Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chłopaki przeskoczą wszystko

Marcin Niedziółka
Marcin Niedziółka
Trzepak, murek, ławka, nawet kiosk. Stoją ci na drodze? Po co omijać, skoro można przeskoczyć. Oby jak najefektowniej.

Team (grupa) „Black Storm” działa od czterech lat. Tworzy go trzech chłopaków z Parkowej: Kamil Biniecki (Pepsik), Marcin Biniecki (Binia) i Sebastian Chudzik (Gacek).

– Któregoś dnia poszliśmy sobie pobiegać do Lasku Arkońskiego – mówi założyciel grupy 17-letni Kamil Biniecki. – Często urządzaliśmy takie wypady: biegaliśmy, skakaliśmy po drzewach. I akurat tego dnia w telewizji obejrzeliśmy film „Yamakasi” o le parkour. Od tego czasu zaczęliśmy ich naśladować.

Klucz do sukcesu

Najpierw sami uczyli się kolejnych trików podpatrzonych w filmie. Kolejny krok to internet. Stamtąd ściągnęli już więcej informacji o le parkour. Poznawali nowe triki. Regularny trening to ich zdaniem klucz do sukcesu.

– Spotykamy się zawsze na boisku SP nr 11 przy Emilii Plater – mówi młodszy brat Kamila, Marcin. – Tam zaczynamy porządną rozgrzewką, potem biegamy po mieście: pod Radissonem, na Wałach Chrobrego albo lecimy na Kaliny.

Nowe triki, szczególnie bardziej skomplikowane, chłopaki ćwiczą najpierw w sali gimnastycznej, zabezpieczeni materacami. Tak było np. z obrotem na ścianie.

– W ogóle nie mogłem sobie tego wyobrazić – mówi Kamil. – Nie wiedziałem jak do tego podejść i trochę się bałem. Dopiero w sali w końcu się udało. Jak to opanowałem, zacząłem ćwiczyć w plenerze.

Zabawa w mieście

Ćwiczenia to jedno, ale prawdziwa zabawa zaczyna się kiedy chłopcy wypuszczają się na miasto.

– Biegniemy przed siebie i przeskakujemy wszystko, co stanie nam na drodze – opowiada Kamil. – Niektórzy się dziwią, inni krzywo patrzą na to nasze skakanie.

Najwięcej kłopotów jest z policją.

– Bo jak ktoś biegnie to od razu myślą, że coś ukradł i ucieka – tłumaczy Marcin. – I nas zatrzymują. Ale jak wytłumaczymy o co chodzi, to nas puszczają. Czasem nawet chcą żebyśmy pokazali jakieś triki. Raz nawet pozwolili nam przeskoczyć przez radiowóz.

Teraz chłopcy mają już pewność, że nie ma dla nich triku, którego by nie przeszli. Wszystko to kwestia treningu. I odwagi.

– Najważniejsza jest silna psychika – mówi Kamil. – Nie można się przestraszyć. Jak już się decydujesz na skok to musisz myśleć tylko o tym, że przeskoczysz. Jeśli zaczniesz się bać, łatwo może dojść do wypadku.

Złamana ręka, wybity ząb

Oczywiście do wypadków dochodzi i bez tego. Swoją przygodę z le parkour Sebastian przypłacił złamaną ręką, Marcin wybitym zębem. Siniaki i drobne obicia to codzienność. Czwarty kolega z teamu, Ernest, miał jednak mniej szczęścia – leży w szpitalu. Wylądował tam po skoku z ośmiu metrów w dół.

– Nieszczęśliwy wypadek – kwitują szybko. – Kontuzje zdarzają się w każdym sporcie.

Przykład kolegi ich nie przeraża. Kamil nadal marzy, żeby w przyszłości wykonać salto do tyłu z dziewięciu metrów. Ale myśli też o tym, żeby swoją pasję i umiejętności dobrze spożytkować w przyszłości.

– Chciałbym być strażakiem – mówi.

Już teraz potrafi po balkonach wspiąć się na szóste piętro wieżowca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto