Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. Co u Pani/Pana słychać? Szwaja: Niestety, świstakiem nie jestem

MM Trendy
MM Trendy
MM Trendy
Rozmawiała: Bogna Skarul/Foto: Archiwum- Monika, co u Ciebie teraz słychać?- Monika Szwaja: Wreszcie udało mi się skończyć i wydać książkę, którą pisałam, pisałam, i pisałam.

„Anioł w kapeluszu” jest w księgarniach i żyje własnym życiem, a ja najchętniej zapadłabym w sen zimowy. Listopad mnie przygnębia, grudzień mi dokłada, styczeń męczy, luty brzydzi, dopiero w marcu mogłabym się obudzić. Niestety, nie jestem świstakiem, więc muszę jakoś funkcjonować. Mam teraz czas, żeby bez wyrzutów sumienia wyskoczyć do filharmonii do Warszawy czy Gorzowa (jest tam genialna dyrygentka Monika Wolińska), albo godzinami rozwiązywać odłożone jolki z Gazety Wyborczej (są bardzo trudne i przez to jedynie słuszne). Kiedy pracuję, kładę sobie szlaban na te niewinne przyjemności. Przez jolki chodzę spać o trzeciej nad ranem

- Dlaczego tak późno?!
- A bo ja w ogóle jestem nocnik. Bardziej elegancko: nietoperz. W godzinach porannych, jeśli nie śpię, jestem niemrawa, nieinteligentna i nieprzyjazna. Po południu osobowość mi się znacznie poprawia, inteligencja również. Wieczorami jestem duszą towarzystwa i tytanem pracy.

- Nocą pracujesz? Nocą piszesz te książki?
- Przeważnie. Jeśli w domu. Bo dwa razy książki pisałam na pokładzie Daru Młodzieży, najpiękniejszej fregaty świata. Kiedyś myślałam, że w rejs Darem mogą popłynąć wyłącznie wybrańcy, ale kilka lat temu dowiedziałam się, że każdy śmiertelnik może sobie wynająć kabinę. W tym roku płynęłam z nimi już piąty raz. Miesiąc na morzu albo i oceanie, pod wielkimi żaglami, wspaniałe przeżycie. No i na statku są świetne warunki do pracy twórczej, bo pasażer taki jak ja ma trzy obowiązki w ciągu dnia: śniadanie, obiad i kolację (podstawione pod nos).

- Co robisz na statku poza pisaniem i jedzeniem?
- Niewiele. Patrzę jak inni pracują. Obserwuję obyczaje i staram się nie przeszkadzać. Dar, kiedy tylko może, płynie pod żaglami. To oznacza, że w każdej chwili, w miejscu gdzie odpoczywasz i kontemplujesz, może pojawić się dwudziestka krzepkich młodzieńców, którzy bez namysłu rozdepczą cię, ciągnąc liny grube jak twój nadgarstek. Zdarza mi się doznawać macierzyńskiej niemal satysfakcji na widok tej młodzieży. Są tacy piękni, obyci, swobodni i pełni wdzięku. Jestem z nich naprawdę dumna.

- W portach też piszesz?
- W portach przeważnie zwiedzam, choć jeśli jest bardzo gorąco, jak na przykład w Lizbonie w lipcu, cały dzień siedzę w klimatyzowanej kabinie i wtedy owszem, zdarzało się popracować. Dopiero wieczorem ostrożnie wytykałam nos na miasto. Źle znoszę upały, więc najszczęśliwsza byłam, kiedy zapłynęliśmy do chłodnej Szkocji, na Hebrydy i Szetlandy, piękne i tajemnicze wyspy. Chciałabym kiedyś wrócić tam na dłużej. Podobnie do Petersburga. Ciągnie mnie też do Bretanii. Bywanie w miejscach, które znam z literatury albo z pieśni, ma dla mnie szczególny urok.

- Czy akcja twoich powieści toczy się na morzach i na pokładach statków?
- Nie, chociaż statki, a zwłaszcza wielkie żaglowce opisywałam, bo to moja wielka miłość. „Anioł w kapeluszu” mieszka w Szczecinie, na Skolwinie.

- Dlaczego akurat tam? Ta dzielnica nie ma najlepszej opinii.
- Ale jest szalenie klimatyczna. Taka stara dzielnica robotnicza, a przy tym pięknie położona na styku lądu i wody. Skolwin od dawna mnie fascynował, podobnie zresztą jak wszystkie dzielnice nadodrzańskie. Widzę w nim ogromny potencjał, tylko trzeba by mieć wielkie pieniądze, żeby Skolwin wypieścić tak, jak na to zasługuje.

- O czym jest twoja najnowsza książka?
- O uciekinierach. O ludziach w bardzo różnym wieku, którzy w pewnym momencie swojego życia zorientowali się, że dłużej tak się nie da żyć. Jest tam starszawa uczona i tajemniczy kloszard znad rzeki, i dzieciak dwunastoletni. Kilkoro starych znajomych z wcześniejszych książek. Fabuła jest dość skomplikowana, ale nie będę przecież opowiadała własnej powieści!

- Powiedz tylko, czy dobrze się kończy.
- Dobrze. Kiedyś obiecałam Czytelnikom, że wszystkie moje książki będą miały „szczęśliwy happy end”, jak to kiedyś ktoś zabawnie określił. To taka konwencja, umowa społeczna, bo przecież wiemy, że w życiu bywa różnie. O tym jak bywa źle, piszą inni autorzy. Ja wybieram jaśniejszą stronę rzeczywistości.

Monika Szwaja

Powieściopisarka. Wszystkie jej książki (najnowsza, „Anioł w kapeluszu” jest piętnasta) trafiły na listy bestsellerów. Była dziennikarką telewizyjną, a przez kilka lat uczyła języka polskiego. Od prawie zawsze mieszka w Szczecinie. Syn Wawrzyniec jest realizatorem w Radiu Szczecin, pies Rumik jest jack russell terierem, a suczka Szanta kundelką. Monika Szwaja lubi ludzi, kocha zwierzęta i życie w całej jego złożoności.


Zobacz, gdzie znajdziesz nasz bezpłatny magazyn »


[Czytaj również on-line:

MM Trendy. Szczecin | Styl | Moda | Kultura. Serwis »](http://www.mmszczecin.pl/trendy)


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: MM Trendy. Co u Pani/Pana słychać? Szwaja: Niestety, świstakiem nie jestem - Szczecin Nasze Miasto

Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto