Ledwie uszedł z życiem!

Gdy Kasia i jej siostra opowiadają nam o zdarzeniu, w ich głosie wciąż słychać przerażenie. Dino, 5-letni kundel, mieszka z nimi od szczeniaka. Ten zazwyczaj pogodny i radosny pies jest pociechą całej rodziny. Niestety w ostatnich dniach wiele wycierpiał.

– Siostra była z nim na spacerze – opowiada Joanna Janczula. – Pies był na smyczy. Nagle z bagażnika zaparkowanego w pobliżu auta wyskoczył amstaff. Bez kagańca, smyczy. Rzucił się na naszego psa.

Amstaff bardzo poturbował Dino.

– Miał wyrwany cały mięsień przy szyi – opowiada pani Joanna. – Był już trzykrotnie zszywany, bardzo cierpiał. Dochodzi do siebie.

Pani Joanna jest zaszokowana, że pies, który zaatakował Dino był bez smyczy. – Jak można było do tego dopuścić – mówi wzburzona. – Właścicielka amstaffa była bardzo nieod- powiedzialna. Przecież ofiarą mogło być dziecko!

Pani Hanna Gerard, mama Kasi i Joanny myśli o zgłoszeniu sprawy na policję lub do Straży Miejskiej.

– Następnym razem na miejscu psa może być dziecko – mówi.

Historia, która przydarzyła się Dino, nie jest odosobniona.

– Zdarza się, że ofiarami agresywnych psów są osoby dorosłe lub inne psy – mówi Eugeniusz Pietrzak ze szczecińskiej Straży Miejskiej. – Jest to przeważnie wina właścicieli zwierząt.

Zgodnie z uchwałą Rady Miasta, psy powinny być wyprowadzane na smyczy jeśli należą do ras agresywnych, powinny też mieć kaganiec. Swobodnie mogą biegać jedynie wmiejscach ogrodzonych.

Mało osób stosuje się do tych zasad.

– W ostatnim kwartale Straż Miejska ukarała 160 właścicieli psów – mówi Eugeniusz Pietrzak. – 7 spraw skierowaliśmy do sądu.

Fot. Dziś Dino dochodzi do siebie, choć czeka go jeszcze długie leczenie. – Pies bardzo cierpiał – mówi Hanna Gerard, właścicielka psa. – Mamy nadzieje że wszystko skończyło się dobrze. Gorzej by było gdyby ten agresywny amstaff zaatakował jakieś dziecko.