Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Rozmowa miesiąca: Wiem, jak spiąć to miasto w całość

MM Trendy
MM Trendy
Magnus Isaksson: Wiem, jak spiąć to miasto w całość
Magnus Isaksson: Wiem, jak spiąć to miasto w całość Andrzej Szkocki
Już miał wracać do Szwecji, kiedy po namowach kolegów przyjechał do Szczecina. Wtedy zobaczył miasto i ziemię, w których się zakochał. Dziś firma, którą reprezentuje, inwestuje u nas setki milionów złotych. Magnus Isaksson buduje w Szczecinie osiedle, biurowce oraz prowadzi przebudowę tzw. Starówki Jagiellonów w rejonie ul. Śląskiej, Jagiellońskiej i Obrońców Stalingradu. 

Tekst: Anna Folkman / Foto: Andrzej Szkocki
- Ma Pan 45 lat, a od 11 mieszka w Polsce. Jak to się stało, że trafił Pan do naszego kraju?

- W lutym 2003 roku przyjechałem do Warszawy. Dostałem pracę przy nadzorowaniu polskich inwestycji firmy Swede Center Properties, części Inter Ikea Groups. Dotyczyło to budowania hoteli, nieruchomości komercyjnych. Przeprowadziłem się zatem do Warszawy, ale nie wiedziałem wiele o Polsce. Wtedy było to wielkie wyzwanie.

- Coś jednak o Polsce w Szwecji się mówiło?
- Oczywiście. Krążyły pozytywne i negatywne opinie. Polska przedstawiana była jako miejsce nieatrakcyjne, szare. W Szwecji polskim symbolem był np. maluch z wieloma pasażerami w środku i niemalże wypadającymi bagażami (śmiech). Z pozytywnymi aspektami kojarzył mi się Lech Wałęsa czy Zbigniew Boniek. Korzystniej o Polsce zacząłem myśleć, kiedy jeszcze przed zamieszkaniem w Warszawie wybrałem się z najlepszym przyjacielem w podróż. Przypłynęliśmy promem. Odwiedziliśmy wtedy przejazdem Szczecin, Międzyzdroje, Jelenią Górę, pojechaliśmy też w góry. To było około 15 lat temu. Kiedy wspominam ten wyjazd, przed oczami mam pelargonie na balkonach, które bardzo lubię, niezbyt dobre drogi, ale tanie produkty i bardzo miłych ludzi.

- Po zamieszkaniu w Warszawie, nie myślał Pan, by po zakończeniu pracy wrócić do siebie?
- Był taki moment. Pracowałem dla Inter Ikea Groups przez kilka lat. Obracając się w branży deweloperskiej, zacząłem też swój własny biznes. Takie małe inwestycje. Czegoś jednak mi tutaj w Polsce brakowało i byłem już gotowy, by wrócić do Szwecji. W stolicy Polski brakowało mi bliskości morza, natury, które towarzyszyły mi Goeteborgu. W Warszawie można było co najwyżej iść do centrum handlowego na zakupy. Życie toczące się wokół centrów handlowych, to nie moje życie i tego byłem pewien. Niestety nie było tam nic więcej do robienia.

- Co się stało, że jednak został Pan w Polsce i przyjechał akurat do Szczecina?
- Byłem zmęczony Warszawą. Miałem i nadal mam tam apartament, ale nie chciałem dłużej tam być. Koledzy w biznesie zaproponowali, żebym zainteresował się ziemią w Szczecinie. Można powiedzieć, że byłem już w drodze do Szwecji, choć do końca nie byłem pewien czy decyzja o powrocie jest słuszna, kiedy zgodziłem się zobaczyć tę ziemię. Wylądowałem w Goleniowie i od tego momentu zmieniło się wszystko.

- Co takiego się wydarzyło?
- Siedziałem na tylnym siedzeniu samochodu, który odebrał mnie z lotniska. Do Szczecina wjechaliśmy od strony Dąbia. Byłem zachwycony widokami. Zobaczyłem mosty, majestatyczną katedrę, zamek, Wały Chrobrego… Pomyślałem sobie: to jest fajne! Miasto przypominało mi Goeteborg. Była przystań, stocznia, statki, dźwigi. Kiedy dojechałem na ulicę Ostrowską na Żelechowej, zakochałem się w tym kawałku ziemi. Potem okazało się, że można w Szczecine żeglować, pojechać rowerem na długą wyprawę do lasu czy wsiąść w samochód i za godzinę być nad morzem. Można mieszkać w dużych, dobrych hotelach i wyskoczyć na wycieczkę do Berlina. Nie ma wielu takich miast w Europie.

- Domyślam się, że przy Ostrowskiej były tylko chaszcze i zarośla. Co tam Pana urzekło?
- To miejsce otoczone zielenią, w pobliżu są działki z ogródkami, a jednocześnie blisko jest do centrum. To zaledwie kilka minut drogi. Przypadło mi do gustu takie położenie. Na wielkiej, zielonej przestrzeni stały tylko ruiny pałacu, który po wojnie był siedzibą nasłuchu Wolnej Europy. Zamarzyłem, by zaprojektować osiedle w parku. Chciałem stworzyć przyjazne miejsce dla dorastania dzieci, spokojnego życia z piękną architekturą. Pomyślałem, że sam mógłbym tam mieszkać i właściwie później tak się stało. Na osiedlu Park Ostrowska mam swoje mieszkanie.

- Znalazł Pan miłość w Polsce?
- Tak. Ona jest Polką, pochodzi z Warszawy, ale zdecydowaliśmy, że będziemy mieszkać w Szczecinie.

- Coś zachwyca Pana w naszym mieście?
- Lubię architekturę Szczecina. Jest atrakcyjna zarówno dla turystów, jak i dla mieszkańców. Piękne są te niemieckie wille wzdłuż al. Wojska Polskiego, całe Pogodno jest pod tym względem fantastyczne. Czegoś takiego nie widziałem nigdzie indziej. Budynki są bardzo często zniszczone, ale nie są w ruinie. Gdyby miasto miało więcej funduszy, pewnie kiedyś zastąpiłoby te wille nowymi. Teraz na szczęście zaczyna się rozumieć, że należy je odrestaurowywać a nie likwidować. Urzekają wszystkie parki. Muszę też wspomnieć o takim przemysłowym aspekcie, jakim jest stocznia. Dla mnie to romantyczny obrazek. Romantyczny w sensie nostalgicznym, tajemniczym. Naprawdę lubię też pl. Orła Białego i ulice w okolicach pl. Grunwaldzkiego i ul. Śląskiej.

- Wiele się teraz mówi o tym, by pl. Orła Białego uwolnić od samochodów.
- Najważniejsze, czego potrzebuje miasto i o czym staram się mówić jak najwięcej, to miejsca spotkań dla młodych ludzi - deptaki, ogródki - i dla starszych - restauracje, kawiarnie. Pl. Orła Białego mógłby być takim miejscem, na pewno byłby znacznie lepszy niż stare miasto. W przyszłości jednak ono również powinno spełniać takie funkcje i być naturalnym przedłużeniem wspomnianych rejonów. Inną lokalizacją mogłyby być okolice deptaku Bogusława i ul. Jagiellońskiej. Szczecin potrzebuje głównego placu. Problemem tego miasta jest to, że stale się rozrasta, jest za bardzo rozciągnięte. Sięgamy po tereny po obu stronach rzeki i dalej, na wyspach. Tymczasem Szczecin nie ma swojego serca, centrum spotkań. Jeśli chcemy zatrzymać młodych ludzi, musimy to stworzyć. Nie chcemy, by jeździli do Poznania, bo tam jest rynek i piwo. Sam studiowałem i wiem, że kiedy ma się 20 lat, to właśnie w takim kontekście dobiera się miejsce do życia. Tego Szczecinowi brakuje. Nie potrzebujemy więcej centrów handlowych. Trzeba sprawić, by wychodzący z nich ludzie, na ulicy znajdowali rozrywkę, miłe miejsce na spotkanie z przyjaciółmi. Tę potrzebę w pewnym stopniu ma zaspokoić mój projekt przy ul. Śląskiej. Dla Szczecina jest jeszcze za wcześnie na budownictwo nad rzeką. Zostawmy to rozciąganie i skupmy się na spięciu miasta. Potencjał jest.

- Co mogłoby być sercem Szczecina?
- Najlepszą lokalizacją są okolice Kaskady, które powinno się powiązać z ul. Jagiellońską, Śląską i deptakiem Bogusława. Dlatego tam właśnie prowadzę swoją inwestycję. Kolejnym naturalnym miejscem, które powinno wiązać się ze sobą jest pl. Orła Białego i stare miasto.

- Jak się zatem mają Pana inwestycje w tych rejonach?
- W kamienicach przy ul. Śląskiej nadal rozbieramy oficyny. Robimy to ręcznie i zachowujemy wszystkie stare cegły. Zajęliśmy się też stuletnimi, drewnianymi belkami. Wszystko separujemy ręcznie, by później materiały ponownie wykorzystać do elewacji na tyłach budynku. Wierzymy, że drewniane belki będą tam pięknym elementem ozdobnym. Za fronty weźmiemy się już niedługo, nie będziemy ich przykrywać styropianem. Izolacje wykonamy wewnątrz, a fronty zostaną odrestaurowane. Będzie oryginalnie i atrakcyjnie. Mam nadzieję, że to miejsce będzie przykładem i inspiracją dla innych inwestorów.

- Kiedy można spodziewać się efektów?
- Za rok, latem, trzy budynki z apartamentami i lokalami usługowymi przy ul. Śląskiej będą gotowe. Cały projekt z hotelem przy ul. Obrońców Stalingradu i biurami zakończymy w 2017 roku. Hotel będzie miał ok. 150 pokoi. Jego lokalizacja jest świetna, będzie służył nie tylko biznesmenom, ale także turystom. Bliskość nowoczesnego centrum handlowego działa tutaj na korzyść. Myślę, że kiedy zakończy się inwestycja, będzie cieszyła się dużym zainteresowaniem i zapewne ci turyści, którzy nie będą akurat tutaj mieszkać, przyjdą zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.

- Jakie ma Pan kolejne plany?
- Najpierw muszę skończyć Piastów Office Center. Trzeba postępować krok po kroku. Czasami lepiej milczeć niż powiedzieć za dużo. Niemniej jednak moim marzeniem jest kontynuowanie inwestycji deweloperskich na wysokim poziomie i poważnie myślę o terenach nadmorskich.

- Duży jest popyt na biura w naszym mieście? Kiedy planowano wiele tego typu inwestycji w Szczecinie, pojawiały się glosy: a kto będzie chciał się tu ulokować?
- Mówili tak wszyscy oprócz mnie i oczywiście tych wszystkich inwestorów, którzy takie centra pobudowali. Obserwuję różne miasta i nie widzę powodu, dla którego Szczecin miałby być inny. Nie można patrzeć na statystyki. Nie było tutaj nowoczesnych, biurowych budynków, więc nie było też statystyk. Trzeba wierzyć w swój produkt. Zawsze powtarzam tak: kto 10 lat temu chciałby mieć iPhone'a? Nikt. Bo wtedy nie istniał. Musiała pojawić się podaż, by mógł być popyt. Proste.

- Kiedy znajomym biznesmenom mówi Pan, że mieszka w Polsce, jak reagują?
- Mówiąc szczerze, są zdziwieni, ale Polska ma coraz lepszą reputację. Biznes tutaj to ogromny wkład, ale taki, który się zwraca. Patrzymy na Polskę w coraz bardziej pozytywny sposób. Dużo się zmienia, choćby w samym Szczecinie. Kiedy stocznia upadła, to był ważny sygnał dla miasta, by coś zrobić. Od trzech lat miasto bardzo się rozbudowuje. Uważam jednak, że miasto to nie tylko budynki, ale przede wszystkim ludzie. Oni je tworzą. Podejście szczecinian też staje się bardziej pozytywne. Ludzie w Szczecinie tak w ogóle są bardziej przyjaźni. Kiedy jadę taksówką, kierowca ze mną rozmawia, w Warszawie jedzie się w milczeniu. Tutaj jest inny rodzaj otwarcia. Nie ma niczego za darmo i ludzie muszą walczyć nieco bardziej niż w stolicy. Ludzie w Szczecinie pracują z większym zaangażowaniem. Nigdy nie przypuszczałem, że stworzę tutaj tak wspaniały zespół pracowników.

- Zatrudnia Pan Polaków?
- Tak. Nie widzę powodu, dla którego miałbym dawać pracę obcokrajowcom. Polacy są doskonałymi organizatorami i ciężko pracują. Czasami muszę moich pracowników upominać, by już poszli do domu. To niezwykłe. Do tego są uśmiechnięci, tworzą bardzo pozytywną atmosferę. To dla mnie bezcenne, zwłaszcza, kiedy myśli się o dalszych inwestycjach i rozwoju firmy.

- Ile w sumie w Szczecin zainwestują firmy, które Pan reprezentuje?
- Można to sobie przekalkulować samemu, ale każdy prowadzony projekt pochłonie od 100 do 150 mln złotych.

- Ma Pan jakiś sposób na relaks?
- Lubię jazdę na rowerze, staram się każdego dnia rano korzystać z bieżni, słucham muzyki także polskiej. Od Krzysztofa Krawczyka po polski hip hop. Kiedyś, podczas pierwszych wizyt w Polsce polubiłem Budkę Suflera i ich utwór „Takie tango”. Ujął mnie polski blues i jazz. Czasami bawi mnie muzyka disco polo - słyszałem hit zespołu Weekend, czy utwór uczestników Eurowizji „My Słowianie”. To naprawdę nastraja pozytywnie (śmiech).


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: MM Trendy. #Rozmowa miesiąca: Wiem, jak spiąć to miasto w całość - Szczecin Nasze Miasto

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto