Padły nasze łabędzie

Miejski łowczy jest pewien, że zwierzęta zatruły się silnymi toksynami.

– Jeszcze miesiąc temu było tutaj osiem łabędzi, teraz nie ma ani jednego – mówi Hania Gudam z klasy 1c z Gimnazjum nr 27, która z kolegami dba o jeziorko. – Nie wiemy co się z nimi stało.

Wielu mieszkańców dzwoni do Gimnazjum nr 27. Chcą się dowiedzieć co zabija ptaki i czy nie ma zagrożenia dla ludzi.

– Jest też coraz mniej kaczek – twierdzi Halina Szczepaniec, nauczycielka chemii z Gimnazjum nr 27. – Niedługo nie będzie tu ptaków.

W zeszłym tygodniu wyłowiono ostatniego martwego łabędzia.

– Od października padło sześć – mówi Ryszard Czeraszkiewicz, miejski łowczy. – Pięć udało nam się uratować. Wyleczyliśmy je i wypuściliśmy przy jeziorze Miedwie. Martwego ptaka zbadaliśmy na Akademii Rolniczej. Miał silne objawy zatrucia toksynami. W pobliżu jest dużo małych firm. Któraś z nich na pewno wpuszcza do wody silnie trującą substancję. Prośbę o natychmiastową interwencję skierowałem do Urzędu Miasta, powiatowego lekarza weterynarii i konserwatora przyrody.

Martwego ptaka zbadali weterynarze. – Nie wykryliśmy żadnych ostrych zmian – powiedziała Elżbieta Grądzka z Zakładu Higieny Weterynaryjnej. – Teraz zrobimy próby pod kątem metali ciężkich. Początkowo chcieliśmy wysłać materiał do Puław, jednak tamtejszy zakład odmówił badań.

Siedem lat temu badano martwe ptaki z jeziorka. Ekspertyza wykazała bardzo groźne substancje. Urzędnicy zapewniają, że nie poprzestaną na jednej interwencji.

– Gdy poznamy wyniki badań martwego ptaka, podejmiemy decyzję, co dalej robić – mówi Dariusz Matejski, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. – Poprosimy o pomoc gminę Dobra, bo to stamtąd płynie brudna woda. Być może poprosimy wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, by skontrolował zakłady, które wpuszczają do rzeczki odpady komunalne.