Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"W życiu to ja jestem farciarzem"

Redakcja MM
Redakcja MM
Filip Cembala
Filip Cembala Archiwum
Rozmowa z Filipem Cembalą, aktorem Teatru Polskiego w Szczecinie.

– Otrzymał pan stypendium artystyczne marszałka województwa zachodniopomorskiego. Jaki projekt zamierza pan zrealizować dzięki temu stypendium?
– To będzie przedsięwzięcie, które trudno nazwać spektaklem, nie będzie to też typowy koncert. Nie jest to projekt łatwy do zdefiniowania, ale na pewno chcę uniknąć udziwniania na siłę. Chodzi mi o to, żeby korzystając z różnych nurtów i różnych estetyk i wokalnych i literackich, pokazać, że one wszystkie mają wspólny mianownik. Efekt końcowy jest planowany na listopad.

– Początek pana kariery to teatry muzyczne. Teraz jest pan pracownikiem Teatru Polskiego, czyli teatru dramatycznego. Jak pan się tu odnajduje?
– Idealnie. Jestem dopiero trzeci rok po szkole, ale ciągle sobie zarzucałem, że za mało zrobiłem. Chciałem, żeby wszystko było szybciej, pełniej, więcej i zupełnie inaczej planowałem przebieg swojej kariery zawodowej, a jak usiadłem, żeby napisać swoje cv, to poczułem duże uczucie wdzięczności, bo okazało się, że wcale nie było tego tak mało. Kiedy przyjechałem pierwszy raz do Szczecina i robiłem musical „Rent”, byłem na czwartym roku studiów. Od tego czasu działo się w moim życiu bardzo dużo. Na przykład mieszkając w Warszawie pracowałem w teatrze dramatycznym Scena Prezentacje, gdzie robiłem spektakle muzyczne, ale nie musical. Później pracowałem w teatrze rewiowym, śpiewałem piosenki do bajek, dubbingowałem jakieś postacie w bajce kinowej. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że coś takiego mi się przydarzy, a jestem szczęśliwy, że mi się przydarzyło. Nie planowałem też, że się wyprowadzę z Warszawy tak szybko, a okazuje się, że tak. Gdybym miał podsumować sezon w Teatrze Polskim w Szczecinie, to jest on najbogatszy, jeżeli chodzi o moje doświadczenia sceniczne. Gram w przedstawieniu teatralnym, w którym tylko śpiewam. Śpiewam też w projekcie Stowarzyszenia Loft Art., które wymyślił Piotrek Huegel, którego poznałem przy realizacji „Rentu”. Śpiewam w nowych aranżacjach piosenki Heleny Majdaniec i piosenki Andrzeja Zauchy. Oprócz tego teatr dramatyczny, ale pierwsze moje spektakle w Teatrze Polskim to były role, w których tylko śpiewałem. W „Balu manekinów” rapuję, czyli też jest to rola zbliżona do muzycznego środka wyrazu. Tak naprawdę pierwszym moim spektaklem dramatycznym jest „Curikow”. Miałem kiedyś wiele wątpliwości jeżeli chodzi o podpisywanie umowy na etat, bo zawsze mi się wydawało, że gdzieś tam może przytrafić mi się coś ciekawego, a ja będę musiał zostać na miejscu.

– Pierwszy kontakt ze Szczecinem to była rola Angel w musicalu „Rent”. Jak pan wspomina pracę przy tym spektaklu?
– Powiem tak – jestem farciarzem i uważam, że mam świetne życie i przychodzą do mnie takie świetne rzeczy, jak „Rent”. Wtedy to był wymarzony musical. To był piękny czas. W finale śpiewaliśmy piosenkę „Miłości czas” i to był rzeczywiście czas miłości. Tam się działy cuda. W trakcie realizacji ludzie się zakochiwali, rozstawali, dzie- Rozmowa z Filipem Cembalą, aktorem Teatru Polskiego w Szczecinie W życiu to ja jestem farciarzem ci się rodziły. Ludzie z różnych środowisk stworzyli ekipę. Jestem przekonany, że gdybyśmy dzisiaj mieli to zagrać, to byśmy to zagrali. Rola Angel jest świetnie napisana. Nie można było tej roli zepsuć. Nie myślałem o tym w ten sposób, że będę grał transwestytę i będę chodził w szpilkach. To było też wyzwanie, ale ja sobie założyłem, że muszę zagrać dobrego, fajnego człowieka. To jest mój zawód i każdą rolę muzę zagrać.

– Wracając do „Renta”, grał pan ulubioną postać widzów. Czy dostawał pan jakieś sygnały od fanów?
– Było ogromnie dużo ciepłego przyjęcia. Ludzie zostawali po spektaklach i czekali na nas. Była dziewczyna, która była na wszystkich spektaklach. Pół roku po zakończeniu dostałem od niej wielka paczkę z miśkiem, że zdjęciami, które sobie ze mną zrobiła przez te dwa lata. Wstrzeliła się w idealnym momencie, bo to był okres jakiegoś zjazdu w moim życiu. Przejawów sympatii było mnóstwo.

– Jak się pojawił w pana życiu Teatr Polski?
– Mieszkałem w Warszawie, myślałem, że będę tam siedział i robił swoje. Dowiedziałem się , że jest tu wakat na młodego aktora. Zjawiłem się i przez pierwsze pół roku wynajmowałem mieszkanie w Warszawie, bo myślałem, że nie zostanę tu na dłużej. Przyjechałem, porozmawiałem z dyrektorem. On mi powiedział w czym mnie widzi, dostałem pokoik w teatrze i jazda.

– Występował pan w programie telewizyjnym „Twoja droga do gwiazd”. Czym był dla pana udział w tym przedsięwzięciu?
– To był początek tego typu programów. Miałem wtedy 17 lat. Dla mnie jako chłopca ze wsi wystąpienie w telewizji wiązało się ze spełnieniem marzeń. Śpiewanie na imprezach czy festynach były dla mnie ogromnym darem, ale bardzo chciałem, żeby mi się udało zaistnieć. Dla mnie to była fantastyczna przygoda, ale nie byłem na to przygotowany psychicznie. Bardzo przeżyłem to, że nie wygrałem, ale uważam, że w tamtym czasie było mi to potrzebne. Wydaje mi się, że dzisiaj raczej bym się nie zdecydował na coś takiego. Nie muszę na siłę zaistnieć na scenie, bo ja już na niej jestem.


Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto