Sandra i Łukasz wybrali się do Black Pearl w mikołajkowy wieczór. W klubie zabawili zaledwie kilkadziesiąt minut.
- Z koleżanką opierałyśmy się o stolik, przy którym siedzieli nasi koledzy – relacjonuje
dziewczyna. – Podszedł ochroniarz i burknął, żebyśmy zlazły ze stołu. Spytałam, czy nie mógłby odzywać się grzeczniej. Wtedy przyskoczył do mnie, zaczął szarpać, wykręcać ręce i ciągnąć w stronę wyjścia. W tym momencie do akcji miał wkroczyć chłopak Sandry – Łukasz.
- Nie wiedziałem co się dzieje – mówi wzburzony. – Powiedziałem, żeby ją puścił, w końcu sam złapałem go za rękę.
To zdaniem studentów rozwścieczyło ochroniarza. Jak mówią, odepchnął dziewczynę na podłogę i zaczął bić chłopaka.
- Dostałem dwa ciosy pięścią w głowę – mówi Łukasz. – Wtedy z pomocą przyszedł mój kuzyn. Ale ochroniarz był silniejszy od nas obu. Złapał nas i zaczął dusić.
- Chciałam go zasłonić, wtedy dostałam ręką w głowę i jeszcze kopniaka w brzuch – mówi Sandra. Dziewczyna pobiegła do wyjścia. Nikt nie zareagował na jej skargi.
- W tym czasie ten chłopak zostawił już Łukasza – mówi Sandra. – Znajomi pomogli mu wyjść. Ochroniarz pojawił się wtedy przy drzwiach i wypchnął mnie na ulicę.
Studenci wezwali policję i pogotowie, gdyż Łukasz miał trudności z oddychaniem. Funkcjonariusze zabrali ochroniarza, Sandrę i towarzyszące jej osoby na komisariat, gdzie złożyli zeznania. Po kilku godzinach dołączył do nich również Łukasz, którego wypuszczono ze szpitala.
- Na policji usłyszeliśmy, że możemy go pozwać z powództwa prywatnego – mówią młodzi ludzie. Sandra i Łukasz twierdzą również, że na komisariacie dowiedzieli się, że nie są pierwszymi, którzy skarżą się na ochronę tego klubu.
- Usłyszeliśmy też, że dopóki kogoś tam nie zabiją, policja nic nie może zrobić – mówi zdenerwowana Sandra.
Próbowaliśmy potwierdzić te fakty w Komendzie Miejskiej Policji. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. - Wykonaliśmy czynności procesowe – potwierdziła jedynie Renata Miecznikowska z policji.
O wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się również do kierownictwa klubu. - Ochroniarz do czasu wyjaśnienia sprawy został zawieszony w obowiązkach– mówi Olga Stepczyńska, menedżer. – Według policji oskarżenia były jednak bezpodstawne i to nasz pracownik został pobity. Świadczą o tym wyniki lekarskiej obdukcji. Tym niemniej jest mi przykro, że do tak nieprzyjemnego incydentu doszło na terenie naszego klubu.
O swojej niewinności przekonuje również sam ochroniarz.
- Zwróciłem tym paniom uwagę, żeby nie siedziały na stole, ale one mnie zignorowały – mówi. – Ostrzegłem je więc, a one zaczęły się wulgarnie odzywać. Wziąłem jedną z nich za rękę i zacząłem prowadzić w stronę drzwi. Wtedy rzucił się na mnie jej chłopak, potem jego kolega. To ja zostałem pobity przez tych państwa.
Druga strona nie ukrywa zdziwienia. - Jesteśmy w szoku – mówi Łukasz. – Nikt przecież nie uwierzy, że dziewczyna napadła na potężnego ochroniarza.
Będziemy śledzić rozwój tej sprawy.
Paulina Łątka
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?