Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawni analfabeci wydawali wyroki

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
Wojskowy sąd rejonowy jedna z najbardziej ponurych instytucji początków PRL. Tutaj zapadały surowe wyroki nawet za błahe przewinienia. Budynek w którym działał sąd stoi do dziś.

Mało kto jeszcze pamięta, że w obecnym Liceum Katolickim przy alei Wojska Polskiego mieściła się tak krwawa instytucja.

W czasie swojej działalności od 1946 do 1955 roku sąd wydał 96 wyroków śmierci, z czego 43 wykonano. Sędziowie potrafili wydać surowy wyrok więzienia nawet za dowcip polityczny, takiego śmiałka czekały 4 lata więzienia. Sąd działał na podstawie dekretu z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa i prowadził około 4,5 tysiąca spraw.

Bandyci, maruderzy, cywile

- Wbrew nazwie przed sądem stawali głównie cywile i była ich zdecydowana większość  - wyjaśnia Radosław Ptaszyński, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej, który badał materiały dotyczące szczecińskiego sądu. - Według danych odsetek sądzonych osób cywilnych sięgał 70 procent. Przed sądem wojskowym stawali również żołnierze KBW i WOP (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza), funkcjonariusze milicji i UB za na przykład pijaństwo czy zdradę tajemnicy służbowej, Niemcy za nielegalne posiadanie broni, czy członkowie pospolitych grup bandyckich, których nie brakowało zaraz po zakończeniu wojny na Pomorzu. Trzeba zaznaczyć, że nie wszystkich sądzono z przyczyn politycznych.

Uczyli się na błędach

Szczeciński sąd wojskowy miał dwóch szefów byli to mjr dr Filip Feld i ppłk Kazimierz Stojanowski, obaj z gruntownym wykształceniem prawniczym, zdobytym w okresie międzywojennym.

- Ale obok solidnie wykształconych prawników sędziami były też osoby z nowego naboru – mówi Radosław Ptaszyński. – Można podsumować ten zespół nazwą „uczy się na błędach”, sędziowie, którzy ukończyli jedynie kursy, co skutkowało błędami w orzekaniu i w efekcie prowadziło do tragedii wielu niewinnych ludzi.

Major dr Filip Feld absolwent Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Uczestniczył w walkach podczas pierwszej wojny światowej, później ochotniczo walczył podczas wojny polsko-bolszewickiej. Pracował jako robotnik leśny, ukrywał się przed Niemcami. W listopadzie 1944 roku zgłosił się do Ludowego Wojska Polskiego. Jako sędzia wojskowy wydał 90 wyroków śmierci, z których 21 rozstrzelano w Szczecinie. Co ciekawe , w 1950 roku podczas weryfikacji w ministerstwie obrony narodowej nie uzyskał pochlebnej opinii: napisano o nim „ideologicznie i klasowo obcy”.

Został sędzią, bo lubił mundur

Do drugiej grupy sędziów należał niewątpliwie Edmund Zdrojewski, który pracował w Szczecinie od października 1951 roku do lipca 1953 roku. W 2002 roku rozmawiali z nim śledczy z IPN w Poznaniu.

- Nie byłem dostatecznie wyszkolony, odbyłem jedynie dziewięciomiesięczny kurs prawniczy wojskowy – zeznawał. – Kiedy pracowałem na kolei zaproponowano mi pracę w wojsku w sądownictwie Na taką propozycję wyraziłem zgodę,  ponieważ miałem sympatię do munduru wojskowego. Ja w życiu nie byłem nawet na sali rozpraw, gdyż na kursie nas do sądu nie prowadzano.

Edmund Zdrojewski prowadził sprawę Henryka Jastrzębskiego – pracownika zakładu doskonalenia rzemiosła w Szczecinie, żołnierza AK i delegata rządu londyńskiego na okręg białostocki, którego oskarżono o złamanie tajemnicy państwowej. W rzeczywistości skazano go w maju 1953 roku na 12  lat więzienia za działalność niepodległościową. Sąd nie wziął pod uwagę tego, że materiały statystyczne dotyczące fabryki jedwabiu w Żydowcach były ogólnie dostępne w „Informatorze Pomorza Zachodniego”. Według sentencji wyroku „sąd stanął na stanowisku, że jakkolwiek dane te były publikowane i nie stanowią obecnie aktualnej tajemnicy państwowej , przechowywane i gromadzone przez oskarżonego  mogły jednak mieć również ważne znaczenie dla obcego wywiadu.”

Własowiec przed sądem

Ale przed sądem stawiali również zbrodniarze. Tak było z Jerzym Hysztą, Ukraińcem – ochotnikiem z oddziałów Własowa (formacje wojskowe pod dowództwem generała Andrieja Własowa złożone z obywateli ZSRR, walczące u boku armii niemieckiej – przyp. red.). Hyszta uczestniczył w mordowaniu ludności cywilnej podczas powstania warszawskiego i o swoich wyczynach „pochwalił się” pewnej Niemce, którą poznał we wsi Zajezierze pod Łobzem. Walczył także w szeregach UPA. Sąd skazał go na karę śmierci, wyrok wykonano 17 października 1947 roku. 

P.S. Artykuł oparłem na materiałach znajdujących się w książce R. Ptaszyńskiego „Sędziowie wojskowego sądu rejonowego w Szczecinie i ich wyroki”.

Zobacz także:

Mogiły partyzanckie na cmentarzu

Odkrywamy groby bohaterów (wideo)

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto