MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nelly kierowała bazą nurków

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Gdzie to morze? – zapytała Nelly męża, gdy po przyjeździe z Odessy zaprowadził ją na Wały Chrobrego. Odpowiedział, że morze jest trochę dalej, ale Szczecin ma port i stocznie.

Był lipiec 1958 roku. Siedem miesięcy wcześniej wzięli ślub w Odessie. Niedługo mogliby świętować Złote Gody, ale już od dawna nie są razem.

Z Kaukazu do Szczecina

Nelly urodziła się na północnym Kaukazie. Z okien domu widziała dumną górę Elbrus, ale marzyła o morzu. Morze było w książkach, które pochłaniała łapczywie, pilnie się uczyła. Mama chciała, by tak jak ona została nauczycielką. Ale niepokorna Nelly miała swoje plany. Chciała pracować na morzu i mieszkać nad morzem.

Była uczennicą piątkową i wybrała studia w Instytucie Inżynierów Floty Morskiej w Odessie. Z sześciu przedmiotów zdała celująco i dostała się. Wśród kilkuset kandydatów były tylko dwie osoby z samymi piątkami. Dopiero po egzaminach, jakby w nagrodę, poszła pierwszy raz w życiu zobaczyć morze. Był akurat zachód słońca i było wspaniałe. Patrzyła na nie jak urzeczona. Studia ukończyła z wyróżnieniem i dostała pracę w odeskim Czarnomorskim Biurze Projektowym.

Od szefa usłyszała: ”Za każdą kreską, kropką, literką jest ogromny majątek i ludzkie życie, proszę o tym nie zapominać”. Zapamiętała na całe życie. Ale jej zawodowy perfekcjonizm i profesjonalizm nie zawsze się podobał. Jeszcze na uczelni poznała studenta z Polski, Jerzego Gąskę. Zakochała się i za mężem przyjechała do Szczecina.

Początki w Polsce były koszmarem. Wspólny, 4-osobowy pokój w męskim hotelu robotniczym. Nie wie jak to by się skończyło, gdyby nie pomoc ówczesnego dyrektora Stoczni Szczecińskiej, Henryka Jendzy. Poszła do niego osobiście. Okazało się, że mają wspólnych przyjaciół z odeskiej uczelni.

Najpierw dostali z mężem oddzielny pokój, a w półtora roku później stoczniowe mieszkanie. Nelly znalazła pracę w Przedsiębiorstwie Robót Czerpalnych i Podwodnych. Po odeskiej uczelni przygotowanie do niej miała idealne.

Była pierwszą i jedyną kobietą w Polsce, która otrzymała uprawnienia do samodzielnego kierowania pracami podwodnymi. Kierowała bazą nurków. Ona drobna, kobietka o jasnych włosach, delikatnej urodzie trzymała ich twardą ręką. Nawet dziś mówi o nich z pasją.

– Byli wspaniali – zapewnia. – Mogłam na nich polegać. Dobry nurek musi mieć w ręku kilka zawodów, być spawaczem, cieślą, elektromonterem, ślusarzem.

Żeby zobaczyć jak to jest pod wodą złamała przepisy. Dwukrotnie zeszła w ciężkim, ponad 90-kilogramowym skafandrze nurka. Kobietom tego nie wolno. Było przeraźliwie ciemno i zimno, a przecież nurek ma w takich warunkach wykonać określoną pracę.

Nelly Gąska, dziś elegancka starsza pani, ciągle mówi z charakterystycznym śpiewnym akcentem. – Nie pomaga mi on – przyznaje. – Dla ludzi jestem Rosjanką, czyli kimś kogo nie darzy się sympatią.

Bomba ważyła tonę

Codzienność prac bazy nurków stanowiły remonty podwodnych nabrzeży stoczniowych i portowych, układanie pod wodą kabli i rur, oczyszczanie dna z różnych przeszkód. Takimi były, na przykład, bomby i miny.

Upalny czerwiec 1967 roku. Oczyszczali dno Odry przy Moście Długim, tuż przy siedzibie Urzędu Celnego, gdy jeden z nurków zakomunikował, że natrafił na jakąś dziwną beczkę. Beczka okazała się być 1000-kilogramową bombą lotniczą. Powiało grozą.

Nelly powiadomiła wszystkie możliwe służby, ale nikt się nie zjawił. Delikatnie, statkowym dźwigiem, wyciągnęli bombę na brzeg. Kończył się dzień pracy, ale ktoś musiał zostać przy bombie, by ją pilnować i polewać wodą, ponieważ panował niewiarygodny upał. Załoga Nurka-21 ciągnęła zapałki. Nelly wykluczyli. Powiedzieli, że ma wracać do domu, do rocznej córeczki. Wypadło na kapitana, ale na ochotnika zgłosił się młody nurek. Powiedział, że jest sam, nikt na niego nie czeka i zostanie przy bombie.

- Bombę zabrali dopiero po trzech dniach, ale mnie od razu zwolnili z pracy, bo powinnam jej nie ruszać, nie wyciągać i nie przyznawać się, że znalazłam – opowiada Nelly. – W tym samym dniu anulowali zwolnienie, ale bombą nadal nikt się nie przejmował. A leżała w centrum miasta i w każdej chwili groziła wybuchem. W dodatku zdjęcie w gazecie przyciągało gapiów. Przez długi czas śniła mi się po nocach. Potem w innych miejscach znaleźliśmy jeszcze kilka bomb mniejszych, 200-kilowych, ale one już nie robiły na nas takiego wrażenia.

Miałam odholować minę

Kolejny horror przeżyli przy minie. Oczyszczali dno toru wodnego przy Stoczni Gryfia, gdy natrafili na ogromną 800-kilogramową minę. Była jesień 1967 roku. Nelly znowu powiadomiła wszystkie służby. Zablokowano tor, a potem padały decyzje o ewakuacji załogi stoczni, ewakuacji wszystkich remontowanych statków.

- Jednak szybko się z nich wycofywano – mówi Nelly Gąska. – W końcu z Kapitanatu Portu usłyszałam, że mam odholować minę do basenu mojego przedsiębiorstwa. Ten basen znajdował się niemalże w środku Stoczni Szczecińskiej, ale to był rozkaz. Załadowaliśmy tę minę na naszego Nurka -21 i popłynęliśmy. Na szczęście saperzy szybko ją zabrali. Potem dowiedziałam się, że była to mina akustyczna z zapalnikiem zegarowym i też w każdej chwili mogło dojść do detonacji. Po tych akcjach miasto mnie doceniło, zostałam członkiem Towarzystwa Przyjaciół Szczecina i otrzymałam honorową złotą odznakę.

Nelly Gąska stała się sławna, pisały o niej wszystkie gazety w kraju, a także w ZSRR i NRD.

Krystyna Pohl

Zdjęcie 1: Czyszcząc dno rzeki Nelly i jej ekipa trafiali na takie okazy.

Zdjęcie 2: Mama Nelly Gąski chciała, by tak jak ona została nauczycielką. Ale niepokorna Nelly miała swoje plany. Chciała pracować na morzu i mieszkać nad morzem.

 

Fot. Archiwum 

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto