiedzieli sobie sakramentalne „tak”, zaczęli myśleć o powiększeniu rodziny.

– Zbliżaliśmy się do 30., wiedzieliśmy, że nie powinniśmy przekładać macierzyństwa. Marzyliśmy choć o jednym dziecku, a tu proszę zostaliśmy obdarzeni potrójnie – śmieje się Iwona Krajewska, mama trojaczków. – To pierwsze nasze potomstwo i proszę uwierzyć, że ostatnie.

Pani doktor zrobiła wielkie oczy

Dziś pani Iwona jest szczęśliwą mamą, ale jeszcze rok temu miała wątpliwości, czy kiedyś nią zostanie. Starania o dzieci trwały kilka lat. Lekarze uspokajali, więc Krajewscy nie podjęli się żadnego leczenia.

– Byłam u mojej pani doktor. Mówiła, że wszystko jest w porządku. Poleciła, żeby się nie stresować, nie nastawiać się i nie chcieć za wszelką cenę – wspomina pani Iwona. – Posłuchaliśmy, żyliśmy jak do tej pory, wyjechaliśmy na wakacje. Nie miałam nawet najmniejszych podejrzeń, że jestem w ciąży. Nie było żadnych charakterystycznych objawów. Wręcz przeciwnie, prowadziłam aktywny tryb życia – jeździłam na rowerze, pływałam i nawet schudłam. Dopiero zaburzenia w cyklu skłoniły mnie do zakupu testu.

Pan Piotr stał przed drzwiami łazienki. Niecierpliwił się i stale dopytywał „co z tym testem”. Kiedy pani Iwona krzyknęła – pozytywny! – ogarnęło ich ogromne szczęście. Wreszcie mieli zostać rodzicami. Szybko umówili się na wizytę do lekarza. Tam wszystko się potwierdziło, ale największa niespodzianka miała być dopiero przed nimi.

– Pani doktor patrzyła w monitor i robiła coraz większe oczy. Przyglądałam się jej z przerażeniem – relacjonuje przejęta Iwona Krajewska. – Mówiła: jest jeden. Co jeden – zapytałam. Ona ciągnęła dalej, jest i drugi, o i trzeci. Jak to co?! Płód. Zrobiło mi się słabo. Poprosiłam, by zawołała męża. Pomyślałam, że jak mu powiem sama, to mi nie uwierzy.

– Niech pan zobaczy, co pan zrobił żonie – śmiała się do mnie lekarka – wspomina pan Piotr. – Ugięły się pode mną nogi, kiedy usłyszałem, że będziemy mieć trojaczki.

Potem przyszli rodzice z niecierpliwością oczekiwali wiadomości o płci dzieci. Pani Iwona nie ukrywa, że troszkę było jej żal, że nie było wśród maluchów żadnej córeczki.

– Oczywiście najbardziej liczyło się to, żeby były zdrowe. Po cichu miałam jednak nadzieję na dziewczynkę. Właściwie to powinnam spodziewać się samych chłopaków. Wieczorem przed badaniem USG, kiedy mieliśmy dowiedzieć się o płci maluchów, mąż oglądał mecz w telewizji. Bardzo mnie to denerwowało i wtedy powiedział, żebym tak nie narzekała, bo będzie trzech chłopaków i kiedyś wszyscy będą oglądać mecz – wykrakał – mówi zerkając na męża pani Iwona.

Trzeba patrzeć na noski

Przyszli rodzice wiedzieli, że to nie będzie łatwa ciąża i wszystko może się wydarzyć. Do pięciu miesięcy byli bardzo ostrożni. Postanowili, że z zakupami artykułów potrzebnych dla dzieci poczekają aż będzie pewność, że ze wszystkimi chłopcami jest wszystko w porządku.

– Na szczęście nie było powodów do obaw. Po piątym miesiącu zaczęliśmy poważnie myśleć o przeorganizowaniu naszego życia. Nie było to już łatwe. Miewałam coraz więcej dolegliwości. Przytyłam 30 kg – opowiada pani Iwona. – Było mi naprawdę trudno, ale powtarzałam sobie, że przeżyję wszystko tylko po to, by nasze dzieci były zdrowe.

Mama trojaczków trafiła do szpi- Wyjątkowe narodziny na Pomorzanach Trzy małe „żuczki” u Krajewskich tala na Pomorzanach półtora tygodnia przed rozwiązaniem. Lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu 8 lutego, w 34 tygodniu ciąży. Mąż czekał za drzwiami. Chłopcy urodzili się kolejno o 8.44, 8.45 i 8.48. Pierwszy był Arek, potem Kamil a ostatni Pawełek. Ważyli po około 2 kg i mierzyli nieco mniej niż 50 cm. Oprócz małych kłopotów z oddychaniem Pawełka, jak na wcześniaki byli bardzo zdrowi. Maluchy leżały przez kilka dni w cieplarkach. Bracia już wtedy pokazali swoje charaktery.

– Arek jest najbardziej niespokojny. Fika, zawsze płacze pierwszy, jest żywotniejszy niż Kamil i Pawełek – mówi tuląc do piersi najmłodszego z chłopców pani Iwona. – W końcu na świat też rwał się jako pierwszy. Dzięki temu też Arka łatwiej rozpoznać. Wciąż zdarza się nam mylić. Kamil i Pawełek są bardzo podobni, rozróżniam ich po noskach. Kamil ma taki pyzowaty, Pawełek prosty.

Dylematy mamy i taty

W trzypokojowym mieszkaniu państwa Krajewskich na Prawobrzeżu czeka już jedno duże łóżeczko, które dla chłopców zrobił stolarz. Na czwarte piętro trzeba będzie jednak wchodzić pieszo, bo budynek nie ma windy. Problem będzie także z pozostawieniem wózków w piwnicy.

– Mamy jeden bliźniaczy wózek, jeden pojedynczy – tłumaczy pan Piotr. – Ten większy nie mieści się w drzwiach do piwnicy. Nie ma tam także zjazdu. Prosiliśmy spółdzielnię o pomoc. Na razie bezskutecznie. Mamy nadzieję, że nam pomogą, bo inaczej żona będzie skazana na zostawanie z dziećmi w domu.

– Boję się tego, co będzie. W szpitalu miałam pomoc położnych, które przychodziły z butelkami na karmienie. Opieka na oddziale była wspaniała – mówi pani Iwona. – W domu, kiedy mąż pójdzie do pracy, będę sama. Rodzina na pewno pomoże, ale nie będą u mnie cały czas.

Chłopcy są wcześniakami, rodzice muszą kupić specjalne urządzenie do monitorowania oddechu. Kosztuje kilkaset złotych, a potrzebne są przecież trzy.

– Liczymy na pomoc z zewnątrz. Napisaliśmy do urzędu miasta, kontaktowaliśmy się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie – wtrąca pan Piotr. – Przyda się każdy grosz. Zwłaszcza na pieluchy i mleko.

MOPR na Prawobrzeżu zapewnia, że rodzina może liczyć na wsparcie specjalistów – terapeutów, psychologów a także na wsparcie finansowe. Rodzice muszą tylko złożyć wniosek a ten na pewno zostanie rozpatrzony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto