– Zawody poprzedziły miesiące przygotowań: zgrupowania, opracowywanie taktyki i godziny na siłowni, by wzmocnić rękę – żartowali zawodnicy.
Osiem stanowisk, przez organizatora nazywanych ringami. Spiker odczytuje numer i podaje dwa nazwiska. Zawodnicy podchodzą do sędziego. Następuje przywitanie. Tak jak do gry - służy do tego jedna ręka. Przyklepują się w otwarte dłonie, stukają zaciśniętymi pięściami i krzyżują po dwa palce. Siadają naprzeciw siebie i słuchają siedzącego z boku sędziego, który cierpliwie tłumaczy zasady. Kilka szybkich potyczek na rozgrzewkę i zaczyna się poważna gra.
- Trzy, dwa, jeden… jeden, dwa trzy – nawołuje arbiter i w tym momencie zawodnicy prawą ręką pokazują swój znak: zaciśnięta pięść to kamień, rozłożona dłoń oznacza papier, a dwa rozchylone palce są nożyczkami. Papier zakrywa kamień, kamień łamie nożyczki, nożyczki przecinają papier. Możliwości wyczerpane.
- To świetna i prosta zabawa. Zasady trochę przypominają te siatkarskie, tyle tylko, że gramy do dwóch wygranych setów. Każdy z nich do 11 punktów, w końcówce muszą być dwa punkty przewagi – tłumaczy Mateusz Saładziak, współorganizator i jeden z sędziów, którzy setki razy powtarzają swoją formułkę "jeden, dwa, trzy…”. Zapis dźwiękowy każdego pojedynku byłby jedną ciągłą wyliczanką. A skoro przy wyliczeniach…
- Wprawdzie zgłosiło się ponad stu chętnych, ale na mistrzostwa dotarło 65 osób. Mamy zawodników z całego kraju, odwiedziły nas też dwie Czeszki i jedna Słowaczka – wymieniał ciągle zabiegany Rafał Polak, pomyslodawca i organizator mistrzostw. – Podzieliliśmy zawodników na osiem kilkuosobowych grup, w których gra każdy z każdym. Do kolejnej rundy przechodzą po dwie osoby i później zmieniamy system na pucharowy.
Główną nagrodą w mistrzostwach były gotówka oraz bony do wykorzystania w barze i w restauracji. Dodatkowo czołówka otrzymała gadżety, wszyscy wyszli z Pinokia z dyplomami. Zawodnicy zgodnie podkreślali, że spotkali się tu dla dobrej zabawy. Zdarzały się jednak sytuacje, gdy przegrany wstawał z krzesła rzucając tajemnicze słówka pod nosem. Przy innym stanowisku słychać było nagły wybuch śmiechu i oklaski: młody zawodnik wstaje i wpadając w krąg znajomych mówi: "ze stanu 4:9 wyszedłem na 11:9 i wygrałem 2:0”!
- Byłem też świadkiem, jak pewien zawodnik nie mógł sobie darować, że pokazał nie ten gest i w ostatniej chwili przegrał. "Miałem pokazać kamień a pokazałem nożyce. Było tak blisko” – opowiadał jeden z sędziów.
Organizatorzy podali, że mniej więcej połowa grających to szczecinianie. Reszta przyjechała z każdej części Polski. Był między innymi Kraków, Poznań, Opole.
- Szczecin słynie z takich nietypowych pomysłów. Znalazłam informacje o mistrzostwach na facebooku. Na początku nie wierzyłam, że coś takiego naprawdę może się odbyć. Skontaktowałam się ze znajomymi ze Szczecina i okazało się, że to prawda. Wsiadłam więc w pociąg i już wczoraj przyjechałam z koleżanką – mówiła Agata Gruntkowska z Opola, studentka II roku Fizjoterapii na Politechnice Opolskiej. – Można powiedzieć, że gram w "papier-nożyce-kamień” od dzieciństwa. To naprawdę dobra zabawa, która czasami się przydaje. Do której dyskoteki idziemy? Jeden, dwa, trzy… i wybieramy.
- To dobry sposób na drobne konflikty. Można wtedy zastosować tę drastyczną metodę, jaką jest "papier-nożyce-kamień” – mówił z uśmiechem Marcin Czopor z Jeleniej Góry, student IV roku medycyny na szczecińskim PUM. – Nie, przy wyborze leczenia już nie polegamy na takiej technice wyboru. Wtedy przydają się tylko nożyce.
Zabawa zabawą, ale każdy chciałby zostać Mistrzem Polski. Zdecydowanie bardziej, jeśli pochodzi z innego kraju – turniej miał formułę otwartą.
- Fajnie by było wygrać z polskimi zawodnikami – szczerze i z uśmiechem przyznawały Terezia Durdiakova, Jana Dudiova i Tereza Ovjezdska, studentki Erasmusa. Dwie Czeszki i Słowaczka zostały namówione przez polskiego kolegę. Przyszły pograć i się pobawić.
- Co bym zrobiła, gdybym zwyciężyła? Zostaję do jutra w Szczecinie, więc z pewnością wygraną przeznaczyłabym na imprezę – mówiła po pierwszej partii studentka z Opola.
- Pewnie rzuciłbym studia, zajął się profesjonalnie grą i przeszedłbym na zawodowstwo w "papier-nożyce-kamień” – bez wahania stwierdził Marcin Czopor.
- Tytuł mógłby zostać w Szczecinie. Najważniejsze jednak, że ludzie dobrze się tutaj bawią – mówił w przerwie między pojedynkami Łukasz Kudła, student I roku Geodezji na ZUT. Szczecinianin przyszedł na turniej, ponieważ dowiedział się o nim od kuzyna… z Poznania. Kuzyn też przyjechał.
Organizatorzy już zapowiadają, że nie będzie to jedyna edycja mistrzostw. Pomysł podoba się zawodnikom z innych miast.
- Często wymyślamy różne nietypowe projekty, więc zastanowimy się też nad taką zabawą. Na razie planujemy Zumbathlon. W kwietniu podejmiemy próbę bicia rekordu w kilkugodzinnym tańczeniu Zumby. Będzie to impreza charytatywna, chcemy pomóc choremu koledze – mówi Agata Gruntkowska. – Zapraszamy szczecinian do Opola. Ja z koleżanką wracamy jutro. Pójdziemy na dworzec i spróbujemy wybrać jakiś pociąg. Pewnie zagramy w "papier-nożyce-kamień”.
Maurycy Machnio,
[email protected]
Nie masz pomysłu na wieczór? Planujesz weekend ze znajomymi? Zobacz co dzieje się w Szczecinie!
Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?