Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rybackie archiwum Bogusława Borysowicza

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
23 listopada 1957 roku do Szczecina w ciemne i dżdżyste popołudnie zawinął mały lugrotrawler „Kwiczoł”. Zacumował przy zrujnowanym nabrzeżu bułgarskim. To był początek funkcjonowanie przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich i usług rybackich „Gryf”. Ten dzień zapamiętał na całe życie Bogusław Borysowicz.

Literackie zacięcie Bogusława Borysowicza

- Towarzyszyłem mu do Gryfa – wspomina dziś Bogusław Borysowicz, autor monografii dotyczącej „Gryfa”, były pracownik tej firmy. – Dobrze znałem drogę ,więc obeszło się bez pilota. Z małymi nawigacyjnymi przeszkodami dobijaliśmy do celu. Tak cicho i bez rozgłosu zaczynała się historia Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Gryf”. Dziś łza się w oku kręci na samo wspomnienie o jego niezaprzeczalnej świetności.

Pan Bogusław jak mało kto zna dzieje Gryfa, bo przepracował tu 34 lata, a z nich 17 lat na trawlerach. Jego pasją jest spisywanie dziejów polskiego rybołówstwa dalekomorskiego. Rok temu powstała jedyna w swoim rodzaju historia polskiego rybołówstwa. W swoim domu posiada niezmiernie ciekawe archiwum , w skład którego wchodzą m.in. unikatowe zdjęcia oraz pieczołowicie spisywanie rękopisy kolejnych wspomnień. Jak mówi napisał 14 książek , ale tylko jedną „Ze Szczecina za srebrnymi ławicami” udało się wydać. Zacięcie literackie spowodowało, że podczas pracy zaczął spisywać kronikę wydarzeń.


Historia Gryfa

Początki Gryfa były ciężkie jednostki na których rybacy mieli zacząć połowy pozostawiały wiele do życzenia. Lugrotrawlery (statki rybackie przystosowane do połowów włokiem oraz pławnicami – przyp. red.) serii B- 11 nie należały do udanych jednostek, a to z tego względu, że miały problemy z zachowaniem stateczności. W 1955 i w 1956 roku doszło do tragicznych katastrof. Dwie jednostki: „Czubatka” i „Cyranka” wywróciły się i zatonęły.

- Doszło do tego na ławicy Dogger Bank, na Morzu Północnym – mówi rybak. – Część załogi utknęła w kadłubie statku. Nie można było im pomóc, dobijali się, żywcem pogrzebani poszli na dno wraz z jednostkami. Dopiero wówczas jedną z jednostek wysłano do niemieckiego Cuxhaven na badanie stateczności. Te próby pozwoliły na wprowadzenie zmian w lugotrawlerach serii B-17, które przedłużono i dlatego przeszły do historii jako „szplajsowane”, co doprowadziło do zwiększenia załogi z 11 do 17 ludzi i poprawy ładowności. Mimo poprawek były to statki nieudane.


Bohaterska akcja polskiej załogi

Praca rybaka może obfitować w bohaterskie momenty, co też odnotował pan Bogusław. Tak było jesienią 1961 roku. Na Morzu Północnym doszło do zatonięcia angielskiego trawlera „Arctic Viking”. Działo się to na oczach polskich załóg z Gryfa, jeden ze statków „derkacz” pospieszył z pomocą, a nieopodal portu Hull.

- Mimo bardzo trudnych warunków nawigacyjnych – mówi Borysowicz. - Narażając statek i ludzi na podobny los kapitan Ryszard Ślączka poszedł na ratunek. Wysiłek i brawura granicząca z szaleństwem, wykazana przy robienie zwrotu w najtrudniejszych warunkach, spowodowało, że uratowano życie 7 ludziom z załogi „Anglika”. W podzięce za ten czyn władze miasta Hull nadały honorowe obywatelstwo załodze „Derkacza”. Sama jednostka po wsze czasy została zwolniona z opłat portowych.

A jak bywało na morzu?

- Pływałem na Bałtyku, Morzy Północnym, Morzu Barentsa, na wszystkich eksploatowanych przez polskie statki łowiskach atlantyckich oraz na północno wschodnim Pacyfiku – mówi Bogusław Borysowicz. – Ostatni rejs odbyłem jako steward gospodarczy, na jednym z najniższych stanowisk w hierarchii statkowej . Zdecydowałem się na to, żeby bo nie chciałem odchodzić na emeryturę, nie pożegnawszy się z morzem. A innej możliwości nie miałem.

30 czerwca – niedziela 1991 roku Koniec rejsu Kraj po 167 dniach wita nas pogodą.

Fot. Archiwum Bogusława Borysewicza. Marek Jaszczyński

1
- Dziś jedynie z nostalgią można wspomnieć o świetności naszego rybołówstwa dalekomorskiego , które zostało zamienione w popiół i chyba już nie powstanie z niego jak Feniks – mówi Bogusław Borysowicz, który spisuje dzieje polskich rybaków.

2
Tak wyglądała pierwsza jednostka „Gryfa” motorowy lugrotrawler „Kwiczoł”. Na zdjęciu w środku kapitan żeglugi małej Stefan Musielak szyper pierwszej jednostki.

3
Połów śledzi to malowniczy temat do zdjęć.

4
Skład beczek i zaopatrzenia dla floty rybackiej w tle jednostka zaopatrzeniowa „Kaszuby”.

5
Nabrzeże bułgarskie ze składowiskiem beczek tutaj tworzyła się historia rybołówstwa w Szczecinie.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto