Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwsza konna sikawka w muzeum

Redakcja MM
Redakcja MM
Pierwsza konna sikawka w muzeum [zdjęcia]
Pierwsza konna sikawka w muzeum [zdjęcia] Sebastian Wołosz
Osoby odwiedzające Muzeum Techniki i Komunikacji mogą podziwiać nowy eksponat. To konna sikawka, którą sprezentowali ochotnicy z Polic.

Marek Jaszczyński
[email protected]

- Pochodzi z wytwórni Gustawa Ewalda z obecnego Kostrzyna nad Odrą - mówi Jacek Kosiński z MTiK. - Powstała najprawdopodobniej na przełomie XIX i XX wieku. Od 1905 roku ta firma zaczęła produkować samochody. Ciekawostką jest to, że jej założyciel był strażakiem - ochotnikiem.

Firma powstała w 1878 roku. Po kilku latach urządzenia gaśnicze produkowane w Custrin zyskały znaczną renomę, przy okazji rozsławiając miasto. Firmę założono, kiedy zaczęło się zapotrzebowanie na tego typu konstrukcje. Zaledwie kilka lat po założeniu firma sprzedawała swoje produkty w wielu częściach Niemiec i otrzymał wiele nagród, takich jak srebrny medal cesarzowej 1883 na wystawie w Berlinie. Do 1891 roku sprzedano 400 wozów konnych w całych Niemczech.

Od 1895 roku firma zaczęła wytwarzać również drabiny mechaniczne. Z czasem w ofercie firmy pojawiły się pojazdy mechaniczne i cysterny. W 1904 roku firma połączyła się z Justus Christian Braun AG, fabryką sprzętu strażackiego CDMagirus (Ulm) i fabryką Lieb. Co wiadomo o sprzęcie? Druhowie z Polic mówią, że był w ich posiadaniu "od zawsze". Ma prądownicę, sprawny hamulec.

- Pompę obsługiwało czterech ludzi, ale w pojeździe jechało prawdopodobnie 8-9 osób - dodaje pan Jacek. - Niestety w pojeździe nie ma pompy. Ale mamy nadzieję, że uda się uzupełnić braki.

Ale to nie jedyny sprzęt strażacki, który trafił do muzeum przy ulicy Niemierzyńskiej. Kolejnym jest czterdziestoletni jelcz. Strażakom był już zbędny, za to wzbogacił zasoby naszego muzeum. To wóz bojowy wyposażony w proszkowy agregat, zbudowany na podwoziu jelcza 315M. Zbiorniku tego pojazdu mieści 3 tysiące kilogramów proszku gaśniczego. Silnik ma ponad 11 litrów pojemności. Jego załogę stanowiło czterech ratowników.

- Zbudowany został w 1974 roku, w Jelczańskich Zakładach Samochodowych - mówi st. kpt. Jarosław Tomczyk, zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej nr 2 przy ulicy Struga. - To specjalistyczny wóz do gaszenia instalacji elektrycznych pod napięciem. Wiadomo, że od 1976 roku stacjonuje w remizie przy ulicy Struga.
Jelcz ma na liczniku zaledwie 17 913 kilometrów. Jego cechą charakterystyczną jest duży zbiornik z kopułą oraz działko nad kabiną. Ma na wyposażeniu 6 butli z azotem o pojemności 50 l każda. Jak obliczyli strażacy był wykorzystywany średnio raz na trzy lata. Brał udział w gaszeniu pożaru w zakładach Agryf, który wybuchł w latach dziewięćdziesiątych, czy pożarze trafostacji w Maszewie.

- Cieszymy się, że samochód nie trafił na złom - mówi Stanisław Horoszko, dyrektor MTiK w Szczecinie. - Zastanowimy się, przy jakiej okazji udostępnić go zwiedzającym, póki co jest w naszych magazynach.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto