Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia: 65 lat temu w Szczecinie szalały pożary, milicja walczyła z dywersantami

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
65 lat temu umilkły strzały na frontach drugiej wojny światowej, jednak w Szczecinie, nadal trwały walki.

Niemieccy dywersanci, dezerterzy z Armii Czerwonej, szabrownicy siali strach na ulicach miasta.

- Strach było chodzić po zmroku po ulicach miasta, pamiętam strzelaniny w mieście, nie wiadomo, kto z kim strzelał się, wybuchały nagle – wspomina Józef Serdyński, pionier Szczecina. -  Życie ludzkie nie znaczyło wiele, nawet umarli nie mieli spokoju. Pamiętam obrabowane grobowce i szczątki pochowanych, które wywleczono na zewnątrz.

Pan Józef zapamiętał także inną sytuację, mrożącą krew w żyłach. Było to w czasie podróży z dyrektorem zieleni miejskiej, Kozłowskim. Podróż odbywała się wieczorem. Zamiast jechać okrężną drogą przez Gumieńce, pan Józef zaproponował skrót przez cmentarz. Jechali w dół aleją. Nagle z boku na drogę wyszło dwóch uzbrojonych ludzi. Dali znak, żeby się zatrzymać. „Józiu już po nas” – usłyszał od pasażera.

- Wtedy dałem kierunkowskaz w prawo a skręciłem w lewo – mówi Józef Serdyński. – Zacząłem zmieniać światła i jechać slalomem. To ich widocznie zdezorientowało. Udało się uciec, ale potem długo jeszcze błądziliśmy po alejkach cmentarnych, zanim znaleźliśmy właściwą drogę. Kto to był? Nie wiem do dziś. W tych czasach wiele słyszałem o Niemcach ukrywających się na cmentarzu, albo pospolitych rabusiach.

Prezydent pisze o pożarach

O problemach z dywersją w mieście wspomina także Piotr Zaremba, pierwszy prezydent Szczecina:

„ Te szczecińskie pożary! Kto je widział, ten nie zapomni tej fali ognia, która rozpętała się nagle, jednocześnie w kilku częściach miasta. Dziś w nocy ujęto 20 szeregowców z SS z II batalionu, ukrywających się w ruinach Starego Miasta, przebranych w cywilne ubrania i podpalających budynki mieszkalne(…) Nasza straż, złożona z 4 instruktorów i 30 ochotników, posiadająca w pierwszym dniu akcji zaledwie jedną uruchomioną motopompę - nie mogła opanować wszystkich pożarów(…) Właśnie co skończyłem wystukiwać na maszynie do pisania swój codzienny raport i przeciągnąwszy się stanąłem przy oknie, aby choć na chwile rzucić okiem na świeżość wiosennej zieleni - gdy gęste kłęby dymu, wydobywające się z piwnicznych okien północnej części gmachu zwróciły moją uwagę. Wszyscy na ratunek! pożar gmachu!”.

Lista podobnych incydentów i walk w mieście jest długa. O zestawienie takiej listy pokusił się Roman Tesze, szczeciński przewodnik i pasjonat historii miasta:
1 maja 1945 roku w pobliżu dzisiejszej dyrekcji PKP oraz wzdłuż ulicy Jagiellońskiej zanotowano kilkanaście pożarów, ujęto 3 niemieckich dywersantów.
1 i 2 maja podpalono obecny budynek urzędu wojewódzkiego.
3 maja – rozbito grupę dywersantów, która przekradała się z portu.
4 maja – duża strzelanina w mieście, w rejonie ulicy Felczaka.
6 maja – strażacy ujęli trzech podpalaczy przy ulicy Naruszewicza.
9 maja – w ruinach Starego Miasta wzięto do niewoli kilkunastu Niemców - członków Werwolfu, mieli przy sobie plan Szczecina  z obiektami przygotowanymi do zniszczeń.
10 maja - złapano grupę płetwonurków, których celem było wysadzenie tymczasowych przepraw na Odrze, które żołnierze armii czerwonej zbudowali na Regalicy i Odrze w ciągu komunikacyjnym Autostrady Poznańskiej. Dywersanci chcieli także dokonać zniszczeń na terenie portu.
16 maja – zlikwidowano grupę dywersyjną, która ukrywała się na Łasztowni.
15 czerwca – pastwą płomieni padł Czerwony Ratusz, według jednej z wersji celowo podpalony przez niemieckich sabotażystów, według drugiej był to akt rozpaczy niemieckiego dozorcy gmachu, którego chciano wysiedlić z budynku.

Napady na dworzec

Kolejnym miejscem cieszącym się złą sławą okazał się dworzec kolejowy w Gumieńcach. O napadach na Gumieńce wspomina Piotr Zaremba, pierwszy polski prezydent Szczecina. Opisuje napad z 10 na 11 września 1945 roku. Cytuje w całości telegram wysłany przez szczecińską dyrekcję kolei.

„Napad był całkowicie zorganizowany. Personel stacyjny sterroryzowany i rozpędzony. Podczas trwającej bez przerwy strzelaniny  został zabity żołnierz radziecki ze służby kolejowej, rozdawca bagażu pociągu nr 7, Tomczyk Bogdan  zabity przez skopanie nogami. Dyżurny ruchu i dwóch kancelistów pobici  i obrabowani. Z podróżnych 19 osób odniosło obrażenia . Ponadto obrabowano wszystkich pasażerów , zaś przesyłki bagażowe i służbowe z pociągów nr 7 i 12 zabrano. Zrabowane przesyłki wywiezione dwoma samochodami, co jest dowodem że napad rabunkowy był zorganizowany. Straż kolejowa bezsilna. Personel stacyjny opuszcza posterunki.”

Okopali się wokół stacji

Według Zaremby takiej sytuacji sprzyjał temu spalony most na Odrze. Jedna z band spaliła drewniany most, przez co pociągi musiały kończyć bieg na Gumieńcach. Nikt też nie dozorował tymczasowej linii demarkacyjnej między polskim Szczecinem a radziecką strefą okupacyjną Niemiec.

- Napady te trwały nieprzerwanie do 15 września , zamieniając się w regularną bitwę  z okopanymi wokół stacji bandytami – pisze Piotr Zaremba. -  Na skutek interwencji pułkownika Borkowicza (wojewody szczecińskiego – przyp. red.) i mojej 20 września przybyły do Szczecina dwa bataliony wojsk wewnętrznych i batalion NKWD z Berlina, które wspólnym wysiłkiem wyłowiły wszystkich niemieckich, polskich i rosyjskich maruderów i dezerterów, likwidując całkowicie działalność band w dniu 27 września.

Fot. Andrzej Szkocki
- Niemieccy dywersanci z Werwolfu byli fanatykami – uważa Zbigniew Tarnowski, nauczyciel historii w VI LO. – Poprzez akty sabotażu chcieli zasiać strach wśród Polaków i Rosjan, posiadali oparcie w miejscowej ludności. Zależało im także na pokazaniu, że Szczecin jest niemiecki, chodziło o stwarzanie atmosfery zagrożenia i niepewności. Odbywało się to w sytuacji, gdy status tych ziem nie był jeszcze wyjaśniony, trwała konferencja w Poczdamie. Ale nie wszystkie akty dywersji były dziełem Werwolfu. Podpalali i rabowali też maruderzy z armii czerwonej. Raporty milicyjne nieraz specjalnie wyolbrzymiały rolę niemieckiej dywersji, obarczając winą „Wilkołaków” za wybryki czerwonoarmistów.

Fot. Reprodukcje zdjęć z Archiwum Państwowego w Szczecinie
Od lewej:
Ruiny Domu Giełdy, który znajdował się przy narożniku ulic Szewskiej i Panieńskiej. Po wojnie planowano odbudować wypalony gmach z przeznaczeniem na urząd zatrudnienia, ale zrezygnowano z tego zamierzenia.
Poniżej po lewej:
Tak wyglądał ratusz staromiejski i jego otoczenie tuż po wojnie. W wyniku bombardowań wnętrze zostało kompletnie wypalone. Zawaliła się też północna ściana szczytowa. Na Starym Mieście ukrywały się grupy sabotażystów.
Po prawej:
Szczecin tuż po wojnie. Na pierwszym planie nieistniejący teatr miejski, po prawej ruiny zamku, natomiast po lewej kościół św. Piotra i Pawła.
Poniżej po prawej:
Panorama zniszczonego Szczecina z Wałów Chrobrego, widoczne ruiny Mostu Kłodnego. Podczas II wojny światowej zabudowa miasta została zniszczona w 60-70 procentach, port wraz z przyległościami nawet w 80 procentach, a obiekty przemysłowe uległy zniszczeniu niemal w 90 procentach. Najbardziej ucierpiały tereny nad Odrą oraz zabudowa w centrum miasta, w tym dawna Starówka. Skala zniszczeń wojennych sprawiła, ze Szczecin znalazł się w ród 20 najbardziej zrujnowanych miast ówczesnych Niemiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto