Dla utrudnienia szkolenia i urealnienia procedur naprowadzania, żołnierze z Taktycznego Zespołu Kontroli Obszaru Powietrznego (TZKOP), swoje zajęcia przeprowadzili w okolicach Pyrzyc, gdzie znajduje się jeden z wielu rejonów wyznaczonych do działania lotnictwa.
Po wprowadzeniu przez szefa zespołu, kapitana Krzysztofa Przybylskiego odpowiedniej sytuacji taktycznej, Wysunięty Nawigator Naprowadzania Lotnictwa (WNNL) otrzymał od dowódcy plutonu zmotoryzowanego zapotrzebowania na wsparcie lotnictwa. Naprowadzacze z 12.Brygady Zmechanizowanej, wyposażeni w odpowiedni sprzęt: lotniczą wersję plecakowej radiostacji Harris, naziemny zestaw do lokalizacji i wskazywania celu, odbiorniki GPS i mapy, przystąpili do naprowadzania samolotu, który teoretycznie wystartował do wykonania zadania bojowego.
- Po wystartowaniu samolotu, pilot krąży w wyznaczonym rejonie. Po nawiązaniu łączności z nawigatorem następuje sprawdzenie swojej tożsamości - wyjaśnia kapitan Krzysztof Przybylski.
Następnie pilot informuje nawigatora o niezbędnych parametrach swojego lotu oraz uzbrojenia jakie posiada. Z kolei, naprowadzacz podaje pilotowi dane, potrzebne do wykonania przez niego misji, zgodnie z układem meldunku nawigatora, tak zwanego dziewięciolinijkowca, a dodatkowo, położenia pododdziałów własnych i przeciwnika i obiektu który trzeba zniszczyć.
Gdy samolot wchodzi w rejon działania, pilot informuje o tym nawigatora. Wysunięty nawigator , młodszy chorąży Sebastian Stadnik, posługując się wypełnianym arkuszem dziewięciolinijkowca (9-Line) odpowiada, że widzi samolot, koryguje jego lot i pomaga znaleźć cel. Po przygotowaniu do pracy urządzenia, operatorzy zestawu do lokalizacji i wskazywania celu; starszy chorąży Piotr Majchrzak i chorąży Krzysztof Goralewski, podświetlają cel wskaźnikiem laserowym.
- Po namierzeniu celu przez pilota i przebrnięciu przez wszystkie procedury, zgodnie z przewodnikiem nawigatora w zakresie wzywania wsparcia lotniczego, dowódca który wezwał wsparcie, decyduje o uderzeniu, a nawigator przekazuje jego decyzję i wydaje zezwolenie dla pilota – tłumaczy szef zespołu, kapitan Przybylski.
Po wykonaniu misji, czyli po zniszczeniu celu, naprowadzacz podaje również ocenę jej wykonania. Ćwiczone procedury związane z wykonywaniem misji CAS( w j.ang.: Close Air Support), czyli misji bezpośredniego wsparcia z powietrza, polegającej na osłonie działań naziemnych, wykorzystywane są do precyzyjnego wsparcia pododdziałów lądowych przez lotnictwo szturmowe, a tym samym precyzyjnego niszczenia przeciwnika.
Dla szczecińskich nawigatorów, do pełni szczęścia brakowało tylko prawdziwego samolotu, który mógłby zostać precyzyjnie naprowadzony na cel. Panująca pogoda uniemożliwiła zrealizowanie tego życzenia. Aby jednak doszło do praktycznego działania z pilotem samolotu, ze względu na prędkość jego lotu , specyficzny język korespondencji radiowej i skomplikowaną procedurę, nawigatorzy muszą systematycznie doskonalić tę trudną sztukę połączonych działań dwóch rodzajów wojsk.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?