Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze pielęgniarki protestują w stolicy

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Kilkaset pielęgniarek od ponad tygodnia protestuje w Warszawie. Wśród nich są również siostry ze Szczecina.

W ubiegły wtorek do Warszawy pojechało prawie sto szczecińskich pielęgniarek. To miała być zwykła manifestacja: transparenty, okrzyki, przekazanie swoich postulatów i powrót do domów. Stało się inaczej.

Ewa Hnat, szefowa regionu zachodniopomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Warszawie przebywa od tygodnia. Podobnie jak pozostałe protestujące mieszka w miasteczku namiotowym przed kancelarią premiera.

– Teraz jest tu około 135 namiotów – relacjonowała dla MM Moje Miasto we wtorek w południe. – Oczywiście, że jest ciężko, ale jako pielęgniarki jesteśmy przyzwyczajone do ciężkich warunków. Poza tym nie mamy wyjścia.

– Może w telewizji to wygląda jak biwak, ale dla czterdziestoletnich kobiet spanie przez tydzień na ulicy, na karimatach i kartonach to nie jest zabawa – mówi Małgorzata Szymankiewicz.

W domu w Szczecinie został jej 15-letni syn i mąż. Kontaktowali się telefonicznie, w ten sposób pani Małgorzata przypominała synowi o kupieniu kwiatów i wyprasowaniu koszuli na zakończenie roku szkolnego.

Przetrwać te okropne chwile pomagali ludzie, którzy tam na miejscu na każdym kroku okazywali protestującym siostrom wsparcie.

– Nagle zaczęły pojawiać się koce, namioty – mówi. – Ludzie przynosili jedzenie, ciepłe napoje, mówili: Macie rację, trzymajcie się. Mieszkańcy stolicy nie tylko przynosili potrzebne rzeczy ale także zapraszali pielęgniarki do swoich domów. Kobiety chodziły w kilkuosobowych grupkach odświeżyć się, wziąć prysznic, przeprać coś. Determinacja pielęgniarek zadziwiła wszystkich. Dla nich, to co robią, jest oczywiste.

– Zostałyśmy zlekceważone, obrażone i potraktowane jak kryminalistki – skarżą się. – A prosiłyśmy jedynie o chwilę rozmowy. Najważniejsze jest dla nich jednak rozwiązanie problemów, z którymi muszą borykać się na co dzień.

– Jak utrzymać rodzinę za 1200 zł przy chorym mężu i dzieciach? – pyta Barbara Małecka ze szpitala wojewódzkiego przy Arkońskiej. Można tylko poszukać sobie dodatkowego zajęcia.
Pielęgniarki zgodnie przyznają, że większość z nich, zatrudnionych na etaty w szpitalach, dorabia w innych placówkach na kontraktach lub umowach o dzieło. Pani Barbara pracowała tak przez rok.

– Po dwunastogodzinnym dyżurze w swoim szpitalu szłam na nockę do drugiego – mówi. – Zdarzało mi się pracować po 340 godzin wmiesiącu. Wtedy rzeczywiście zarabiałam jakieś pieniądze, ale przypłaciłam to zdrowiem.

– Znane są przypadki, że pielęgniarki pracują po trzy doby non stop, mając w tym czasie pod opieką po kilkadziesiąt osób – dodaje Małgorzata Szymankiewicz.

Emilia Kotecka jest pielęgniarką szkolną. Opiekuje się ponad 1000 dzieci w dziewięciu szkołach.

– Po dwudziestu latach pracy zarabiam 1220 zł – mówi.

Dlatego pielęgniarki domagają się realnych podwyżek płac o tysiąc złotych i zagwarantowania reform, które pozwolą na dalsze podwyżki. Siostry szykują się do kolejnego wyjazdu do stolicy.

Dziś (28.06) do Warszawy ma sie udać siedem pielęgniarek ze Szczecina, które zmienią osoby dotychczas protestujące.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto