Kasuj bilet jak błyskawica! Bo będzie kara

Jest 26 maja ok. godz. 17. Elżbieta Kowalczyk stoi na przystanku przy ul. Emilii Plater. Jedzie do kościoła.

- Wsiadłam w autobus linii 67 – opowiada. – Z nikim nie rozmawiałam, nie zajmowałam miejsca, wyciągnęłam bilet i poszłam do kasownika. Wtedy nagle wyskoczył jakiś mężczyzna i powiedział: „Nie skasuje pani tego biletu!”. Zdziwiłam się i spytałam, dlaczego. Powiedział, że to kontrola. Nic o tym nie wiedziałam, dopiero co wsiadłam, byłam zdezorientowana. Nikogo więcej nie skontrolowali, nie słuchali też moich tłumaczeń, że jestem osobą powolną, starszą i miałam bilet, tylko nie zdążyłam go skasować. Podobno powinnam mieć go już w ręce, kiedy wsiadałam.

Kontrolerzy kazali wysiąść i wypisali karę. Do zapłaty 171,20 zł. Pani Elżbieta zobaczyła, że za zwłokę może zapłacić więcej, wiec od razu uregulowała karę. Nie dała jednak za wygraną i napisała skargę do Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.

- W odpowiedzi przeczytałam, że po przeanalizowaniu sytuacji wyszło im, że bilet kasowałam „blisko minutę” – dodaje zdenerwowana. – Czyli mogło to być kilkadziesiąt sekund. Autobus dopiero co ruszył, podeszłam do kasownika od razu. Powtarzam, nie jestem zbyt szybka, ale bez przesady. A co z osobami niedołężnymi? Jeśli jedzie ktoś z zakupami? Nie ma nawet niecałej minuty, by skasować bilet? Poszłam po pomoc do rzecznika praw konsumenta i tam usłyszałam, że wygrałabym sprawę w sądzie. Pomogliby mi nawet wypełnić papiery i złożyć, ale ja nie mam zdrowia, żeby się sądzić. Czy wszyscy są tak oszukiwani?

O wyjaśnienia w tej sprawie poprosiliśmy ZDiTM. Ciekawi nas ile czasu w takim razie musi upłynąć od wejścia do autobusu do skasowania biletu i jak szybko kontroler może zacząć sprawdzać bilety po ruszeniu z przystanku.

A wam zdarzały się podobne sytuacje?