Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trefne kasowniki i harmider w komunikacji miejskiej

leks
leks
Wchodzimy do autobusu, kasujemy bilet i chowamy do kieszeni. Mało kto myśli o sprawdzeniu tego co nadrukował na bilecie kasownik. Czasami mogą to być bardzo "ciekawe rzeczy"...

Artykułu tego nie piszę pod wpływem impulsu, a na podstawie wielu obserwacji, a jako przeciętny mieszkaniec miasta mam przyjemność korzystania z komunikacji miejskiej niemal codziennie.

Nasza mina po kontroli biletów może nie być wesoła. Nie zawsze można
bowiem udowodnić kontrolerowi, że to kasownik nabił złe cyfry.

Najbardziej chyba "niebezpiecznym" typem kasowników są stare kasowniki R&G. Łatwo je rozpoznać - są kanciaste, czerwone i mają duży otwór do kasowania biletów. I tak na przykład dziś kasując bilet w tramwaju linii 6 kasownik wybił wszystko poza pierwszą cyfrą godziny. Wziąłem papierek i kasowałem dla sprawdzenia - za każdym razem to samo.  W tym przypadku nie chciało mi się już zgłaszać tego motorniczemu, gdyż jechałem tylko kilka przystanków.

Innym razem zdarzyło mi się kiedyś kasować bilet dobowy w autobusie linii nr 75 - kasownik wybił na bilecie złą datę. Zgłosiłem to kierowcy jednak zostałem potraktowany w sposób bezczelny, wręcz chamski.

Poprosiłem kierowcę jedynie o to, by oznaczył bilet tak, by w razie kontroli był on ważny (kierowca ma taki obowiązek w przypadku złego skasowania ). Kierowca odmówił - mówiąc, iż w razie czego znajdę go i on potwierdzi kontrolerowi moją rację. Trudno jednak było w to wierzyć "na słowo" skoro z biletu miałem korzystać cały dzień i nie tylko w tym konkretnym pojeździe. Szukanie konkretnego kierowcy po całym mieście to prawie jak szukanie igły w stogu siana.

Nalegałem, ale kierowca odparł coś w stylu: "Odwal się smarkaczu".

Innym razem w tramwaju linii 2, tym razem w kasowniku nowszego typu po skasowaniu nie wybiły się na bilecie cztery cyfry z godziną. Motorniczy i w tym przypadku nie umiał mi pomóc - stwierdził tylko,  iż popsuty jest komputer sterujący kasownikami i nic na to nie poradzi.

Istnieją jeszcze inne powszechne problemy związane z korzystaniem z komunikacji. Temat punktualności tramwajów w Szczecinie wałkowany jest od wieków - z marnym skutkiem.

Mimo, iż motorniczy nie może odjechać z przystanku wcześniej niż minutę przed czasem podanym na rozkładzie np. dzisiaj zdarzyło mi się, że tramwaj linii 7 odjechał 4 minuty przed czasem

Inny problem to też sprzedawanie biletów przez prowadzących pojazdy. Mają oni bowiem obowiązek sprzedawania biletów od 18 do 6 w dni powszednie i w niedziele przez całą dobę. Niestety to tylko teoria. Na każdego z nas już chyba nakrzyczał motorniczy czy kierowca słowami "Nie ma biletów - to się kupuje w kiosku!" lub "Nie ma - awaria komputera".

Warto się więc zastanowić czy lepiej by prowadzący pojazdy prowadzili sprzedaż  z wielką łaską i złością zniechęcając do kupowania biletów pasażerów czy też, aby w ogóle nie mieli takiego obowiązku - wtedy przynajmniej nie będzie niejasności.

Trzeba sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie: Kto tu komu robi łaskę? Bo to chyba dobrze, że pasażer za przejazd chce płacić .

Na koniec jeszcze ostatni przykład bałaganu panującego w komunikacji: Dziś stojąc na przystanku "Wernyhory" około godziny 14 widziałem pojazd o numerze taborowym 1564, który poruszał się trasą linii 53, jednak na przednim "filmie" widniały cyfry 75. Podobnie, jak na bocznej tablicy w pierwszym członie pojazdu, przy czym tylni oznaczony był już jako linia 53. I  jak tu być mądrym?

Podsumowując warto tylko napisać, iż wszyscy rozumiemy to co za każdym razem tłumaczy nam ZDiTM - brak rąk do pracy. Jednak nie jest to usprawiedliwienie dla bałaganu jaki panuje w naszej komunikacji.

Czy na prawdę tak trudno jest zmobilizować kierowców i motorniczych, by nie odjeżdżali przed czasem z przystanków? Żaden przepis nie zabrania spóźniania się - istnieją bowiem korki i inne utrudnienia, ale czy odjeżdżanie niekiedy nawet 5 minut przed czasem to konieczność? Gdzie się tak śpieszy motorniczym? Czas pracy i tak mają z góry określony.

Uważajmy też na to co drukuje na bilecie kasownik bowiem czasami możemy zostać zmuszeni do zapłacenia kary za brak biletu mimo tego, że kasownik nadrukował na bilecie "bzdury".

W takich sytuacjach trudno jest później udowodnić swoją rację.

 

Od redakcji:  Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem MM Mojego Miasta! Szczegóły projektu znajdziecie klikając na link:

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto