Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jestem kobietą jeszcze bardziej

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Kiedy wyszłam z gabinetu powiedziałam do męża: „No nic… nowotwór. Ale idziemy na kawę”.

Joasia przeprowadzała rutynowe badania okresowe. Był piękny, czerwcowy dzień 2002 roku. Lekarz stwierdził w lewej piersi mikrozwapnienia. W szpitalu na Golęcinie wyznaczono datę zabiegu na 5 sierpnia. Asia poprosiła o wykonanie USG. Lekarz zbadał lewą pierś i przeszedł do prawej. Nagle zatrzymał się i wstrzymał oddech.

- Zapytałam go „Czy to to, o czym myślę?” – wspomina ze łzami w oczach. – A on odpowiedział: „Jeśli myśli pani to, co ja, to to jest to”.

Cieszę się, że zachorowałam Kiedy Asia wypełniła formularz przed operacją, zaznaczyła opcję „całkowita mastektomia”. Oznaczało amputację całej piersi. Lekarz dał pacjentce trzy dni na decyzję.

- Te trzy doby to był koszmar. Nie chciałam rozmawiać z nikim oprócz mojej najbliższej rodziny. Tylko że oni nie wiedzieli chyba za bardzo co powiedzieć. Po trzech dniach oznajmiłam lekarzowi, że nie zgadzam się na amputację całej piersi.

Chwil załamania było wiele, ale Asia nigdy nie zadała sobie pytania: „Dlaczego ja?”. W pewnym momencie zdała sobie sprawę z ważnej rzeczy: To nie wina szpitala na Golęcinie że zachorowała.

- Od tamtej pory uwielbiam szpital i chcę wszystkim powiedzieć, że jest tam najlepsza kawa z dystrybutora, jaką kiedykolwiek piłam.

Po wielu miesiącach Asia zdała sobie sprawę, że stała się zupełnie inną osobą. Lepszą.

- Zrozumiałam, że choroba dała mi wielką szansę. Tak! Cieszę się, że zachorowałam! Wtedy postanowiłam za namową koleżanki zgłosić się do stowarzyszenia. Nigdy nie przypuszczałam, ile dadzą mi spotkania z amazonkami. Wszystko to, co tutaj robię, mnie uskrzydla. Człowiek jest tyle wart, ile może dać drugiemu.

Asia jako wolontariuszka odwiedza teraz kobiety po mastektomii w szpitalu. Wie, jak wiele bólu i żalu noszą w sobie. Nie liczy na to, że od razu będą chciały rozmawiać, otworzyć się i porozmawiać o tym, co je naprawdę boli. Chce im po prostu zostawić swój uśmiech.

Zapytana o marzenie Asia mówi, że jej marzenia spełniają się każdego dnia. Chociaż…

- Mam takie jedno malutkie życzenie: bardzo chciałabym wydać swoje wiersze. Wiele z nich napisałam jako nastolatka. Wyciągnięte po kilkudziesięciu latach z szafy mają dla mnie jeszcze większą wartość.

Jadwiga sama wyczuła guza

W prawej piersi. Lekarz natychmiast skierował kobietę na specjalistyczne badania.

- Od razu domyślałam się, co to może być. Lekarze zrobili biopsję i uprzedzili, że prawdopodobnie trzeba będzie usunąć całą pierś. Rozpłakałam się. W pierwszym momencie poczułam przerażenie, ale już chwilę później wiedziałam, że tak trzeba i że tego wymaga leczenie. Chęć życia była silniejsza niż chęć posiadania piersi. Na szczęście przez całą chorobę wspierała mnie córka Agnieszka.

Po przebudzeniu po operacji Jadwiga poczuła się dziwnie, czegoś brakowało. Dotknęła, żeby sprawdzić, czy na pewno nie ma piersi. Nie było. Operacja to był jednak dopiero początek leczenia. Chemioterapię Jadwiga znosiła bardzo źle: pojawiły się wymioty i osłabienie.

- Na nic nie miałam siły, wszystko mi przeszkadzało. Drażniło mnie pocieszanie, miałam wrażenie, że wszyscy się nade mną litują. Po chemii wyszły jej wszystkie włosy. Nie od razu, stopniowo, ale było można je wyciągać garściami. Dlatego już kilka dni później Jadwiga nosiła perukę.

- Zdawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Więc kiedy kilka miesięcy później włosy zaczęły odrastać, natychmiast ściągnęłam perukę. Teraz leży głęboko schowana w szafie.

W maju 2004, zaraz po operacji Jadwiga spotkała w szpitalu wolontariuszki z klubu amazonek „Agata”.

- Zaintrygowały mnie opowieściami o klubie. Właśnie takiego pozytywnego myślenia wtedy potrzebowałam. Teraz w stowarzyszeniu jestem cztery razy w tygodniu.

Jadwiga nosi gorset z silikonową piersią. Nie myśli o rekonstrukcji.

- Pogodziłam się z tym i zaakceptowałam siebie. Teraz potrafię już z tego nawet żartować. Jeśli któraś z moich koleżanek odpowiadam, że mogę pożyczyć jej swoje.

Po dwóch latach od amputacji okazało się, że pojawił się przerzut do kości. Ale Jadwiga cały czas walczy o życie i swoje marzenia. Musi być wsparciem dla swoich dzieci i ukochanych wnucząt: Mai i Miłosza.

- Ja naprawdę chcę pokazać wszystkim, że rak to nie wyrok i że można żyć dalej. Lepiej.

Odkryła spadające liście

Stefania namawia amazonki do wyjścia do kina. Najlepiej do Pioniera, to jej ulubione miejsce.

- Uwielbiam filmy studyjne. Często oglądam też psychologiczne i komedie romantyczne.

Jest szczęśliwa i pełna życia. Zawsze elegancko ubrana, znajduje czas na pracę, spotkania w stowarzyszeniu i na drobne przyjemności. Kilka lat temu ten spokój został jednak złamany. Podczas mammografii okazało się, że w prawej piersi jest guz. Niby mały, bo tylko 7 mm, ale jest. Jest i wciąż rośnie. W szpitalu na Golęcinie okazało się, że pomimo małej średnicy jest złośliwy.

 - Lekarz dał mi czas do namysłu, ale ja od razu zdecydowałam się na całkowitą mastektomię. To wcale nie była trudna decyzja. Od razu wiedziałam, że zdrowie jest ważniejsze.

Kiedy wypadły włosy, kupiła sobie dwie peruki: jedną z długimi, rozpuszczonymi włosami, drugą - już uczesaną.

- Kiedy zakładałam perukę ze spiętymi do góry włosami niektórzy śmiali się, że mnie zawsze stać na fryzjera. Większość osób w ogóle nie wiedziała, co się wtedy ze mną działo.

Chemioterapię przeszła wręcz śpiewająco. Lekarze dziwili się, że sama przyjeżdżała na nią samochodem.

- Raz po chemii pojechałam do koleżanki na Łukasińskiego. Wracałam ul. Taczaka, zamyśliłam się i pojechałam za szybko. Fotoradar zrobił mi zdjęcie i dostałam niemały mandat do zapłacenia. Dostarczyłam na policję zaświadczenie, że tego dnia dostałam chemię i unieważnili mi karę. Do dziś na pamiątkę mam zdjęcie z fotoradaru.

Zdarzały się chwile załamania. Zwłaszcza z powodu długiej trasy, którą trzeba było codziennie pokonać z Przecławia do szpitala na Golęcinie.

- Nie miałam już siły. To trwało tak długo i zajmowało mi tak wiele czasu. Ale przetrwałam i jestem z siebie bardzo dumna.

Kilka dni po ostatniej chemii Stenia wyjechała do Zakopanego. Po raz pierwszy zobaczyła, że płatki śniegu mają różne kształty i różnią się wielkością.

- Przypominały mi talerzyki. No słowo daję: wyglądały, jak talerze.

Po powrocie odprowadzała wnuczkę do przedszkola i jak zawsze przechodziły przez park. Któregoś dnia wyglądał jednak zupełnie inaczej.

- Nagle odkryłam, że z drzew spadają liście. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat patrzyłam na to, ale nigdy tego nie zobaczyłam. Zachwyciłam się ich kolorem i kształtem.

Teraz lista życzeń Stefanii liczy trzynaście pozycji.

- Ale lista wcale się nie skraca! Życie jest piękne, dlatego wciąż mam nowe marzenia.

Ryszarda Olszewska-Łapko, prezes Stowarzyszenia Kobiet po Mastektomii „Agata”

 - Stowarzyszenie to jedyne miejsce w Szczecinie, w którym kobiety po mastektomii mogą uzyskać pełną pomoc, również rehabilitantów i psychologa. Zdrowy chorego nigdy nie zrozumie, dlatego dla każdej tak ważne jest wsparcie kobiet, które są po chorobie nowotworowej.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto